Skocz do zawartości

Cienka Czerwona Linia Do Agresji Drogowej


BAN
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie regio na wypasie.

A jaka blok ekipa wraca, cyk i Norowarek.

Za blisko mam to nie biere;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z początku to chyba każdy z nas stara się uświadomić takiemu Kierowcy co zrobił źle. Jednak po kilku sytuacjach dochodzi się do wniosku, że to jak walka w wiatrakami lub gadanie do słupa. W większości nasz Naród nie lubi przyznawać się do błędu i brak w słowniku "sory/przepraszam mój błąd". A ilu mamy "znafców" przepisów drogowych i kodeksu, którzy wieloletnim stażem osiągnęli mistrzostwo w prowadzeniu puszki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz pewna pani nakrzyczała na mnie, że powinienem trzymać się prawej strony pasa. Zrobiła to zaraz z po tym, jak mało mnie nie staranowała wyprzedając z prawej strony, na krzyżowaniu, przy prawoskręcie. Dodam tylko, że chwilę wcześniej omijałem samochody w korku, z kierunkowskazem i wjechałem przed tą uroczą kobitę tuż przed linią ciągłą. Co zrobisz jak ludzie prawko w chipsach znajdują...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, szkoda naszego zdrowia, by wiecznie naprawiać świat. Pewnych rzeczy nie wyplenimy, a jedynie krwi sobie napsujemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj prawie urwałem, ale piszę tutaj w kontekście agresji drogowej. Mianowicie, dzięki zachowaniu zimnej krwi dojechałem do domu, ale przyczyna to rzeczony wybuch agresji, bo mi (i nie tylko mi, przede mną jechało auto) wyjechał dzban z posesji i zmusił do mocniejszego hamowania, gdyż załadował się od razu na nasz pas ruchu, pomimo pasa rozbiegowego. Zdenerwowany ominąłem dziada i cisnąc dużo za dużo na zakręcie, w złożeniu ok. 40 stopni, wyjechał kolejny dzban z posesji, który wjazd ma zaraz za łukiem. Zakręt jest tak zbudowany, że nie widać kto z niego wyjeżdża, ale tam także znajduje się pas do włączania się do ruchu, mimo to przyhamowuję,. Zacisnąłem dosyć mocno heble w złożeniu i oczywiście wyniosło mnie z zakrętu, ale się utrzymałem, dociskając przeciwskręt. Gdybym nie przyhamował to miałbym do wyboru kontakt z samochodem albo nasypem kolejowym wysokim na 10m (3 piętra). Znów mi dzbanek wyjechał od razu na pas ruchu, zamiast wbić się na pas rozbiegowy... I w tym momencie biję się wpierś, bo gdybym nie "wybuchł" przez pierwszego dzbanka, to by nie było tej drugiej sytuacji w tak drastycznym wydaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszczu, ciekawa strategia. Malo sie nie rozjebałem, cisne bardziej: D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też dawałem się ponieść nerwom, jak mi ktoś wymusił. Ale z czasem doszedłem do wniosku, że to tylko proszenie się o kolejne kłopoty. Można machnąć komuś ręką, zatrąbić i dać sobie spokoj najlepiej. Po co sobie psuć dzień :) A już mamy wiele przykładów gdzie narobiło się więcej kłopotu niż pożytku z błachostki.

Choćby to co wyżej deszczu opisał. Gdyby ominął i spokojnie pojechał nic by się nie stało.

 

W zeszły weekend dwa razy mi na czołówkę wyjechali. Raz tak, że po wszystkim miałem ciarki na rękach, jechałem rekreacyjnie i myśałem o nie wiadomo czym, a tu nagle zza zakrętu wypada mi burak, który stwierdził, że to świetne miejsce na wyprzedzanie kolumny samochodów. Ja po heblach, on też i jakoś się udało, nawet czasu żeby odbić bliżej pobocza i na machanie łapą starczyło :) Ale o wracaniu, doganianiu itd, nawet bym nie pomyślał. (A mam takiego kolegę -pozdro Marcin :D, który by wrócił spuścić łomot delikwentowi, kolega z branży górniczej i z niczym się nie patyczkuje).

Edytowane przez MetalBeast
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedys to nawet mialem takie szkolenie z policyjnym psychologiem. Punktow nalapalem, wiec trza bylo cos zredukowac, po prawka szkoda. 

 

Najmniej agresywni na drodze sa: 

- ludzie sukcesu, ktorzy wiedza, czego chca i zachowali swoje zasady - nie wdaja sie w niepotrzebne stresy, maja wazniejsze sprawy na glowie.

- ludzie majacy udane zycie rodzinne, malzenskie i sa spelnieni seksulanie - na nich ktos czeka w domu, wiec chca do niego cali i zdrowi wrocic. 

- ludzie, ktorzy otarli sie juz o smierc, sa po ciezkiej chorobie - dla nich zycie nabiera innego znaczenia, zaczynaja go cenic. 

 

Najbardziej agresywni na drodze sa: 

- ludzie bez sukcesu, sfrustrowani, zazdrosni o sukces innych - w tym o 5 metrow asfaltu przed swiatlami - chca kazdemu cos udowodnic, nikomu nie zycza i nie odpuszcza.

- ludzie przezywajacy kryzys rodzinny, malzenski, o nieudanym zyciu seksualnym - swoje frustracje i problemy osobiste przenosza na innych uzytkownikow drog, chca cos znaczyc i za wszelka cene wymagaja, aby sie z nimi liczono na drodze

- ludzie osamotnieni lub samotni z wyboru i z poboru - nikt na nich nie czeka, nie maja dla kogo zyc, stad zycie dla nich nie stanowi najwyzszej wartosci, sa sklonni do duzo wyzszego ryzyka i glupich akcji na drodze. 

 

PS: zeby nie bylo, ze ja taki idealny, to przyznaje sie, ze bylem wariatem drogowym (za jednym razem 21pkt), potem szeryfem drogowym z wewnetrznym przeswiadczeniem misji kierownika porzadku drogowego, przezylem na drogach wiele, bylem samotny, sprzedalem motocykle, opuscilem ojczyzne, musialem sie przesiasc z wypasionego Audi na prostego Fiata, przezylem zupki w proszku i tanie konserwy, w tym austriacka Gulaschsuppe z puszki, tfu, tfu... Zaliczylem chirurgie, neurologie, ortopedie... Kupilem Moto Guzzi - Kaputtzzi, kupilem Roller - gorzej sie juz nie da :) Kupilem se mietkie Kawasaki. 

 

Odnioslem sukces - przezylem i nie porzucilem swoich idealow, zmienilem sie, bo dojrzalem. 

 

Wiecie co? Szkoda zycia, bo tylko jedno jest, wiec zacznijcie je cenic i chronic. Szerokiej drogi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem człowiekiem sukcesu, jestem człowiekiem sukcesu, jestem człowiekiem sukcesu, jestem człowiekiem sukcesu, ..

 

 

A i życie seksualne :tancze:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, to już wiem, czemu ja taki spokojny na drodze zawsze jestem, bo wszystkie 3 punkty spełniam  :bunny:

I to wszystko chyba odnosi się również do agresji w działalności forumowej :takaemotka:

Edytowane przez Kukuryku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ja. Ale od tego czasu minelo juz troche i mimo wszystko sie sprawdzilo :D

 

Jakby kto pytal, to ja tez jezdze spokojnie, nawet na zakretach nie hamuje.

 

A tak na powaznie - skad sie wzialem na takim szkoleniu? 

 

W moim życiu miałem trzy takie sytuacje drogowe, o których sie do dziś wstydzę, gdzie właściwie ich eskalację sam sprowokowałem.

No cóż, młody gniewny byłem i chciałem walczyć z niesprawiedliwością tego świata i chamstwem na drodze, może to był u mnie syndrom Janosika i samozwańczego Szeryfa drogowego? Nie wiem, nie piję do nikogo, piszę tu o sobie. Potraktujecie to z przymróżeniem oka, albo jako ku przestrodze, albo jak spowiedź księdza Robaka.

 

1. Gość siedzi na zderzaku, ja jadę przepisowo i trzymam odstęp do poprzednika. Gość podjeżdża i robi przegazówki, błyska długimi.

Muśnięcie hamulca tylko zaostrzyło sytuację, a więc redukcja i najpierw noga z gazu, gdzie gość o mało mi nie wjechał do d... zderzaka.

Zaczął się więc wyścig moje Clio vs. stary Escort. Dwa kilometry pościgu, wyprzedzanie na gazetę, gość doszedł mnie przy skrzyżowaniu, gdzie była już kolejka na lewoskręcie. Wysiadł z auta, lecz zanim zrobił kilka kroków, by mi coś wytłumaczyć z pomoca kija bejsbolowego, ja zjechałem do rowu i omijając całą kolumnę bokiem i uciekłem. Spociłem się.

 

2. Ta sama droga, przeciwny kierunek, wieczorna przejażdżka rowerem z pełnym oświetleniem, kask, kamizelka. W lusterku (turystyk) zbliża się Civic, gość wyraźnie ma nerwy, bo z przeciwka parę samochodów, a ja uparty nie zjeżdżam do rowu, tylko trzymam się asfaltu, a on nie może mnie wyprzedzić. W końcu jestem pełnoprawnym użytkownikiem drogi czy nie? Pół metra od krawędzi dziurawej drogi i jadę swoje. Klakson, nawet parę razy, a ja jadę.

 

W końcu luka, gość daje po heblach i z ryjem do mnie. Pyskówka, gościowi język się plącze, musi się drzwi trzymać, a ja do niego: jak chcesz jeździć autem, to najpierw bądź trzeźwy! Trafiłem w dychę, bo gość wyraźnie chwiał się na nogach, a ja powiedziałem, że zadzwonię na policję, czy coś takiego, a gość do mnie: nie dojedzież do domu, zabiję cię! Odburknąłem: spróbuj! No więc w tył zwrot i rura, do domu ponad dwa kilometry, do znajomych cztery.

 

Wierzcie mi, ten gość mówił to serio, zawrócił i za mną. Na pełnej prędkości chciał mnie rozjechać, ratowałem się ucieczką do rowu, nawrót i ucieczka w drugą stronę. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy, ale udało mi się dotrzeć do pierwszej posesji i wjechałem przez uchyloną bramę, więc gość odpuścił i zwiał. Numerów nie pamiętam, nie byłem w stanie tego zapamiętać.

 

3. Trzecia sytuacja dwupasmówka Bielsko-Katowice, ograniczenie do 70. Ja ruszałem ze świateł, dosyć szybko, na prawym pasie ciągły się TIRy, więc pozostałem chwilę na lewym z zamiarem wyprzedzenia i zjechania w pierwszą lukę. Z przodu osobówki, z tyłu klakson i błyski, jakiś przedstawiciel handlowy Corsą. Zjechał przed nos TIRa, wyprzedził mnie prawym, gdzie właśnie chciałem zjeżdżać, wygestykulował, co mnie myśli i pojechał. 

 

Za pół kilometra to samo: światła, ruszamy żwawo, ciągną się TIRy, a w lusterku poganiacz w BMW, błyski, sygnał dźwiękowy, więc noga na gaz, i do pierwszej luki, puściłem dresa (w moim mniemaniu) i z powrotem na lewy i gaz do dechy. Tego było mi za wiele, nie odpuszczę! Ja też potrafię! Ledwie nabrałem prędkości, a w lusterku kolejny poganiacz, błyski, sygnały, Vectra. Co za ludzie, myślę, wciskam gaz do dechy, szukam luki, ale nie mam zamiaru kolejnemu odpuszczać, tylko dlatego, że mam mniejsze auto. Spojrzenie w lusterko, błyski, sygnały, dyskoteka ze światłami, bo to Vectra, policyjna zresztą. 

 

Zjazd na pobocze i zaproszenie z dokumentami do wozu. W środku Pan Władza do mnie... : Panie, aleś pan to spierd...! Myśmy to BMW gonili od trzech kilometrów, a pan się tak wystawił. Tamtego mamy na filmie, ale pan tak pojechał, że musieliśmy pana ściągnąć z drogi! Efekt: 21 punktów i 1200PLN.

 

Zapisałem się na szkolenie, żeby zdjąć 6 punktów i cały rok jeździłem z jajkiem na gazie. Tak uleczona została moja głupota, syndrom pouczyciela, Janosika, Zorro i szeryfa drogowego. Po tym wszystkim najbardziej boli mnie duma, ale zacząłem po prostu jeździć inaczej. 

 

PS: Ja w tym wątku nie rzucam kamieni dlatego, bo nie jestem bez winy i czasem tez cos mimo wszystko odwalę. Napisałem to tylko ku przestrodze, bo życie jest zbyt piękne, by je marnować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja po 50.000km motongiem mam wywalone na to.

Olewam i tyle, gazu daję co dziadek więc odpukać zawsze wyhamuję, raz na ruski rok też mi się zdarzy, to przeproszę.

Ostatnio jechałem jakiś z mufazą umysłową, lewoskret dostał zielone mijam fury nie patrząc, że prosto też dostało zielone między samochodami na styk poszło, że się kierownik wystraszył jak cholera, wszystko może przy 20 na godzinę więc paniki nie było.

Przeprosiłem, ciśnienie mu spadło tak, że nawet ustąpił mi dwa światła dalej.

 

Jak ktoś mi nie robi akcji, że sekunda do śmierci była to nawet mi  się nie chce puszczać filmów na psiarnię bo trzeba potem po sądach po kraju całym latać, to, że nie trzeba to mit.

Sędzia ma w dupie, musi potwierdzić, czy widziałem misia czy nie widziałem itd...

A akcje są niewąskie tak, że ciśnienie skacze.

Ostatnio niedaleko Kwinciora koleś zawraca na zakazie, zajazd drogi tym co na głównej + przejście dla pieszych na czerwonym.

Nauczyłem się taki szit na kilometr wyczuwać więc miałem 40 a nie 150 i minutę sobie mogłem potrąbić.

I za każdym razem jak ktoś coś odwala to się okazuje, że powolność mojego poruszania pozwala mi uciec, pomyśleć, zatrzymać się itd.. a i tak jestem w robocie w 15 min zamiast 50 minut.

 

I podsumowując przydługi bełkot kolesia co na gmolach ma piłki tenisowe :P prędkość + czilout = nie mam takich problemów i potrzeby edukowania ludzi.

Dodatkowo po tym jak zobaczyłem gościa co suzą parkował w kole puszki bo mu wymusił puszkarz na lewoskręcie i fakt, że tylko prędkość go uratowała bo się poobijał a nie zabił tym bardziej przekonuje mnie do tego, że jak chce sobie człowiek żyć w zdrowiu to się nie zapierdala :)

  • Upvote 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie się poczytało. chill to najlepsza opcja, ale co zdecydowanie odradzam a czasem się widzi, to pomysł genialny, żeby kogoś przyhamować motocyklem w nerwach.

Niby nie Australia ale szacunek/obawa do cięższego, większego pojazdu jakiś musi być, moto do puszki, osobówka do ciężarówki. Ktoś drugi też może być w nerwach i po prostu jebnie. Mam kolegę co mu w dupę wjechali (puszka w puszkę)  to się wziął i przyyebał drugi raz na wstecznym i suma summarum to on miał lipę i wytłumaczenie, że  nerwa nie pomogło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.