Skocz do zawartości

Wyprowadźmy "je" Na Spacer - Bałkany 2015


pawelkielce
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

 - A to powinno tak stukać ? Na pewno dobrze poustawiałeś te zawory ? Rozrząd sprawdziłeś ? - Wojtek był wyraźnie zaniepokojony.

- Ustawiłem, wyregulowałem, trzy razy sprawdziłem. Wg. manuala, zgodnie z tym co piszą Chłopaki na forum (jeszcze raz ukłony dla wszystkich którzy tworzą dział techniczny forum i dzielą się cenną wiedzą). Podobno ten typ tak ma !

Małego bandyte wziąłem "w rozliczeniu" przy sprzedaży afryczki. Przejechałem, obejrzałem - wszystko ok. Co prawda ostatnie kilka lat włóczenia się po mniejszych lub większych zadupiach na hondowskich enduro wyczuliło nieco ucho na inne niż regularne dźwięki widlastego wodniaka, ale małe suzuki jakoś przyjaźnie spoglądało.

Kilka tygodni po tym jak w garażu zagościł gsf, odwiedził mnie też stary znajomy Wojtek. Popatrzył, pomyślał:

- No to może bym wyciągnął cebulę (cb500), nadmuchał kółka i wyprowadzilibyśmy je na spacer?

- Właściwie...czemu nie.

Było ciężko wypracować kompromis. Po kolejnych tłumaczeniach zgodziłem się że to właściwie powinny być asfalty i najlepiej jakieś przyzwoite.

A może Bośnia ? Daleko nie jest, powinno być cieplej, finansowo normalnie. Zajrzymy do Sarajeva, posiedzimy trochę w Jajcach, pojedziemy podreptać po górach - pomysł wydawał się przyzwoity. Stanęło na 8-10 dniach w Bośni i Hercegowinie z szybkim przejazdem Słowacja, Węgry i powrotem przez Eger w oczywistych celach uzupełnienia zapasu tamtejszego napitku w znanej i odwiedzanej już wielokrotnie piwniczce pana Kalnook-a.

Termin został ustalony, kilka dni do wyjazdu, dzwoni Darek czy nie pożyczył bym mu troszkę sprzętu turystycznego bo...zabiera rodzinę na Chorwację. Tłumaczę że właściwie mogę bo na motocykl nie będę zabierał masek do nurkowania itp.

- Na motocykl, gdzie tym razem ?

- Eee, cywilizowanie. Z Wojtkiem jedziemy na emerycką wycieczkę powłóczyć się troszkę po Bośni.

- No to nie wyobrażam sobie że mnie nie odwiedzicie, byli byście ku...sy skończone.

- Darek, ale to nie po drodze, poza tym wiesz...Chorwacja, tłumy, dzieciaki z materacami łażące przez ulicę, lans na plaży. Chłopie my czterdziestoletnie chłopy. Od słońca (jak nie jedziemy) to uciekamy.

- Ale ja na wyspie - Dugi Otok- chałupkę wynająłem, nikogo w pobliżu, spokój, cisza...

Jeszcze chwilę próbowałem się wymigać ale zrobiło się niebezpiecznie bo zeszło  - że przecież koledzy z wojska tak sobie nie robią itp. Nawiasem mówiąc nigdy w wojsku nie byłem ale był to ten moment rozmowy że właściwe decyzja już zapadła.

- Wojtek, przez Chorwację pojedziemy.

- Dobre, dobre. Wymyśl coś innego. Za długo Cie chłopie znam. 

- Naprawdę, do Zadaru na prom i popłyniemy na Dugi Otok do Darka. Posiedzimy dwa dni i pojedziemy do Bośni.

- Jeszcze mi powiedz że każesz mi autostradą po Chorwacji jechać ?

- Wiesz...było by najszybciej. Tam i tak do wybrzeża nic nie ma.

Cisza w słuchawce była znamienna. Ale, klamka zapadła. Umowa jest umowa. Jedziemy.

Popatrzyłem na suzukę, trzeba by się w coś zapakować. Mam centralny. Ale namiot, śpiwór, trochę narzędzi (do końca że "To" tak ma chodzić przekonany nie byłem) no i miejsce na kilkanaście litrów wina w drodze powrotnej trzeba było sobie zapewnić. Zwykle używam na rowerze, i na moto sakw Crosso. Przetestowałem, wygodne, kompletnie nieprzemakalne, niedrogie i dość mocne. Poza tym mam jedne na kilka pojazdów.

Coż, należo wymyślec szybko jakieś zamocowanie.

Załóżenia były nastęujące:

Ma wytrzymać po ok 5 kg na stronę, jakieś przyzwoite prędkości i jak najmniej ingerować w konstrukcję motocykla - tak bym nie musiał zmieniać zamocowania kierunkowskazów.

Kilka godzin przymierzania, kilka starych prętów znalezionych w garażu, spawarka elektryczna, szlifierka kątowa i właściwie stelaże były gotowe.

 

Jak się okazało. Bardzo trwałe i skuteczne zamocowanie sakw (właściwie rowerowych).

 

7 rano, tradycyjnie stacja benzynowa przy 7 za Kielcami, ruszamy...

post-9323-0-86290600-1438158444_thumb.jpg

post-9323-0-58816800-1438158462_thumb.jpg

post-9323-0-13141600-1438158470_thumb.jpg

Edytowane przez pawelkielce
  • Upvote 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:o:

 

kiedy następny odcinek :o ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ładnie ,ładnie napisane,dawaj dalej

no i focie,focie,focie!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Coś ty ją tak wystraszył ? Pozabierała dzieci i schowała przed NAJEŹCAMI w przyczepie camping-owej.

- Ja ?

Popatrzyliśmy na siebie i obydwaj wybuchneliśmy śmiechem. Tuż przed Balatonem złapał nas lekki, popołudniowy deszczyk. A że był miłą ochłodą po kilkugodzinnej jeździe w południowym upale z regularnymi "50km/h" przez Słowację - z podniesionymi kaskami łapaliśmy wodę a chwilę potem kurz który unosił się w powietrzu które nie dostąpiło radości nadejścia chmury opadowej. Kiedy wjechaliśmy na pole namiotowe za miejscowością Zanka nad węgierskim płytkim morzem, zgasiliśmy motocykle, zerkała w naszą stronę grupka bawiących się nieopodal dzieciaków. Do momentu aż zdjęliśmy kaski i kominiarki. Rzeczywiście, mogli widzieć takich "panów" podczas przedstawień przedszkolnych, występujących tylko i wyłącznie w charakterze czarnego charakteru który w finale i tak zostaje pokonany (następnego dnia odjechaliśmy zanim dzieciaki powychodziły z budy).

Droga do granicy w Chyżnem, sprawnie i szybko. Sobotni poranek, Kraków pusty, zakopianka do Rabki właściwie też bez tłoku - po 9 meldujemy się w Chyżnem.

Kantor, zerknąłem na cenę forintów - spooooora przebitka - zdecydowanie odradzam. Natomiast bez problemu można wykupić winietę na Węgry. Węgrzy wprowadzili dla motocykli 10-cio dniową, co średnio nam pasowało. Zwykłe lenistwo zdecydowało jednak o tym iż korzystając z okazji nabyliśmy potrzebną zgodę elektroniczną i po szybkiej kawce w drogę.

Opisywanie trasy przez Słowację byłoby chyba nadużyciem. Przez Bańską, Zwoleń w kierunku Nitry na autostradę (na Słowacji motocykle za darmo), dalej na przejście w Komarno by ominąć Budapeszt i przenocować nad węgierską wodą od północno-zachodniej strony.

Po 17 byliśmy na miejscu. Wspomniane dzieciaki okazały się potomstwem bardzo sympatycznych Holendrów którzy podróżowali po Rumunii i Węgrzech i zaplanowali także kilkudniowy pobyt nad Balatonem. 

 

ps. czy ktoś może mnie poinstruować jak wstawiać zdjęcia w tekst  (nie jako załączniki)

post-9323-0-01894700-1438244723_thumb.jpg

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pobudka o szóstej, szybkie śniadanko, spojrzenie na moto, poziom oleju (te olejaki to "lubiejo" trochę wypić - jak mawiał jeden z napotkanych kilka dni wcześniej motocyklistów) i w drogę.

W temacie oleju - nie dolałem do końca wyjazdu. Zapobiegawczo wziąłem pół litra. Jednak podobnie jak w kilku innych aspektach, suzuki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. 3,5 tysiąca km nie wymagało dolewki. Jeśli obniżył się poziom to minimalnie.

Nabywszy dzień wcześniej prawa do poruszania się autostradą jak najszybciej na 65, do granicy do A4 i potem A1 do Zadaru.

O 15 odchodził prom z nowo oddanego portu w Zadarze na Dugi Otok. Znaczy....tak myśleliśmy że o 15 ! I rzeczywiście - tyle że nie w niedzielę.

O przelocie chorwackimi austostradami...są jak majtki Dody. Wszyscy je choć raz widzieli i każdy ma na ich temat swoje zdanie. Dodam tylko że motocykl się nie zmęczył. Utrzymywaliśmy stałą prędkość 120-130km/h. Powyżej tego jazda na cebuli była walką z wiatrem. Bandyta zapewniał bardzo przyzwoity komfort w takich prędkościach i co ciekawe wykazał mniejsze zapotrzebowanie na paliwo od hondy która wraz ze wzrostem prędkości powyżej 100km/h wyraźnie zwiększała apetyt.

Po 14.30 dotarliśmy do nowootwartego portu w Zadarze.

Betonowa pustynia bez jednego cienia oprócz oczywiście pięknego, klimatyzowanego budynku kas biletowych.

- Prom dziś odpłynie ale nie o 15 a o 18.00, a jeśli chcemy to jest jeszcze kurs o 21.00 gdyż dziś jest niedziela. Urocza kasjerka poinformowała nas w okienku biletowym.

To zostało nam 3 godziny. Bilety zakupione (ok 80 zł w jedną stronę za 2 moto i dwie osoby), jedziemy do Zadaru. Miasteczko jakich na Chorwackim wybrzeżu wiele. Zbytnią urodą nie grzeszy, przyzwoita marina, stare miasto otoczone murem... Ani szczególnie ładne, nie ma się też za bardzo do czego przyczepić. Na dwie, trzy godziny pobytu w sam raz. Wracamy na nabrzeże. Kolejka samochodów do promu nieco nas zaskoczyła. Oczywiście motocykle "upychane" są na początku. Sprawnie, bez większych opóźnień rozpoczął się 1,5 godzinny rejs promowy na Dugi Otok.

post-9323-0-01165400-1438246389_thumb.jpg

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dugi Otok - ok 40 km. długości i do 4 km. szerokości. Ale najważniejsze że przez wyspę biegnie droga (kilka miasteczek). Bardzo dobra nawierzchniowo droga ze znikomym ruchem. Właściwie jak by ktoś chciał pojeździć po pełnej zakrętów, różnicy wzniesień i pustej drodze - powinien przyjechać na tą wyspę i spędzić tu dzień, dwa.

 

ihost_1438248718__wp_20150721_08_37_12_p

 

 

ihost_1438248761__wp_20150721_08_37_18_p

 

Oczywiście miejscówka u Darka i cały pobyt pozostaną w pamięci...

 

ihost_1438248670__wp_20150720_07_09_32_p

 

ihost_1438248616__wp_20150720_07_09_09_p

 

Drogą na wyspie bawiłem się jak dziecko. Krócej - zaraz po przyjeździe. A po dwóch dniach choć prom odpływał o 5.45 i wstaliśmy rano, po drodze zdecydowaliśmy że odpłyniemy tym o 12.00 i ....jeździliśmy, jeździliśmy. Co ciekawe jest też znaczna różnica wzniesień. Nie myślałem że będę namawiał kogoś, kiedyś na Chorwację - ale tutaj warto !

 

ihost_1438248550__6.jpg

 

Jest też z tego jakiś filmik ale proszę dać mi trochę czasu...to niestety musi potrwać..

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super! Tylko więcej zdjęć poproszę 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta lodka byla do dyspozycji Darka ,czy kogos innego??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna sprawa taka podróż :). Też bardzo polecam Chorwację i Bośnię. Chciałbym mieć okazję ją jeszcze zobaczyć :)

 

Franio, czyżbyś się nakręcał? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyniu, Pa jak ten czs leci, od Naszego wyjazdu już prawie miesiąc, dupa i wszystkie bóle dawno ustąpiły a w głowie znów te myśli... kiedy i gdzie   :D

Jak czas da, to krótką traske weekendową po PL zrobie.

Czytając tak dobre relacje jak ta oraz Mariusza mobilizuje mieeee ;)

Edytowane przez Franio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyniu, Pa jak ten czs leci, od Naszego wyjazdu już prawie miesiąc, dupa i wszystkie bóle dawno ustąpiły a w głowie znów te myśli... kiedy i gdzie   :D

Jak czas da, to krótką traske weekendową po PL zrobie.

Czytając tak dobre relacje jak ta oraz Mariusza mobilizuje mieeee ;)

No to masz szansę,w przyszłym tygodniu startuję do parków narodowych;Ojcowskiego i Pienińskiego :tancze:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta lodka byla do dyspozycji Darka ,czy kogos innego??

Łódka była własnością właściciela obiektu. Nie było problemu z jej używaniem, kwestia chęci i dolania paliwa. Miała nieduży silniczek hondowski. Właściciel, co ciekawe używał jej po zmroku do połowu kalmarów. Zabierał na łódkę bardzo mocny reflektor który podłączał do akumulatora samochodowego. Odpływał jakieś 150-250 m od brzegu. Reflektor na lustro wody i...jak muchy do lepa.

Na samej wyspie kwatery nieco droższe niż na nabrzeżu (15-20%) ale myślę że jak ktoś nie lubi tłumów - warto.

Znajdują się też dwa pola namiotowe. Jedno "od zawsze" obecnie mocno zmodernizowane, klasy premium (podobno) w miejscowości Soline. Ładny camp, z własnym sklepem, infrastrukturą elektryczną itp. Niedaleko marina a wyżej (kilkaset metrów) plaża: 

ihost_1438328310__wp_20150720_20_36_07_p

i drugie pole...nieco bardziej kaskaderskie, sklecone na szybkiego przy drodze z Brbinj (gdzie dopływa prom) do Luka. To część wyspy z ładnymi wysokimi klifami - bardziej widokowa.

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetna sprawa, przydałoby się jeszcze więcej fot:). Też mam zamiar wybrać się w te strony jeszcze w tym roku, ale niestety nie na moto:).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wspomniałem odjazd przed ósmą z portu w Zadarze - nie udał się. Na ląd wyjechaliśmy dopiero przed 14.

Pierwotny plan był taki by pojechać ok 150 km na południowy wschód w kierunku miejscowości Kamensko, tam przekroczyć granicę, wjechać do Bośni i nad jeziorem Busko rozpocząć właściwą Bośniacką przygod.

Czym prędzej ruszyliśmy z betonowego portu w Zadarze. Korzystając z przydrożnego lidl-a w Sukosanie omówiliśmy dalszy plan dnia.

- Nie ma sensu się pchać w głąb kraju, przejeżdżać przez góry

- Co więc (właściwie było mi wszystko jedno, wiedziałem że do 16-17 nie powinniśmy jechać bo frajda z tego żadna kiedy żar się leje z nieba a droga nr 8 (transadriatyka) stanowi o tej porze nie lada wyzwanie

- Dojedźmy za Split. Ten fragment ósemki jest wybitnie nieciekawy i męczący. Prześpimy się gdzieś na wybrzeżu i jutro skoro świt pocieszymy się najładniejszym (w tej części Chorwacji) odcinkiem pomiędzy Omiś a Tucepi, zwanym riwierą Makarską. 

Propozycja Wojtka była sensowna. Do Splitu niewiele ponad 100 km. Omijając wczasowiczów, skutery i dostawczaki które powoli wyjeżdżały na ulice po południowym postoju spokojnie powinniśmy dojechać.

Ten dzień zakończyliśmy na polu namiotowym w Omiś. Miasteczko pięknie położone. Raj dla amatorów wspinaczek skałkowych. I właściwie gdyby nie mały zgrzyt dotyczący płatności za pole - nocleg udany.

ihost_1438587679__dsc09338.jpg

Zasada kwaterowania jest prosta:

W recepcji otrzymujesz szczegółowy plan pola, które jest prawdziwym molochem. Podzielone jest na trzy strefy a,b i c. Przy czym "c" jest niemiejscowiona (nie ma wyznaczonych "działek". Oczywiście opłata zależy od: liczby osób, środka lokomocji oraz klasy (literki) pola.

Świadomie zdecydowałem się na "b", było dobrą miejscówką, blisko ...itp. W recepcji wskazałem nr oraz zgłosiłem fakt iż jest to w części b. Miła rozmowa, starszy jegomość zasymulował płatność: moto, person, tents - ok.

Godzina 6 rano, spakowani podjeżdżamy uiścić co się należy, zmiana personelu, na recepcji panienka (kompetentna, przemiła) wystawia fakturkę na ok 200 złotych. Z uśmiechem tłumaczę iż moto..... Ona z uśmiechem że zajęliśmy miejsce dla kamperów i należy się za energię i spuszczenie nieczystości... Ja z uśmiechem że gniazdka mieliśmy głęboko w...a nieczystości raczej oddaliśmy w okolicznej łazience. Ona że to raczej nasza sprawa, podpisem potwierdziłem wczoraj wybór miejsca.

I właściwie wszystko ok. Nie przeczytałem regulaminu, mój problem. Tyle że wczoraj kiedy nie brałem od człowieka elektronicznego klucza do szlabanu, machając ręką i zapewniając że przejedziemy obok, liczyłem nie że zaoszczędzę - tylko że zapłacę tyle ile powinienem.

Mam negatywne odczucia z Chorwacji. Jeszcze 8-6 lat temu gdy przyjeżdżaliśmy tutaj popływać łódkami, czy wracając z Czarnogóry miałem wrażenie że to troszkę inni ludzie, inny stosunek. Mają piękne wybrzeże, wspaniałe morze i...warto to na pewno zobaczyć. Ale jak w Helsinkach płacę 6 eur za piwo w knajpie to kelner robi to sympatycznie, jak w Norwegii w kapciarni kilkakrotnie więcej (niż w Polsce) płacę za klejenie opony - fachowo i nie więcej niż się tam należy. To w porządku. Mój wybór, przyjechałem tutaj i przyjmuję zasady gry.

Natomiast Chorwaci robią mnie w ch..ja i nawet przy tym nie zachowują odrobiny stylu i klasy. Żyją z turystyki i ok - powinni. Ale można przy tym być ku...sem bądź nie!

Oczywiście to moje subiektywne zdanie. Utwierdziłem się tylko w znanym fakcie że trzeba to zobaczyć - ale raz wystarczy!

Ale...dosyć marudzenia. Nie o to na urlopie chodzi. 

Wybrzeże za Omiś nas nie rozczarowuje. Rozpoczynamy chwile przed siódmą. Pusto zupełnie, temperatura przyzwoita, droga wyśmienita. Przed 9 rano jesteśmy w Makarskiej.

ihost_1438589204__wp_20150722_08_43_16_p

 

ihost_1438589243__wp_20150722_12_23_40_p

 

ihost_1438589279__wp_20150722_08_43_47_p

 

Makarska

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótki postój w Makarskiej

ihost_1438589695__dsc09352.jpg I jedziemy dalej.

Plan jest taki by do 13 przekroczyć granice chorwacką w Metkowic.

Ze sporym zapasem jesteśmy. Kilka minut po 12 wjeżdżamy na most. Znaki wskazują iż rozpoczyna się tyretorium Bośni i Hercegowiny. 

Stacja benzynowa, podjeżdżamy.

Tankujemy - 2.05 marki konwertybilnej za litr - czyli około 4.10-4.30 zł. w zależności od przelicznika. Jakoś tak milej się robi i lżej dla kieszeni. Ruszamy ostro i ...kilkaset metrów dalej granica.

Pytam pogranicznika jak to jest że 300 metrów wcześniej jest stacja benzynowa już nie chorwacka a dopiero tutaj granica. Wzrusza ramionami, mówi że kiedyś była większa odległość pomiędzy budkami granicznymi, i Chorwaci mieli swoją przed mostem, a teraz już "w kupie".

Chwila formalności, jedyne o co pytają to tradycyjne zielona karta i jesteśmy po drugiej stronie.

Co do cen paliwa na trasie:

Najdrożej w Chorwacji 6.10-6.30 za litr. Przy czym przy autostradach ceny nieco wyższe

Węgry - 5.40-5.50

Bośnia - 4.10-4.40

Na Słowacji nie tankowaliśmy.

Kwoty wyliczone na podstawie przeliczonych pobrań przy płatności kartą. 

Edytowane przez pawelkielce
  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po niespełna pół godzinie jazdy robi się naprawdę gorąco. To ten moment dnia gdzie podróże przy tym klimacie należało by sobie odpuścić. Szukamy miejsca gdzie przesiedzimy ze dwie godzinki a przy okazji coś zjemy i wypijemy. Tuż przed miasteczkiem Cepljiana przydrożna gospoda wydaje się być miejscem właściwym. Zatrzymujemy się. Wita nas uśmiech niemłodej już barmanki. Właściwie bez słowa jeszcze zanim dobrze siedliśmy dostajemy po schłodzonym małym "Sarajevsko".

Utwierdziwszy się że wybór miejsca był właściwy. rozsiadamy się.

Tu miła niespodzianka. Kelnerka przychodzi i szczegółowo wypytuje co byśmy zjedli. Pyta skąd jesteśmy, po uzyskaniu informacji i chwili zastanowienia proponuje kurczaka, bądź zupę "z kury". Śmiejemy się. Nie mówi po angielsku. Proponuje niemiecki - ooo...to nie. Janek Kos głęboko zakorzenił w nas nienawiść do tego brzmienia i pomimo kilku lat pracy nauczycieli nie jesteśmy w stanie zrozumieć ani sklecić choćby jednego zdania. Ale...pyta czy my "goworim...". No to jesteśmy w domu!

Jako pokolenie 8 klasowej szkoły podstawowej i co prawda końcówki (ale jakże barwnych) corocznych pochodów pierwszomajowych, rozmowa przychodzi nam łatwo.

Przyznam się że wolę używać podróżując języka rosyjskiego niż angielskiego. Pewnie wynika to z faktu iż ten drugi "kojarzę na tyle ile mi potrzeba". Rosyjski jest w pewien sposób dla nas naturalnie zrozumiały. Oczywiście chodzi mi o intonację i emocjonalność. Słowianom przychodzi to bez problemu.

Ku zdziwieniu Pani zamawiamy Cevapi, lub jak kto woli Cevapcici (w Rumunii mititej).

W skrócie, placek z przygotowanymi wcześniej serdelkami z mięsa mielonego odpowiednio doprawionymi, grillowanymi...itp. Zresztą odmian jest kilka. Bardzo popularne na całych bałkanach. Do tego mimo braku zamówienia dostajemy rosół i towarzystwo Pani która podpytuje nas o sytuację na Ukrainie. Co my na to, jak na to widzimy itp.

Widmo wojny, która tak niedawno przecież wyszła z Bośni jest ciągle żywy. Polityka nie jest tematem który należało by podejmować na urlopie a już na Bałkanach szczególnie. Próbujemy skierować rozmowę na inny tor. O tym ja im się żyje, co możemy zastać w Sarajewie, Mostarze. Jak najszybciej przejechać do Medjugorie które z racji bliskości postanowiliśmy zobaczyć. Udaje się. Po chwili kobieta opowiada o swoich dorosłych dzieciach.

Ponad dwie godziny, zakończone dobrą kawą i rachunkiem.....34 złote na dwóch.

Jedziemy dalej 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po uzyskaniu informacji i chwili zastanowienia proponuje kurczaka, bądź zupę "z kury". 

 

 :o::cry: 

Dlaczego świat tak nienawidzi kurczaczków? :( 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  :o::cry:

Dlaczego świat tak nienawidzi kurczaczków? :(

Kuku, źle to interpretujesz -  wg mnie, świat wręcz uwielbia kurczaki  :hungry:   :zeby:

Edytowane przez Falko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jedziemy drogą E73 w kierunku Mostaru. Mając w pamięci kiedysiejszy brak oznaczenia na Madziugorie jedziemy wyjątkow uważnie by nie przyjechać skrętu na drogę R425. Oczywiście z wielką uwagą naszym oczom ukazuje się drogowskaz Mstar. Czyli...przejechaliśmy. Trudno, pora na spacer po starówce:

ihost_1439886924__wp_20150722_16_52_08_p

 

 

 

 

 

ihost_1439886977__wp_20150722_16_52_19_p

 

Wracamy. Tym razem wyjazd z Mostaru drogą R424 bardzo dobrze oznakowaną. Po ok 30 min. dojeżdżamy do Medziugorie.

Miejsce gdzie ludzie przyjeżdżają w określonym celu (i z tym nie dyskutuje) nie zachwyca. Własciwie przyzwyczajeni do religijnych budowli w Polsce i starej "łacińskiej" europie można się mocno rozczarować.

ihost_1439887419__dsc09397.jpg

 

Szybki spacer, siadamy na motocykle i tym razem już R425 zjeżdżamy do głównej drogi i kierujemy się w kierunku miejscowości Blagaj. Następnego dnia zaplanowaliśmy klasztor Derwiszów. Poza tym Blagaj obfituje w pola namiotowe a my tego dnia mamy już dosyć jazdy.

Mijając dwa piersze (po wjeździe do miasta) pola dojeżdżamy do "właściwego", wybranego wczesniej za rekomendacją ADV z dostepem do rzeki, fajną obsługą i dobrym bufetem:

 

ihost_1439887872__wp_20150723_08_01_19_p

 

ihost_1439887916__wp_20150723_08_02_18_p

 

ihost_1439887957__wp_20150723_08_01_57_p

 

POLECAM !!!

Obsługa na medal. Jeszcze dobrze nie zdjąłem kasku i zapytałem o warunki...wyszedł do nas młody człowiek w zimnym piwem w ręku. Pytam co, ile...on uspokaja - by najpierw się napić. Siąść spokojnie i pogadamy. Ok (choć podchodzę trochę nieufnie do takiego zachowania). Okazuje się że niesłusznie. Bardzo przyzwoita cena i warunki. Koło 45 złotych zapłaciliśmy za dwóch za wszystko. Oczywiście nie wliczając piwka.

Z naszym wjazdem na pole wiąże się też dośc zabawna historia. Gdy wyszedł człowiek z piwkiem z tyłu stał drugi mocno się przypatrując. Po krótkiej rozmowie zapytał nas czy jesteśmy z Czech lub Węgier (choć w to drugie już sam nie wierząc). Zdziwiłem się, zapewniając że z Polski. Jeden się zaczął śmiać a drugi miał minę przegraną. Okazuje się że panowie się coś jakby "założyli" kiedy wjeżdżaliśmy na pole namiotowe. Jechaliśmy wprost na nich więc nie mogli widzieć rejestracji.

Jeden z nich rzucił do drugiego że przyjechali motocykliści ale na pewno nie z Niemiec (tu chyba maszyny za stare i tanie) i nie (uwaga) z Polski. A dlaczego. Bo Ci z Polski, zresztą jak zapewniali bardzo porządni zwykle goście, nie wiedzieć czemu w tym upale i tak jeżdżą w kurtkach i spodniach motocyklowych. Chłopaki tłumaczyli że właściwie nikt oprócz Niemców i Polaków nie jeździ przy tych temperaturach w ciuchach motocyklowych - po tym typowali kraj pochodzenia przybysza. A że od czasu wyjazdu z Węgier stroje motocyklowe głęboko wciśnięte zostały na dno kufrów, założyli że skoro w koszulkach to pewnie Czesi ....i tak dalej.

Nie bardzo wiedziałem jak odpowiedzieć, wytłumaczyć. Z uśmiechem powiedzieliśmy że może reszta po prostu nie ma ubrań - i to powód... Zdziwili się. Ale atmosfera były naprawdę sympatyczna.

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Przepraszam za opóźnienia w relacji - realizowałem drugą część wakacyjnego urlopu...

Poranek następnego dnia nie wróżył zmiany pogody. Po 8 rano było już ponad 20 w cieniu.

Plan był prosty. Klasztor Derwiszów w Blagaj-u i jak najszybciej do Sarajeva gdzie planowaliśmy na dwa dni odstawić motocykle i napawać się atmosferą miasta.

Kilka minut po 9.00 byliśmy przy klasztorze. Motocyklami można wjechać praktycznie przed samo wejście, mijając stragany i nieco wczesniej położony parking dla samochodów.

ihost_1441888754__1.jpg

ihost_1441888808__2.jpg

 

ihost_1441888837__3.jpg

 

Klasztor ok. Budowla okazała specjalne nie jest, ale ma swój klimat, otoczenie bardzo przyjemne. Polecam szczególnie do południa. Spędziliśmy ok. 2 godzin. Tuż obok szeroka gama restauracji do wyboru - skorzystaliśmy. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Blagaj-u koło 12.30 tłum ludzi był już spory w klasztorze.

Droga E73 z Mostar-u do Sarajeva - bardzo przyjemna. Sporo zakrętów, nawierzchnia przyzwoita. Do Konjic - ruch własciwie niezbyt duży. W mejscowości Tarcijn drogi się rozjeżdżają. Można wjechać na nowowybudowaną autostradę A1 bądź dalej 73 dojechać do miasta. Autostrada ma sens jedynie kiedy chcemy minąć stolicę a 73 chwilę później robi się dwupasmowa. Wjazd - jak do większości stolic - nudny, tłoczny i nieciekawy (choć Sarajevo dużym miastem nie jest). Rozrywką była samochody z szalikami kibiców machających (raz przyjaźnie a raz nie) w naszym kierunku. Dopiero na miejscu w hostelu właściciel uświadomił nam iż wjechaliśmy w dzień kiedy miejscowa drużyna gra z poznańskim Lechem mecz pucharowy... Coż urlop ma to do siebie że człowiek się całkiem wyłącza.

Hostel KEVSER polecam każdemu kto chce zamieszkać w samym centrum Sarajeva, nie chce przy tym wydać fortuny (20 euro za pokój na noc), nie chce się martwić o sprzęt (zamykane podwórze), lubi lokalny klimat  (minaret prawie za płotem i nawoływania Muzeina), rozmownego właściciela (uczestnik ostatniej wojny bałkańskiej) i ....da radę wytrzymać bez kilmatyzacji w pokoju (a to w przypadku motocyklistów w drodze zupełnie zbędny gadżet).

 

ihost_1441889480__4.jpg

 

ihost_1441889507__5.jpg

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O Sarajevie można by godzinami - i tak pewnie wiele zostało już napisane. Jedno z nielicznych miast, na pewno jedyne w Europie z taką mieszanką wyznaniowo-kulturową. Na starym mieście obok siebie stoją meczet, po drugiej stronie uliczki synagoga, dalej kościół katolicki i grekokatolicki... Wszystko na przestrzeni 2-3 km. kwadratowych. Wszystko funkcjonuje i nikt sobie nie skacze do gardeł (aktualnie).

Na pewno warto. W podróży dla jednych liczy się droga, inni wolą zabalować jeszcze inni podziwiać widoki. Są też tacy co chcą poczuć inny klimat. To miasto go ma! Dla mnie, specyficzny i nieporównywalny w Europie z żadnym innym. Ani lepszy ani gorszy - po prostu inny. 

Reszta... - należy pojechać i "poprzebywać".

 

ihost_1441890091__6.jpg

 

ihost_1441890133__7.jpg

 

ihost_1441890166__8.jpg

 

ihost_1441890201__9.jpg

 

W Sarajevie fajne jest także to że można "zwiedzać" właściwie wszystko. Nikt nie patrzy na Ciebie dziwnie gdy chcesz obejżeć meczet w środku. Nie odróżniamy się wyglądem od autochtonów wiec zachowując zasady przebywania wchodzimy i jesteśmy. Coś co jest nie do zrobienia np. w Turcji bo wyglądem, zachowaniem z definicji jesteśmy TURYSTAMI.

 

ihost_1441890233__11.jpg

 

Niektórzy z nas pamiętają zapewne zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajevie w 1984. Stadion olimpijski jest aktualnie w ruinie, jest remontowany. Jedyne co przypomina o przeszłości to ...wieża gdzie płonął znicz.

 

ihost_1441890468__12.jpg

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dwóch dniach totalnego lenistwa i konsumpcji miasta (wspomaganej konsumpcja prawie wszystkiego co miasto proponuje - a nocnego życia Sarajeva też warto doświadczyć), ruszamy dalej.

Krajową M5 - polecam. Może jakościowo nie jest to "mistrzostwo" ale spokojna, pełna sympatycznych miasteczek i wiosek droga. Docieramy do miejscowści Travnik. Kilka godzin można by pewnie spędzić podziwiając uroki tego blisko 20-tysięcznego miasteczka. My ograniczyliśmy się do zamku który góruje nad grodem.

 

ihost_1441891195__13.jpg

 

Budowla udostępniana do zwiedzania, zadbana.

Śniadanko i pora ruszać dalej.Wspomnaine już wcześniej Cevapi.

 

ihost_1441891425__10.jpg

 

Malowniczą drogą docieramy koło południa do miejscowości Jajce. To większe miasto z ładną starą częścią.

 

ihost_1441891635__15.jpg

 

Pozostałościami starożytnej świątyni Mitry oraz wodospadem na rzece Piva. Chyba najbardziej rozpoznawalny (wpisany na listę UNESCO). Wysoki na ok 30 m.

ihost_1441891599__14.jpg

 

Przy dojeździe do górnego tarasu widokowego jest parking, zaraz obok stacja benzynowa. Jest tam krótki odcinek drogi jednokierunkowej (10-12m.) Przy pomocy którego wszyscy wyjeżdżają pod prąd do głównej drogi. Za zakrętem stał policjant i właściwie zatrzymywał "za koleją" wręczając mandaty z wypełnioną już częścią płatniczą - uzupełniając o niezbędne dane adresowe. Zatrzymano i nas. Trudno. Okazało się że to policjant motocyklowy, na co dzień jeździ na FJR 1300 służbowym. Tyle że aktualnie w sezonie urlopowym, pełni służbę za kolegę - radiowozem. Chwila rozmowy, opowieści, wzajemne serdeczności. A mandat...jaki mandat ???

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego dnia mieliśmy zamiar dojechać w okolice granicy z Chorwacją, by nazajutrz atostradami dotrzeć do Egeru. Powzięliśmy kirunek na Banja Lukę i dalej Gradiska. Wizyty w tym pierwszym mieście właściwie nie polecam. Rozwijające się, rozbudowujące miejsce, niewiele mające do zaproponowania. Przy wyjeździe na północ jest autostrada E661. W terenie miasta jest bezpłatna, potem jest już bramka. Jesli ktoś zamierza zatrzymać się jeszcze na terenie Bośni zaraz za granicą miasta musi zjechac na drogę M16 na pierwszym zjeździe. 300 metrów jest już za późno i równolegle do wspomnianej drogi będziemy jechać pustą autostradą. Inna sprawa że tutaj są one tanie i właściwie nie ma to większego znaczenia.

W miejscowości Nova Topola meldujemy się przed 16. Jest na tyle wcześnie że nie warto kończyć dnia. Poza tym okazuje się że nie bardzo jest jakiś nocleg do wynajęcia a  tereny przygraniczne są wybitnie "niebiwakowe". Szybki rzut oka na mapę i postanawiamy jechać na wschód drogą M14.1 do Slavonski Brod i nadrobić trasy zaplanowanej na jutro (skracając przejazd przez Chorwację. Przed 19 docieramy do wspomnianej miejscowości. Tuż obok przejścia granicznego jest bardzo fajny hostel. Nie ma tylko informacji iż tam się znajduje. Jest reatauracja. Dopiero zapytany kelner mówi że owszem, przecież wszyscy wiedzą że tutaj są najlepsze noclegi w mieście !

Może i wszyscy ale my tutaj nie bywamy tak często - odpowiadam - właściwie... nigdy nie byliśmy.

Wrowadzamy się w dobry nastrój lokalnym browarem a w jeszcze lepszy kolacją. Kuchnia tam znakomita. Nie pamiętam nazwy restauracji, ale jeśli by ktoś chciał skorzystać to gdzieś na śladzie garmin-owskim mam dokładne współrzędne. Motocykle z braku parkingu trafiają bezpośrednio na podjazd recepcji, a spotkany pół godziny później w restauracji miescowy policjant zapewnia o NAJWIĘKSZYM bezpieczeństwie.

Rzeczywiście - rano był wszysto, tak jak pozostawiliśmy. Cena za nocleg, bardzo dobrą kolacją i kilka piwek - ok 35 euro na dwóch.

Poranek następnego dnia to pierwszy dzień kiedy towarzyszy nam deszcz. Leje od samego rana i to pożądnie.

Na szczęście Chorwacji w tym miejscu jest jakieś 100 km., potem do M60 na Węgrzech i M6 właściwie do samego Egeru (ostatnie 20 km dojazd krajową). Im bardzij na północ - tym pogoda lepsza. Po wjeździe na autostradę przestaje padać, należało by nieco odpocząć.

 

ihost_1441893275__16.jpg

 

Przed Budapesztem aura daje nam do zrozumienia że jednak mamy pełnię lata i ...nie należy się od tego odzwyczajać. 

Krótki obiad w przydrożnej knajpce zakończony próbą pomocy miejscowym motocyklistom którzy stracili łądowanie w jednym z motocykli (dragstar). Nie pogadaliśmy gdyż chłopaki uparli się na węgierski - a nam jakoś słabo szło w języku przyjaciół, i wraz ze zmrokiem dojeżdżamy do Egeru. Bezpośrednio na znany camp Tulipan, namioty, prysznic i wieczorna włóczęga po mieście.

 

ihost_1441893611__17.jpg

 

Dla zainteresowanych - zakończyła się rewitalizacja rynku w Egerze. Miasto nie jest rozkopane, zachowało dawny urok - choć jest nieco bardziej BRUKOWANE.

Na drugi dzień zakupy w znanej piwniczce winnej, dwie godzinki na termalnych basenach i powrót do domu....

 

PODSUMOWANIE

Przejechaliśmy blisko 3500 km.

Dzięki skrupulatnym notatkom Wojtka (nigdy nie miałem serca do statystyk) spalanie małego bandyty wyniosło 4,3.

Jak pisałem wcześniej, oleju mimo ostrzeżeń nie dolałem i stan (nawet teraz) jest właściwy. Żadnych problemów z moto nie zarejestrowałem.

Tym motocyklem to mój pierwszy wyjazd i pomimo jakiś tam obaw okazało się że to wdzięczny turstycznie pojazd. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony !

Najfajniejsze odcinki dróg - na wyspie Dugi Otok, Makarska, dojazd skrótem do Medżugorie (Mostar), trasa Mostar - Sarajevo, doga do Travnik-a.

Największe rozczarowanie - Chorwacja; "tony" turystów, bezosobowy przemiał biznesowy.

Koszt całego wyjazdu - ok 2,5 tys/osoba

 

Pozdrawiam

Edytowane przez pawelkielce
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.