Skocz do zawartości

Krótki Wypad Nad Morze.


Gość Marqs
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Jako, że ani w maju ani w czerwcu nie wyszedł mi żaden wyjazd to postanowiłem wybrać się teraz. Żona kazała mi się spakować i jechać żebym jej nie zamordował swoim marudzeniem. Zatem zapakowałem się lekko, głownie bielizna i spodnie motocyklowe na zmianę, kondon, druga para rękawiczek i jazda.

 

Dzień pierwszy.

 

Wyjechałem 7 lipca około 5 rano. Mimo mocnego zachmurzenia pogoda zachęcała do jazdy. Szybko wydostałem się za śląska i uderzyłem w stronę Olkusza. Zaraz za Olkuszem zjechałem w stronę Skały, co by pośmigać po pięknych winklach. O tej porze, poza kilkoma dostawczakami, droga była pusta więc i radość z winkli wielka. Na dodatek zaczęło się przejaśniać więc banan z mordy mi nie znikał. Ale wraz ze zbliżaniem się do świętokrzyskiego napór chmur się zwiększał. W końcu w okolicach Szydłowa spadły pierwsze krople. Zatrzymałem się na porządne śniadanie, gorącą herbatę i założywszy kondona ruszyłem w stronę Lubelszczyzny. Padać przestało pod Annopolem. Przekroczyłem Wisłę i skierowałem się wzdłuż niej na północ w stronę Kazimierza. Widok nie był miły. Wyraźnie było widać dokąd sięgała woda podczas powodzi. Bure drzewa w sadach często do połowy swoich koron, zniszczone uprawy chmielu, kilka domów z wyraźnie zaznaczoną linią wody… brr… O tym, że nadal ludzie mają tam utrudnione życie świadczyły beczkowozy dowożące wodę pitną.

Po napojeniu „rumaka” i spożyciu energo mieszanki (Red Bull + Snickers) ruszyłem na Podlasie. W stronę przejścia w Sławatyczach. Stan dróg jakby się pogorszył… Okolica natomiast wręcz przeciwnie. Piękne widoki, pola, lasy, wsie rodem z filmu „Sami swoi” tylko z tych ich wspomnień zanim zostali przesiedleni ;) Babcie noszące chrust w wielkich chustach przewieszonych przez plecy. I od groma bocianów.

W Sławatyczach odbiłem na północ by wzdłuż granicy z Białorusią dotrzeć do Terespola. W połowie trasy „za zakrętem stali”… oczywiście straż graniczna. Chwila pogawędki, mówili że kilka dni wcześniej zatrzymali jakąś amazonkę która samotnie motocyklem dookoła Polski śmigała – szacuj dla tejże Pani. Jako, że mój bagaż nie był konkurencją dla Białorusina wiozącego od groma beczek na przyczepie, puścili mnie życząc szerokości.

Z Terespola uderzyłem w stronę Hajnówki a potem dalej na Białystok by wreszcie dotrzeć około 18 do Krasnego Lasu i skorzystać z gościny leśnika ;) Dzięki Radku.

Po 785 km plecy trochę dawały o sobie znać ale twardym trza być nie miętkim…

 

Dzień drugi.

 

Wyjechałem około 6. Skierowałem się na Supraśl dalej Sokółka i na Augustów. Idąc za sugestią kolegi z Mazur pojechałem na Olecko ale trasa nie szczególnie mnie zachwyciła. Natomiast dalej z Olecka na Giżycko i dalej Kętrzyn było miejscami baaaaardzo miodnie. Nawet miejscami asfalt zachwycał. W Kętrzynie omal nie skleiłem się na rondzie z Porsche Cayenne na rosyjskich blachach. Na moje szczęście do niczego nie doszło bo jak się później przyjrzałem na blachach mieli piękny napis FSB (Федеральная служба безопасности) czyli Federalna Służba Bezpieczeństwa. Nie wiem co oni tam robili i szczerze mówiąc nie wnikam ;)

Z Kętrzyna dalej na północny zachód do Bartoszyc by barwnymi drogami dotrzeć do Braniewa.

I tu mała refleksja. Drogi którymi jechałem mają niesamowity potencjał pod kątem motocyklowych wypraw. Kręte, w barwnym terenie. Mają tylko dwie wady:

1. Są wąskie jak ja p*****lę (512/507) i trzeba uważać na każdym zakręcie bo kiepski jest wgląd w teren a samochody z naprzeciwka lubią ścinać zakręty, nie wspominając o tirach.

2. Brak na nich czegoś co w cywilizowanym świecie zwykło się pokrywać drogi a nazywa się asfalt. I zamiast cieszyć się z jazdy trzeba walczyć z nawierzchnią, a wierzcie mi że czasami na tych drogach same dziwy…

Dziwy, a raczej kobiety uprawiające pewien proceder też były i to muszę przyznać konkretnej urody, a że ciepło było to i stroje skąpe miały… Temperatura jakby wzrosła…

Z Braniewa, zwanego także w żargonie wojskowym Braniewem, uderzyłem trasą przez Frombork i Tolkmicko na Elbląg. Po drodze zjadłem zajebisty obiad za przyzwoitą cenę. Pozdrawiam gburowatą barmankę, która na moje pytanie czy można płacić kartą zrobiła wielkie oczy i „słodkim” głosem powiedziała NIE! Co mnie kompletnie zdziwiło gdyż większość turystów kręcących się po Mazurach to Niemcy i Skandynawowie, którzy raczej kasę mają ale w plastiku.

Docelowo tego dnia miałem dojechać na Hel. Ale trasa zrobiona dzień wcześniej wdała się we znaki, dochodziła 14 więc stwierdziłem że nie ma co na siłę robić i zmieniłem port docelowy na Mierzeję Wiślaną. Dojechałem na sam jej koniec gdzie spiłem kawkę i zacząłem szukać noclegu. Mimo usilnych starań nie znalazłem pokoju na tzw. kwaterach bo nikomu się „nie opłacało” na jedną noc. Więc stwierdziłem że dam zarobić hotelowi i nie żałuję :D

 

Dzień trzeci.

 

Niestety czas naglił, pora było wracać. Z Krynicy Morskiej na południe. Niestety tu już wybrałem trasę krajową. I jadąc niespiesznie, robiąc sobie przerwy dotarłem krajową 7 do Nowego Dworu Mazowieckiego.

Po drodze wypiłem kawę z motocyklowym małżeństwem. Każde na swojej Viagro. Uderzali nad morze.

Jadę sobie jadę aż tu patrzę znak „Pole bitwy Grunwald”… No ja nie zajrzę?! Zjechałem te 15km i dotarłem na pole bitwy. Przygotowania do obchodów 600-lecia już trwały. Piękne miejsce na bitwę :D Złożyłem hołd i ruszyłem dalej.

Obok Nw. Dworu wstąpiłem do knajpy w Pomiechówku gdzie miałem się spotkać z Maćkiem (co niektórzy znają).

Po drodze przeżyłem szok, który jest tym większy dlatego że non stop czytam, słucham narzekania na kierowców puszek. Otóż, z ręką na sercu mogę powiedzieć że 80% kierowców widząc mnie w lusterkach ustępowali mi drogi. Szczerze mówiąc to już mnie zmęczyło dziękowanie im. Wielki ukłon w stronę „puszkarzy”. Oby tak dalej.

Noc spędziłem w Milanówku. Dzięki Maćku.

 

Dzień czwarty.

 

Tu już nic się nie działo. Krajową 8 która potem przechodzi w 1 dotarłem do Katowic. Zrobiłem 2000 km. Średnie spalanie na poziomie 5,8. Prędkość? Różna, od 80 po 140.

Takie wypady to ja lubię, niestety na dłuższy nie mogę sobie na razie pozwolić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO :D . Super wypad. Ale przede wszystkim gratuluję żony :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajna traska, dobrze że pogoda sfarciła. Gratuluję wyrozumiałej żony :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Super wycieczka...sam zbieram się na podobną od 5 kolejnych wekendów, ale zawsze coś mi w ostatniej chwili wypadnie..."ale co się odwlecze to nie uciecze" :D

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super wypadzik i ciekawa traska , będąc w Kętrzynie mogłeś zboczyc i zwiedzić sobie Wilczy Szaniec a małżonka miała chwile wytchnienia bo w domku tylko Junior został   ;)

 

Co do wypadu dobry i taki - ja to obecnie mam problem na krotkie latanko wyskoczyć.

 

Pozdro Marqs dla lubej i małego .

 

 

Edytowane przez zuluss
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.