Skocz do zawartości

Początki bywają trudne. Zwłaszcza, jak nigdy nie jeździłeś.


maniomen
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, oprócz tych, których nienawidzę.

Tego zdania używam w moich głupich filmikach, które wsadzam do internetu, ku uciesze własnej, w ramach zajęcia czasu w momentach, gdy nie mam co robić, a głowa szumi od pomysłów.

Ale nie o tym chciałem powiedzieć, a o tym, jak zaczęła się cała moja historia z jazdą na jednośladach. Oczywiście nie wspomnę o siedzeniu na motocyklach policyjnych, jak jeszcze dłubałem w nosie i ssałem kciuka, oraz o zdawaniu na kartę motorowerową na policji, a następnie walką z wydziałem komunikacji, aby ci mi przerobili tekturkę na plakietkę, a i z tym były problemy, bo się okazało, że powstała w 2013 roku straszna dziura prawna, w której ja się wtedy znalazłem. Plakietkę sobie wyrobiłem, żeby mieć jedną rubrykę więcej zapchana w dokumencie, a potem długo nic. Podziwiałem maszyny, oglądałem filmy, uczyłem się podstaw, jak się jeździ, jak hamuje, jak skręca, aczkolwiek jako że jeżdżę głównie nadal na moim Junaku, co osiąga w porywach 70 na godzinę, a rekordowo jechał licznikowe 100 km/h, GPS'owe 85 mniej więcej, to nadal uważam, że nic nie umiem, w porównaniu z innymi kierowcami.

No i nadszedł ten moment. Ten impuls, który zaczął formować kulę śniegową, która z hukiem skończyła... na asfalcie. Ale o tym w połowie mojego opowiadania, a więc usiądźcie panie i panowie, chłopcy i dziewczęta, czas na bajkę o głupim chłopcu, który porwał się na wyprawę dookoła mieściny, aby zaszaleć na swoim złomku.

Szukałem w okolicach Pruszkowa jakiegoś sklepu z akcesoriami motocyklowymi, gdzie popatrzyłbym na sprzęt. Nic takiego nie rzucało mi się w oczy, więc przeglądałem sobie internet. Wiadomo, lepiej czasami na raty kompletować sprzęt, a potem na koniec zakupić wisienkę na torcie, czyli motocykl. No ale sklepu żadnego nie widziałem, to sobie dałem spokój. Po jakimś czasie, gdy bodajże kończył się rok 2015, rozeszły się plotki, że w Pruszkowie ma powstać najbardziej zaawansowany salon z warsztatem, sygnowany logiem Junaka. Ogólnie byłem bardziej nastawiony na chińskiego Rometa, ale skoro postawili salon konkurencji w mieście, to podjechaliśmy z tatą w styczniu bodajże do salonu, aby zobaczyć, jak to wszystko wygląda. No i były to ładne maszyny. Dla mnie, bo ostatnio macałem motocykle parę lat wcześniej, gdy jeszcze matury nawet nie miałem, więc nie wiedziałem co to jakość, póki nie pojechałem do salonu Triumpha i Indiana. Zwłaszcza w oko wpadły mi Junak M16 i M11. Bydlaki. Ale na moje możliwości, jedynie mogłem pomarzyć o Junaku 902. Szary grafit w macie. Cacko. Jeszcze gdzieś miałem zdjęcie, jak siedzę na nim i się cieszę, ale nie pokazuje tego. Tata sobie porozmawiał z głównym sprzedawcą, ja popatrzyłem na wszystkie maszyny, no i wróciliśmy do domu. Po prawie połowie roku, jak już lato się zbliżało, zauważyłem, że jest sklep na tyłach budynku urzędu skarbowego. MotoMagnus, który nie wiem jakim cudem, ale miał ubrania sygnowane swoim logiem. Ba! Nawet skuter ich marki jeździ jeszcze po okolicach Pruszkowa i czasami mam okazję na niego patrzeć. Mieli podstawowy sprzęt na jednoślady, więc pierwsze, co kupiłem, to rękawice, takie al'a crossowe, z długim mankietem, cienkie, z jakimś plastikowym protektorem na kostki, skórzanymi zgrubieniami w newralgicznych miejscach i wentylacją na palcach. Kupiłem je za niecałe 100 zł i po miesiącu/dwóch wróciłem tam, porozmawiałem z miłą sprzedawczynią i kupiłem kask szczękowy, bo jakoś tak one najbardziej mi pasują. Mam taki krzywy łeb, że do integralnych, jednoskorupowych, ciężko mi głowa wchodzi, a jak wejdzie, to lata na głowie jak pilot myśliwcem w trakcie pokazów. No i w domu zaczął się szum, bo w rodzinie wszyscy, co wsiadali na motocykl, kończyli marnie, albo przynajmniej w szpitalu. Wujek miał wypadek na starym Junaku, do tej pory części leżą w piwnicy. Jawę też ktoś z rodziny skasował. Tata zawinął się na drzewie... Ale dzięki temu poznał moją mamę, która go opatrywała w szpitalu, przez co powstałem ja i mój brat. A czy to jest dobrze dla świata, to już kwestia perspektywy, he he.

Także sprawa ucichła, ja dyskretnie oglądałem pojazdy w internecie i szukałem swojego wymarzonego krążownika w pojemności 50ccm. Barton Volcano mi się podobał, ale się okazało, że to to samo, co Junak 902, więc poszedłem do salonu Juaka i zamówiłem jednoślad. O ile go będą mieli, ponieważ był już październik i końcówka roku. Znaleźli mi egzemplarz, podobno ostatni z tego rocznika, więc "panie perełka" i odebrałem go. Wstępnie powiedzieli mi przy zakupie, który przycisk jest od czego i co jak działa w skrócie. Kij że musiałem za maszynę zapłacić przed zobaczeniem jej, bo nie będą sprowadzać jej, jeżeli jej nie kupię, bo sprowadzenie go z "niewiadomoskąd" kosztowało mnie dodatkowo 200 zł. Ale przyjechał, postawiłem go przed sklepem i zaczynam go pchać. Sprzedawca się zdziwił, bo myślał, że zostawię go u nich i wrócę, jak będę mieć tablicę i ubezpieczenie. Ale stwierdziłem, że 4 kilometry do domu to nie dużo i powoli sobie do domu dojdę. No i wtedy sobie uświadomiłem, że pchanie tego bydlaka, mimo że waży tylko 114 kilo chyba, jest wymagające. Było chłodno, kurtka i bluza wylądowała na kanapie i przy koło 10 stopniach pchałem go w samej koszulce, mając jeszcze kupioną plandekę w saszetce. No i myślałem, że będzie to załatwione po cichu, żeby nikt nie widział. Motorower postawiłem pod słupem, plum... Gołąb mi narobił na świeżo kupioną maszynę. Normalnie mózg mi eksplodował i bluescreen się załączył, ale pędem starłem ptasie wyroby i zacząłem go pakować i kolejna niespodzianka! Ponieważ mama wróciła wcześniej z pracy i zobaczyła mnie przy maszynie. Powiedziałem jej wtedy, że to nie mój, że pożyczony i nie wiem, czy go wezmę. Prawda wyszła po kilku dniach, także tajemnicę szlag trafił, a rodzina bała się, jak tylko do maszyny podchodziłem. Ale powiedziałem, że to 50ccm, że to nie zapieprza, że jak mam zginąć to i tak zginę, nawet w domu i takie tam. Tata powiedział, jako jedyny doświadczony w domu w tych kwestiach, że jak wróci z pracy to stanie przy mnie i będzie mnie instruował, jak ogarnąć maszynę. Jak poszedł do pracy to ja wsiadłem na niego i był problem z odpalaniem. Jak już odpalił, to pojechałem sobie po ulicy obok mnie, ale nie mogłem zmienić biegu. Nie mogłem wrzucić drugiego biegu. Po zgaszeniu silnika wchodziły, ale na włączonym nie. Nie licząc tego, że po pięciu minutach umiałem już jeździć na pierwszym biegu, to zadzwoniłem do serwisu i powiedzieli, że w razie czego, żebym przyjechał to sprawdzą maszynę (Kurde. Maszyna źle działa i przyjedź na niej. Kij że może się coś urwać, dawaj pan do nas, może po drodze pan zginie i nie będziemy sobie panem głowy zaprzątali). Gdy byliśmy gotowi, chcemy go odpalić, ale paliwo się skończyło. Nówka w końcu. Ich nie tankują do pełna. Szybka wycieczka rowerem na stację i paliwo było, maszyna odpalona i zrobiliśmy tak: Tata jedzie rowerem obok mnie, potem, żeby unikać głównych ulic, przemkniemy w jednym miejscu po chodniku i będziemy na miejscu. Po drodze o dziwo wskoczył drugi bieg i nagle nauczyłem się owe biegi zmieniać. Za drugim skrzyżowaniem, jak zahamowałem przed zakrętem, ciężarówka za mną poślizgnęła się na liściach i prawie mi w tyłek wleciała. Ale stanęła. Uff... Na miejscu zwalili winę problemu zmieniania biegów na za wysoko stojącą nóżkę, co prawdą się okazało nie być, ale trudno. Ogarnąłem po pewnym czasie obsługę skrzyni, ale może napiszę na końcu tej historii, jak się u mnie zmienia biegi.

Także nadszedł weekend. Postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę po ościennych miastach, żeby silnik na różnych obrotach popracował, dotarł się dobrze i takie tam. Prowadzić miał mnie brat z tatą, którzy siedzieli w samochodzie. Ja miałem jechać za nimi swoim tempem i wrócić bezpiecznie do domu. Ale zaczęły się problemy. Silnik po zagrzaniu, na luzie gasł. Obroty powoli spadały, aż gasł. Najlepsze jest w tym to, że na ssaniu się nie jeździ, a ja pół drogi na ssaniu przejechałem, bo inaczej nie chciał jechać. No i cóż. Pogoda zrobiła się wujowa, chmury naszły, ale jechałem, bo nie padało jeszcze, a asfalt był suchy. Tak chyba do Grodziska dojechaliśmy, zrobiliśmy pętelkę i sru do domu. Już byliśmy na granicy Pruszkowa, ale zaczął padać deszcz. Lekko kapał, ale jednak zepsuł dzień. Wariujące obroty silnika, dziwnie działający silnik, prawdopodobnie źle reagujący na błędną regulację gaźnika, doprowadził do uślizgu na rondzie (Po prostu plastikowa opona zatańczyła breakdance'a). Nie jechałem agresywnie, ale z falującymi obrotami silnika, na rondzie, przy wilgotnej nawierzchni, to przepis na katastrofę. Poleciałem na prawy bok. Wygięło mi bolca od blokady hamulca nożnego, porysowałem wydech, ciężarek na kierownicy, lekko bak, złamałem lusterko i gdzieś uciekła sprężynka od aktywatora światła hamowania. Jednoślad nie chciał odpalić, a jak spojrzeliśmy na zegary, to po tak krótkiej przejażdżce okazało się, że po przeliczeniu jednoślad palił ponad 20 litrów na godzinę, bo zjadł całe paliwo, jakie miałem wlane do baku. Na stacji dolaliśmy paliwa, ledwo nadal odpalał, a następnego dnia zadzwoniliśmy do serwisu, żeby to gówno zabierali (tak dosłownie nie powiedziałem, he he) i naprawili swój błąd, bo źle działał i się przez to wyrżnąłem. Także w ramach gwarancji, za transport busem nie zapłaciliśmy, za przejrzenie maszyny i naprostowanie tego i owego też, ale tutaj zaczęły się schody. Gaźnik działał lepiej, ale i tak źle, aż w końcu sam go zacząłem regulować na słuch. Na dodatek, jak chciałem zamówić lusterko na swój koszt, to się okazało, że niecały rok od premiery rocznika, nie mają już na magazynie lusterek do mojego złomka. Także po dłuższym czasie sam postanowiłem zamówić zamienniki zamienników i zacząłem z dystansem podchodzić do tamtego serwisu.

Po tamtej historii nauczyłem się trochę więcej pokory, jeździłem przez jakiś czas z oporem, ale rozeszło się to po kościach i przez cały listopad, dzień w dzień jeździłem po okolicach, aby dotrzeć silnik i oderwać się od szarej rzeczywistości. Było zimno, ale fajnie.

I to by był koniec tej ciężkiej przeprawy, która swoją dalszą część ma aż do początku roku bodajże 2018, gdy zrezygnowałem z serwisu w salonie, a sam salon chyba upadł i go zamknięto. Teraz Junaka sam naprawiam, o ile jest to możliwe, aczkolwiek aż tak się o dziwo nie psuje. Tylko od nowości rdzewieje.

A teraz bonus, czyli instrukcja obsługi chińskiej skrzyni biegów, z silnika 139 FMB. Podobno w tych małych silnikach to częsty problem.

Jedynkę wrzucasz spokojnie.
Dwójkę możesz wrzucić na mocnym przygazowaniu przy ruszaniu, albo jak stoisz, puść sprzęgło tak, żeby szarpnęło jednośladem, ale nie ruszył i jednocześnie pociągnij dźwignię.
Trójka wchodzi dobrze.
Czwórka też.
Z czwórki spokojnie schodzi.
Na trzecim biegu dwa razy doszło do zablokowania w martwym punkcie. Dźwignia ani drgnie, trzeci bieg się świeci, a ja sprzęgło i na rozpędzie w boczną dróżkę i kombinuję, jak odblokować skrzynię.
Z trójki może wskoczy na dwójkę, może na luz.
Z dwójki luz wrzucisz jak jedziesz, ale jak stoisz to wskoczy jedynka.
Jak olej jest stary, zużyty, to wrzucenie luzu jest utrudnione, najlepiej wtedy wrzucić trzeci bieg i depnąć przez dwójkę, aż do luzu.
Według instrukcji olej powinien być wymieniany co 1500 kilometrów, aczkolwiek już po przejechaniu 800/1000 kilometrów biegi ciężej wchodzą, więc uważam, że 1000 kilometrów to bezpieczne maksimum, żeby silnika nie zajechać.

No i to by było na tyle. Do zobaczenia i cześć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz talent do opowiadania chłopie ;). Urzekła mnie Twoja historia zwłaszcza to pchanie 4km nowego moto do domu ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj junak jednak waży tylko setke z kawalkiem. Jakbym bandita musiał tak pchać, to pod domem byłbym jak Pudzianowski nadmuchany. I martwy przez najbliższy tydzień zapewne, he he.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz chłopaku gadane. Przyjemnie się to czyta, ale nie jestem pewien czy to się nie kwalifikuje pod poważniejszy dział tj: "Ale urwałem" :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

downloader.php

 

Bedzie jakis skrót relacji?

  • Like 1
  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyglebił się chłopak 50ką na rondzie czy coś :D

Edytowane przez kem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, kem napisał:

Wyglebił się chłopak 50ką na rondzie czy coś :D

No coś takiego w skrucie, he he.

 

A mogłem od razu tak napisać. Czasu bym nie marnował i klawiatury nie zużywał, he he.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to z 50kami nie ma żartów. Za czasów młodości pierwsza moja przejażdżka nowo-zakupioną używaną motorynką i pierwsze prawie zejście na kolano i pierwszy prawdziwy szlifff.

Nigdy nie zapomnę tych babć które krzyczały, że zabiłem się. Oczywiście otrzepał spodnie z kurzu, z kopa odpalił motorynę i pojechał dalej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękna opowiastka , w pracy przy kawce dobrze się to czyta 😅

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, kem napisał:

W sumie to z 50kami nie ma żartów.

 Oczywiście otrzepał spodnie z kurzu, z kopa odpalił motorynę i pojechał dalej :D

Szkoda, że na większych pojemnościach tak pięknie nie ma. 50 niby awarynja, czy stara, czy nowa, ale jako że silnik mały i nie wystaje, to jak się koło nie urwie, albo łańcuch, to można jechać.

 

A w większych to jeszcze dochodzi impet cięższej maszyny. Także otrzepać spodnie po szlifie na dużej maszynie można, jak już ze szpitala wyjdziesz i motocykl w grobie pochowasz, he he.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękne opowiadanie, jak sie kupuje chinczyka na pierwsze moto to kapcie odrazu sie zmienia na markowe, bo doswiadczony kierowca jeszcze jakos pojedzie ale świeżak potrzebuje miec pewną przyczepnosc.
Sam waże 65kg i jestem niski, raz mi sie z wlasnej glupoty zdazylo pchać bandita i byla to droga krzyżowa.
Teraz jeszcze raz przemysle kupno junaka rcr dla żony chyba, że zacznie mnie irytować to wtedy napewno jej kupie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A można to w 3 zdaniach?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Irek76 napisał:

A można to w 3 zdaniach?

 

Kupiłem chińskiego Junaka, który jak się okazało, dobrze przeglądu zerowego zrobionego nie miał.

Mimo wstępnych problemów, ruszyłem na krótką wyprawę wraz z obstawą, ażeby dotrzeć trochę silnik, aczkolwiek nierówno pracujący silnik i niepewna pogoda sprawiły, żem był na rondzie się przewrócił, ozdabiając asfalt lakierem z wydechu i baku.

Mechanicy niby wzięli jednoślad w ramach gwarancji na kontrolę i regulację, aczkolwiek nie zrobili tego idealnie, przez co powoli zaufanie do nich wziąłem byłem traciłem.

Prosz. W trzech z daniach, jak pytałeś, tak otrzymałeś.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.