Skocz do zawartości

Praga, Czechy, Sudety, Dolny Śląsk... Relacja Z Majówki


Neonkin
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Hmmm,

od czego zacząć?

Chyba od tego, że miałem duże ciśnienie na wypad w weekend majowy. Tak jak kolega Fido.

Założyłem temat ale tak do końca było utartego planu, ale w tamtejsze rejony planowałem się wybrać od zeszłego roku. Jak zwykle inne plany po drodze więc odkładany i to nie raz.

Raz podjąłem próbę ale jakoś nie dojechałem za daleko. Oczywiście do samego końca jak zwykle robota i robota. U mnie, jak i u kolegi Fida z tego co mi wiadomo.

W dzień wyjazdu zmieniałem jeszcze rano olej. Pakowałem się. Próbowałem też umieścić na Bandicie świeżo zakupionego gimbala ale by zmieścił się z nawigacją na kierownicy

i miał działać musiałby być z pół metra nad zbiornikiem.

Dałem więc sobie ostatecznie siana.

W międzyczasie dołączyła Ola, która ogarnęła nam nocleg. I to skutecznie. Jeszcze rozmowa z Fidem przed wyjazdem. Ostatnie uzgodnienia i start. Prawie. Zszedłem do motocykla.

Serwis olejarki i ustawienia. Zakręciłem kołem i coś chrobocze mi w tylnym kole. Mówię to lapidarne słowo O kur..!!! Łożysko? Tak wyraźne chrobotanie jakby się kulki przesuwały.

Przyszło mi do głowy, że to może łańcuch ale od zeszłego sezonu nic z nim nie robiłem. Chwila zadumy. Myślę dalej sobie, że nie zrobię tego Fidowi,

z którym już od miesięcy nawijaliśmy o wspólnym wypadzie. Nie miałem sumienia odwołać tego. Jadę. Przejadę parę kilometrów delikatnie i zobaczę. Może to łańcuch.

Przed sezonem był myty i nie wiem czy był właściwie naoliwiony. Ustawiłem jeszcze większe smarowanie i ruszam.Spokojniutko 60 km do pierwszego tankowania. No i kontrola.

Nadal chrobocze. Kur...

Telefon do Fida. Gadamy, gadamy. Wskazuje na to, że może to być jednak łańcuch. Telefon do obywatela Kwinta co by może łańcuch zdjąć u niego i zakręcić kołem.

Ewentualnie pożyczyć tylne koło hehe. On ma zawsze stan idealny i nawet rozmiar pasuje. Niestety Kwinto szalał na moto i wracał wieczorem a tu czas goni.

Postanowiłem, że jadę. Spokojnie. Najwyżej. Laweta w domu jest. Straciłem już i tak wiele czasu. Mieliśmy się zebrać u Pawcioja na grillu urodzinkowym i spotkać zresztą ekipy.

No to strzałka.

Moja nawigacja znowu robiła ze mną co chciała. Nienawidzę jej chwilami. Jej wybryki kosztowały mnie 30zł podróży trasą A4. Ale jakoś dotarłem.

W międzyczasie u Pawcioja pojawiła się ekipa, która wrąbała nasz (Fida i mój) kawałek ciasta. Wiem kto! Mam nadzieję że Wam smakowały nasze kawałki.

Co gorsza gdy dotarłem do Pawła nie czułem w okolicy zapachu grilla. Telefon do Fida co by sprawdzić gdzie jest i jak to możliwe że ekipy niet i co gorsza kiełbachy też.

Okazało się, że dojechał już i siedzi sobie w Jeleniej górze już jakiś czas na stacji żeby sobie odpocząć.Telefony po reszcie co by się odnaleźć. Okazało się że Ola i Pawcioj

w oczekiwaniu na nas ruszyli sobie na pizzę!

No to my z Fidem ruszyliśmy do hotelu i tam czekaliśmy na nich.

Z nudów zachęciłem Fida do kontroli mojego łożyska i wyszło, że mój łańcuch napięty jest jak struna i na 99,999 koma 9 to jego wina. Zrobiłem sporego karpia choć ucieszyłem się,

że to był powód. Ale ja z łańcuchem nie robiłem nic od minimum dwóch lat? I ile kilometrów zrobiłem nie było czegoś takiego. Ten mój łańcuch jakiś pancerny bo mam 50 tysi nalatane a to wciąż fabryczny.

I ja tylko raz w życiu napiąłem go tyci tyci i jak widać jeszcze za mocno. Gdy te żarłoki podjechali ustaliliśmy, że grill nadal aktualny bo ja i Fido głodni.

Pawcioj jedzie po swoją new brykę i nas troje dostarczy do siebie co byśmy mogli no wiecie, jakie procenty spożyć. To był grill urodzinowy Pawcioj dalej zwany Pawłem obchodził urodziny.

Jak zaplanowali tak zrobili. Ciut przed zakupy. Na ogrodzie w towarzystwie jego rodzinki i paru kotów siedzieliśmy sobie do późnych tam godzin nocnych. Tam zdecydowaliśmy się,

że jedymy prosto do Pragi. Co więcej Paweł jedzie z nami.

Ola ogarynała nam kolejny nocleg, proponując różne opcje. Więc na spokojnie. Na pewno rano mieliśmy podjechać do jego zakładu wyregulować nie tylko mój ale i Oli łańcuch co by mieć spokojne myśli.

Gdy tak już wesoło nam się robiło serdecznie uśmiech poleciał do Pawła żony co by nas odwiozła. Co też uczyniła a my jesteśmy jej bardzo wdzięczni za to, że nie przyszło nam z laczka iść.

W pokoju ostateczna rezerwacja następnego noclegu doszła do skutku. Najprawdopodobniej. Bo ja chyba zasnąłem od tych ustaleń Fida z Olą. Rano dnia następnego pobudka. Śniadanko.

Pyszne zresztą. Brak kawy :( . Ale poranne gawędzenie rozbudziło nas, nim spakowany przyjechał Paweł. Wskoczyliśmy na motocykle. I ruszyliśmy najpierw do kantoru po korony a potem załatwić te sprawy łańcuchów.

No i tu prym wiódł mechanik Fido. On rządził a my mu asystowali :) Ach! Co to była za akcja przed bramą zakładu Pawcia :). Mój Bandit uleczony a Oli Hondzia podregulowana.

Ruszamy. Kierunek Praga!!!

Zdecydowaliśmy się lecieć lądówkami co by posmakować tych winkli. A jest co podziwiać. Okolice zachwycają. Tam można się poskładać. Jedne z ładniejszych wiraży jakie w Polsce widziałem.

Czysty i piękny asfalt. Fajnie wyprofilowane zakręty. Czasami ładnie się zacieśniające. Normalnie miód, cud i orzeszki. Z tych winkli niestety nie do końca była zadowolona pewnie Ola.

Uważam, że bardzo dzielnie sobie radziła. I jakoś przyzwyczailiśmy się do częstszego spoglądania w lusterka. Ma zmodyfikowany podnóżek, znaczy bardziej dorobiony,

który pozwala jej jechać w protezie na motocyklu.

Niestety wyjątkowo przeszkadza w złożeniu. Więc musiała naprawdę uważać na to by nie zaznaczać na asfalcie nitek swojego przejazdu.

W drodze do stolycy Czech zajechaliśmy na Zakręt śmierci, który znajdował się w Szklarskiej Porębie.

Stamtąd ruszyliśmy dalej. Po drodze zaliczyliśmy jakiś zameczek Nový Stránov co by kawy uraczyć w jego restauracji ale jak się okazało pocałowaliśmy klamkę.

Zardzewiałą. Potem jakoś zrobiło się popołudnie, więc zatrzymaliśmy się w restauracji na obiad. Zaliczyliśmy jakąś knajpę blisko ronda i jak się okazało warto było. Fajne ceny z dobrym żarełkiem.

Dalej strzałka na Pragę, do której już zawitaliśmy późnym popołudniem. Za dużo się nie oglądając pojechaliśmy do hotelu. No dobra! Coś w tym stylu. Prysznic. Chwila by posadzić tyłek na czymś miękkim

i ruszamy w miasto.

Odkryliśmy, że Praga ma metro, no i będzie mały spacerek. Do metra! Tam mała rozkmina. Bilety w kasie czy w automacie? Jakoś bezpieczniejszy zdawał się automat. Bileciki w łapy i jedziemy na Stare miasto.

Wyszliśmy gdzieś koło Muzeum Narodowego na starym mieście. Kierunek Hradczany i Most Karola. Spacerek, Mc i kawa.

Trochę błądziliśmy starając się odnaleźć właściwą ścieżkę, która prowadzi do mostu. Tak jak wychodząc z metra ludzi było jak mrówków tak w tych uliczkach ludzi sporadycznie co nie napawało optymizmem,

że to ścieżka właściwa. Po chwili ni z gruchy ni pitruchy pokazał się most i ludzie. uffff

Truchtem na most. Parę fot a potem na Hradczany. Wszystko szło dobrze do momentu, aż okazało się, że nasz cel, który był w oddali leży na sporym wzniesieniu a co gorsza dość stromym.

Najbardziej dało się we znaki Naszej kuternodze, której chyba przy końcu sprawiło to już spory wysiłek. Weszliśmy tam gdy już się ściemniało i mogliśmy podziwiać Hradczany nocną, które są pięknie oświetlone.

Stamtąd też rozciąga się piękna nocna panorama Pragi i jej starego miasta. Mnie osobiście ten widok zachwyca.

Zeszliśmy jakimś skrótem i usiedliśmy w restauracji na barce. Piwo i rewelacyjna pizza sprawiła, że to był zajebisty wieczór. Niestety czea było wrócić do pokoju. Więc spacer, metro, spacer.

Kolejny raz Ola ogarnęła nocleg w konsultacjach z Fidem. Zostajemy jeszcze w Pradze! Huraaa

Dzień kolejny. Śniadanko, kawa i plan na ten dzień.

Wybraliśmy się do Hradu Karlštejn. Korony i najsłynniejszego czeskiego zamku.

Jak zaplanowali, tak zrobili.

Mile zostaliśmy zaskoczeni gdy wjeżdżając na parking główny w tej miejscowości zostaliśmy poinformowanie przez jego obsługę,

że lepiej byśmy u nich nie parkowali bo zapłacimy za każdy motocykl z osobna chyba ze 100 koron od sztuki. I wskazał nam na małą knajpkę motocyklową naprzeciwko w której parkowanie motocykli jest darmowe.

Zajechaliśmy. Zaparkowaliśmy i wypiliśmy sobie po piwku oczywiście bezalkoholowym. Ale to nie był koniec naszych zdziwień gdy okazało się, że na piętrze tej knajpy są szafki,

w których możemy zostawić nasze toboły pod kluczem i co więcej za darmo. Normalnie szok.

Potem spacerek pod górkę. Było stromo ale zdecydowanie krócej niż poprzedniego wieczora. Choć dalej podziw dla Naszego kuternogi.

Zamek prezentował się okazale choć wewnątrz już mnie osobiście nie zachwycił. Poszliśmy zwiedzać wnętrza. Jakimś cudem okazało się, że nie mam wyboru bo decyzje zapadły co więcej zostały już opłacone hihi.

Weszliśmy, zwiedzamy, podziwiamy.

Pawcioj się w pewnym momencie zaśmiał donośnie gdy nowo mianowana anglojęzyczna pani przewodnik użyła stwierdzenia, że wytrzymała tam najdłużej tylko jakaś Polka.

Pewnie Wam wyjaśni o co come on bo ja za bardzo nie słuchałem tylko byłem zajęty testowaniem gimbala.

Po wyjściu z zamku oświadczyli mi koledzy, że miałem zachować ciszę a nie pipać co sekundę kamerką włączając i wyłączając ją. Zdziwionyyy jakoś byłem @#$%^&*() :)

Ale pani jakaś taka stremowana była „podwiewaną sukienką”, że chyba nie zauważyła.

Mnie zdziwiło, że słaby wystrój tego zamku jak na ten najlepszy więc zwiedzania wnętrz nikomu nie polecę. Z zewnątrz spoko. Szczególnie, że jest się tam w dobrym towarzystwie.

No i oczywiście jak na złość zwiedzanie murów było zamknięte z jakiś powodów.

W drodze na dół zahaczyliśmy o małą knajpkę.

Porcje nie duże ale wyśmienite i ciekawe jedzenie. Moje to coś z kluskami i podane w białym sosie z potartym serem. Na początku pomyślałem ale mało. Gdybym jednak zjadł jeszcze pół to bym się okocił :)

Ola zamówiła coś po czym stwierdziła że została oszukana bo pomylili coś z czymś ale Fidowi to jakoś zupełnie nie przeszkadzało.

Do motocykli i z powrotem do Pragi.

Znaleźliśmy nasz pokój. Tym razem znacząco się różnił się od poprzednika.

Był dwupiętrowy. Czysty i schludny. Z tyci balkonikiem. Był właściciel. Miał bar!!! I lodówkę. A w lodówce 4 piwa. Szczena nam opadła gdy nasz barman wyprawowy Fido przygotowując drinki

poprosił o lód okazało się, że w zamrażarce też był. Rozkoszując się miejscem i drinkiem w rękach planowaliśmy wieczór.

Padło na fontanny. Kłopot polegał na tym, że było późno, chyba przed 20 więc trzea było się trochę spinać. Metro okazało się czasochłonne więc Ola i Paweł odkryli możliwości jakiejś tam taksówkowej aplikacji,

która Pawciojowi przypadła nad wyraz do gustu :)

Taksa podjechała a my do niej wsiedliśmy. Pojechaliśmy i zdumienie zarysowało się nam na twarzach gdy okazało się, że Czesi też obchodzą dzień pracy i fontanny nie działają i działać tego wieczora nie będą. :)

Nie byliśmy sami więc po krótkiej posiadówie zdecydowaliśmy się na nocne włóczęgostwo. Były zakupy, moje małe omyłkowe złodziejstwo pomidorów czy mały żarcik

Fida z zaginięciem mojej kamerki. Aż się zgotowałem. Zemszczę się!!! Choć cieszę się, że to był tylko żart :)

Szliśmy i szliśmy najpierw trochę tam a potem trochę z powrotem aż zaszliśmy do dobrej chodź brzydko naciągającej na napiwki knajpy.

Jakoś tak popsuło nam to urok tego miejsca, gdy kelner odbierając rachunek oznajmił Fidowi, że w Czechach chodź jak podejrzewam tylko w tym miejscu przyjęła się zasada,

że napiwiek powinien wynosić minimum 15% procent wartości rachunku. A ja zawsze sądziłem, że to forma uznania i jest dobrowolna i narzucenie tego jest wyłudzeniem.

Wstyd! Pierwszy i ostatni raz spotkaliśmy się z taką sytuacją w Czechach. Ale odwróciliśmy się na pięcie i wsiedliśmy do taksówki, którą oczywiście zoragnizował kto? Tym razem Pawcioj.

Wieczorkiem drinowanie i lulu bo powoli wracamy do kraju na ojczystą ziemię.

Poranek świetny. Kawa i śniadanko przy barze :). Aż nie chciało się wracać. Następny nocleg Harrachov lecz po drodze jeszcze Piekielne doły. Knajpa motocyklowa w skale.

Lecimy sobie winklując a to w górskich serpentynkach albo fajnych płaskich i przewidywalnych winklach.

Podziw dla Oli, która musiała się zmagać z tym podnóżkiem. Przy nawet delikatnych wychyleniach ostro tarła nim po asfalcie . Chapeau bas! Czego się nie robi dla pasji

W pewnym momencie gdy jechałem z przodu prowadząc najechałem na dziurę z kałużą. Tuż przed Piekielnymi dołami. Wpadł w nią też Pawcioj. I coś mu się wydarzyło z główką ramy.

Gdy się zatrzymaliśmy strasznie narzekał na to, że mu motocykl wariuje.

Przy piwku okazało się, że jakimś cudem poluzowała się nakrętka w główce ramy.

W Piekielnych dołach nasz mechanik Fido podjął się rozwiązania problemu za pomocą kawałka serwisowego wkrętaka i kamienia.

I co? Uleczył.

Wymaga kontroli i ciekawi jesteśmy finału ale mogliśmy kontynuować dalszą jazdę. Troszkę nas zdziwił fakt, że w tak słynnej knajpie nie mają kluczy do motocykli.

Tym bardziej, że knajpa wygląda na taką, w której nie tylko można się napić piwa ale też na taką, w której można znaleźć pomoc. Przynajmniej mnie się tak skojarzyło.

Knajpa fajna i śmiało można polecić. Szczególnie wieczorkiem bo tam chyba otwarte jest do późnych godzin nocnych. Nie honorują kart płatniczych. Tyko gotówa.

Czeska i Europejska. Klimatyczne miejsce i można do baru wjechać motocyklem. Troszeczkę się zasiedzieliśmy więc powoli ruszaliśmy w ostatni przystanek nim zawitamy do kraju

Harrachow. Podjechaliśmy pod nasz pensjonat. Na pierwszy rzut oka myśleliśmy, że będziemy mieli knajpę na dole ale nasze pokoje niestety były oddalone w innym budynku o kilkanaście metrów.

Fajny parkin dla motocykli. Miejsce schludne i czyściutkie. Choć zdecydowany brak ciepłej wody. Prysznic był orzeźwiający. Miejscówka i atmosfera miejsca zastąpiły tak mało znaczący szczegół.

Nad nami zaczęły się zbierać nie małe chmury burzowe, które tak szeroko zapowiadano lecz jak to mówią z dużej chmury mały deszcz. Powiedzenie sprawdziło się w 100%.

No teraz to co weszło nam już w nawyk. Żarełko z piwkiem w ręku.

Znaleźliśmy kolejną fajną restaurację. Jedzonko obfite i ciekawe.

Ja zamówiłem sobie coś hetmańskiego. Jakiś mix mięs i w zdecydowanie lepszym wydaniu niż w Chorwacji.

Paweł zamówił sobie żeberka, których mu naprawdę zazdrościłem.

Co zamówiła Ola? Kurcze nie wiem. Aaa chyba jakiś lokalny przysmak i jakiś słodki deser którego nie mogła dojeść.

Fido chyba jakiś gulasz z tym czeskim przysmakiem. Śmieliśmy się, że zbrakło go w tej restauracji bo jakiś koleś podajże to dowiózł i po chwili posiłki zaczęły się pojawiać na stole.

Warto jednak było czekać. Obsługa miła i atmosfera również.

Pełni wróciliśmy do pokoju i dokończyliśmy trunek, który towarzyszył nam przez całą podróż co by nie wozić go do domu.

Pawcioj chciał wracać do domku jeszcze tego wieczora lecz został z nami na tę jedną noc więc z dniem następnym wszyscy czworo wróciliśmy do kraju.

W Szklarskiej porębie krótki postój na zakup pamiątek i prosto do Pawła na poranną i wyśmienitą kawkę.

Chwila gawędy i krótkie planowanie tras na powrót. Żegnając się z Pawłem i jego żoną ruszyliśmy na Wrocław. W jego okolicach ostatnie wspólne tankowanie i na obwodnicach rozstanie.

Pierwsza odbiła Ola, parę jeszcze kilka kilometrów z Łukaszem i też rozeszły się nasze drogi. Zbynio do góry poleciał na Poznań a Łukasz jak mniemam na Wawę.

Dojechaliśmy chyba równocześnie do domu bo jak zameldowałem Fidowi, że jestem On również napisał, że właśnie wczłapał się do chałupy.

Majówka? Fajna, Zajebista i parę jeszcze miłych przymiotników. Pełen chillout pomieszany z beztroskim włóczęgostwem. Było parę przygód ale jeden dobry mechanik i spokojna głowa.

Był strateg od noclegów, mechanik, tłumacz no i ja starałem się ogarnąć część pamiątkową.

Podobno te wypady na spontanie są najciekawsze i ten z pewnością taki był. Żadnego ciśnienia tylko pełen luz i dobre towarzystwo

W tym roku lecę jeszcze raz. Nie wiem kiedy ale jak tylko będę miał czas wyrywam w tamte okolice. Liczę na ten sam skład a może i większy

:)

Film z wyprawy:

Edytowane przez Neonkin
  • Upvote 5
  • Downvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZDJĘCIA!!! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

yyyy? (^%$#@

 

a nie starczy dziennik wyprawy ;)

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... tort był nad wyraz wyśmienity :D

Jak to mówią, kto późno przychodzi sam sobie szkodzi :P

Masz rację, wszystkie wyjazdy na spontanie są najlepsze :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do taxi, o którym pisał @neonkin to chodziło o UBER-a. Koszt dojazdu z miejscówki wychodził bardzo podobnie jak metro na 4 osoby, a nie trzeba było dylac 2 km pod górę do stacji metra. Żadnej gotówki, wszystko poszło przez konto Google.

Polecam, super rozwiązanie.

 

Wysłane z mojego fona

Edytowane przez pawcioj
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

a nie starczy dziennik wyprawy ;)

nie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i ku... znow nie trafilem i z plusa jest minus, sorry naprawie.

 

 

 

Edit

 

Rachunek wyrownany ale skrobnij cos Zbysiu co bym mogl jeszcze tobie tego zamierzonego dac.

Please :)

Edytowane przez pioter
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja! Czytając, mam wrażenie, jakbym tam był z wami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja! Czytając, mam wrażenie, jakbym tam był z wami.

A nie byłeś?  :oczy:  :zeby:

 

A dla wytłumaczenia Zbysia :P nie wziął on aparatu tak samo jak ja więc działał tylko z kamerką ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja ale wymieklem w polowie wlasnie z braku fotek. Ale doczytam w wolnej chwili :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

yyyy? (^%$#@

 

a nie starczy dziennik wyprawy ;)

Nie...

Gdzie film???ile mozna czekać???

 

Wysłane z mojego KIW-L21 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem i ja coś nabazgrać od siebie, ale widzę wszystko już zostało napisane...

A nawet więcej! (Ten kawałek o naprawie za pomocą wkrętaka i kamienia mogliście odpuścić.) ;)

Edytowane przez fido-dido
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ OlaAla

 

Czytalem z ciekawoscia, podobalo mi sie ale takze sobie pomyslalem, polecasz to jedno czy drugie miejsce, czy to ten darmowy parking dla motocyklistow, czy miejsca na nocleg...

Mamy tu gdzies temat polecajacy takie miejsca i moze tak podac polozenie tych miejsc? Google Maps? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawa została dokonana przy pomocy oryginalnego zestawu kluczy Suzuki z mojego Bandita :) i Fidowych imbusów.

 

co do usterki to chyba poprzedni właściciel nie do końca wbił łożysko i przy uderzeniu weszło głębiej - stąd ten luz.

 

Moją relację mogliście śledzić na bieżąco i właściwie jak powiedział Fido - nic do dodania.

 

Ale film to by było miło obejrzeć Zbychu.

 

Wysłane z mojego fona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Ale film to by było miło obejrzeć Zbychu.

Też tak sądzę :)

 

Ale to jednak odrobinkę trwa :)

Edytowane przez Neonkin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super !!! Spontan w doborowym towarzystwie...czego potrzeba więcej  :zeby: . Najbardziej żałuję, że nie mogłem ... :zniesmaczony:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super !!! Spontan w doborowym towarzystwie...czego potrzeba więcej  :zeby: . Najbardziej żałuję, że nie mogłem ... :zniesmaczony:

Cypis ,dobrze prawisz !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetny jak zawsze ;) dobra robota Zbysiu

 

Wysłane z mojego SM-A510F przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i piknie !!! Jeszcze większy żal ,że się nie było,

a w sumie było blisko !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy żal, że się tam było, a nie było na filmie ;)

Opis relacji super, mimo że długa, to przeczytałem obie od deski do deski. A film jest wisienką na torcie. Na TYM torcie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ku..., co tu gadac!

Musze zmienic status.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troszeczkę się działo jak na te parę dni.

Ja uwielbiam rano wstawać i nie mieć planu.

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relacje super a filmik świetny.
Brawo Ekipa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.