Skocz do zawartości

Krótka historyjka o Ciechanowie i tamtejszym zamku.


maniomen
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich ponownie, panowie i panie.

Jako że już w powitalni zawarłem dużą część tej historii, o czym możecie przeczytać w linku poniżej, jak dobrze go wkleję, to teraz opowiem resztę, a mianowicie fragment zamkowy, co nie było koniecznie ciekawe, aczkolwiek ja to ja, czasami naginam zasady na swoją korzyść.
 

 

Mam nadzieję, że link zadziała.

 

Ogólnie to mam pomysł, aby publikować krótkie historyjki, powiedzmy raz na tydzień, z moich wypraw, żeby zająć się czymś, zanim sezon porządnie się zacznie. Nie działo się ogólnie za dużo ciekawych rzeczy, ale trochę zdjęć porobiłem, a to też swojego rodzaju atrakcja, może chętnie popatrzycie. Nie było ich też wiele, aczkolwiek przez dwa lata, że znalazłem tyle czasu, to i tak cud. Nie wiem, czy w obecnym sezonie dam radę cokolwiek pozwiedzać, bo na razie mam tylko czas na pół godziny wyjechać banditem, albo Junakiem raz na tydzień, zrobić kółko po slalomach dookoła miasta (są aż dwa. Może trzy. A potem 10 kilometrów prostych dróg). Może w sierpniu wyskrobię trochę czasu, to i tatę nagrodzę za to, że się ze mną tyle lat użerał i zabiorę go ze sobą. Tylko mu najpierw odzienie kupie motocyklowe, co by w szmatach nie jechał. O ile bandit się nie zepsuje, bo znając moje szczęście...

 

Także zaczynamy historię, która już się zaczęła.

 

Dojechaliśmy do Ciechanowa. Przejechaliśmy kawałek ślimaczym tempem, rozglądając się dookoła. W końcu ze strefy zabudowanej wyjechaliśmy i ujrzeliśmy zamek. Fajnie się prezentował, aczkolwiek nie było żadnego demona przed wejściem, więc nie musiałem wyjmować miecza i nakładać olejków na srebrną klingę, he he. Spojrzałem na tamtejszą tablicę, odetchnąłem, bo plecy już padały. Nadmiar gratów, razem z kaskami, spakowaliśmy do mojego kufra i jej torby przywiązanej do kanapy, zabezpieczyliśmy wszystko mniej więcej przed kradzieżą i poszliśmy pod zamek. Idziemy, idziemy, ale tak początkowo nie wiedzieliśmy, które wejście jest tym właściwym. Główne wejście zamknięte, idziemy dookoła się przejść. Wracamy, a tu niespodzianka. Jakaś grupka, bodajże nauczycieli, przyjechała rekreacyjnie do zamku na zwiedzanie. Podszedłem do nich i się wtopiłem w tłum, wchodząc za nimi. Kuleżanka mnie dogoniła i zaszliśmy do recepcji. Rozejrzałem się, kupiłem bilet i przy okazji, że miałem parę groszy przy duszy, kupiłem na pamiątkę książkę z zabytkami, które mają na swoim składzie. Chciałem ogólnie przejść się swobodnie po ceglanej placówce, aczkolwiek zaproponowano mi, że w cenie mojego biletu mogę się przejść z grupą wycieczkową, razem z przewodnikiem. Skorzystaliśmy.

Swoją drogą, skoro już czekam na przewodnika, to fajna była rozmowa z pracownikami. Dokładnie jej nie pamiętam, ale to było coś takiego:
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Bilet na zwiedzanie zamku, wież, poproszę.
-Ma pan jakieś ulgi?
-Chyba nie...
-To ma pan studencki.

Także dziękuję pracownikom, za hojność. W ramach wynagrodzenia odwdzięczyłem się zakupem książki. Oby poszło na renowację i dbanie o zamki. Bo w różnych miejscach byłem, ale zamki to moje ulubione konstrukcje. Zawsze chciałem zbudować swoją fortecę, coś jak zamek, ale forteca, z wielkim murem na kształt kwadratu z zaokrąglonymi narożnikami i wielkim budynkiem w środku, z którego wychodziłyby dwie chude wieże. Jest to mój projekt z uniwersum, które piszę, ale jak wiadomo, trochę mnie by to kosztowało, także pozostają marzenia i bujna wyobraźnia, bo bez niej to chyba już dawno bym umarł od nic nie robienia. A tak siadam i otwieram w głowie książkę z nowymi historiami (Na przykład jak morduję całą klasę i potem szkołę, bo nienawidziłem gówniarzy, mimo że sam jednym z nich byłem, ale spokojnym i dobrze się uczącym. Albo i nie. W sumie to szkoły nie lubię, a dobre oceny miałem tylko z podstawowych rzeczy. I nie, nie potrzebuje psychiatry. Jakbym poszedł do psychiatry, to by od mojej głupoty zwariował, he he. Ewentualnie historie o smokach i lataniu też są fajne. Nie tak jak mordowanie znienawidzonych wrogów i klientów w obecnej pracy, ale pomarzyć można).

Plan był taki, że będę szedł za przewodnikiem, a gdy skończy przemawiać, to zrobię parę zdjęć, wrócę do grupy i tak przez całą trasę. W punktach kontrolnych były pieczątki, które sobie przybijałem na pamiątkę w książce i szedłem za nimi. Miałem trochę trudno, ponieważ plecak na plecach nie ułatwiał manewru po ciasnych pomieszczeniach i schodach, jednak skoro już go wziąłem, to nie będę narzekać. We wieżach była masakra, ponieważ ludzi było sporo, aczkolwiek przez większość czasu sobie radziłem. W pewnym momencie nasze drogi z kuleżanką się rozeszły. Ona pierwsza poszła zwiedzać zamek na własną rękę, a po jakimś czasie i ja. Po prostu z czasem przestałem nadganiać ich, więc wspiąłem się na krawędź jednej z wież i pocykałem zdjęcia, żeby w domu pochwalić się, że ładne miejsce widziałem. Trochę było tam wysoko i nie było możliwości wejścia do niektórych niebezpiecznych miejsc, a że na otwieraniu zamków się nie znam, bo ja typowy, upośledzony paladyn jestem, miecz w ręku i tarcza, bez zdolności magicznych. Skradać się nie umiem, to i zamków nie zdarzyło się otworzyć.

W jednej wieży były bronie, zawieszone na ścianie. Przewodnik powiedział, że są przeklęte, a każdy, kto waży się ich dotknąć, zostanie przeklęty (kur..de blaszka debilu nie tykaj, he he.) i zginie, czy coś takiego. Myślę sobie, ok, jestem martwy w środku, to i mógłbym pomacać, aczkolwiek jako że jestem człowiekiem trochę obytym, to wiem, że przedmioty na stołach można macać, bo prawdopodobnie to repliki, a te wiszące to oryginały z zamku, a dotykając ich sprawilibyśmy, że z czasem ochronna warstwa olejków i smarów zejdzie, a broń zardzewieje, tracąc wartość kolekcjonerską. Także oręż uszanowałem i nie tykałem go. Aczkolwiek medalion wiedźmina raczej by nie zadrżał przy broni, bo pewnie to tylko bajka dla wioskowych, żeby się bali Boga i jego mocy. Pic na wodę, fotomontaż, he he. Kaer Mohren odwiedzę, jak dorobię się dobrego konia, to i opowiem o wyprawie (Pamiętać. Unikać Mahakam, żeby nie skończyć gołym na jakiejś plaży, po zapijaniu ichniejszego spirytusu).

 

Wszedłem na wieżę, wykorzystując swoje umiejętności, wlazłem na krawędź i porobiłem zdjęcia. Poszedłem na drugą wieżę, gdzie rozmawiałem z jakąś kobietą. o wszystkim. O pogodzie, o wycieczce, o motocyklach. Tam też wgrzebałem się na krawędź, gdzie najpierw uwieczniłem zewnętrzne rubieże, a potem wnętrze. Wtedy pracownik z dołu zawołał spokojnie, żebym zszedł niżej. Słusznie, bo nie powinienem wchodzić tak wysoko, bo jeszcze bym spadł i coś sobie zrobił (Jakby życie mnie wystarczająco nie krzywdziło, he he). Ale dla niepoznaki, zdjąłem kurtkę motocyklową i zacząłem chodzić w samym czerwonym polarze (Wcale mi nie było ciepło. Wcale a wcale. Zdjąłem ją, żeby pozostać incognito. Bo dlaczego niby inaczej, przecież no. Na pewno mnie nie rozpoznają. W końcu ślepi są i w ogóle to ślepy wołał, tak odruchowo raz na jakiś czas, żeby ktoś na krawędź nie wchodził. No przecież, a patrzył się w moją stronę, bo kichać mu się chciało, a jak wiadomo, jak chce się kichnąć, to się w słońce patrzy, a że było za mną, to się spojrzał. Nie wiem, skąd wiedział, gdzie jest słońce. Myślę, że jest astronomem i znając datę i godzinę, znał pozycję słońca. Taka teoria no). Porozmawiałem jeszcze trochę z nieznajomą, skompletowałem zestaw pieczątek i zszedłem na dół. Spotkaliśmy się z kuleżanką, odetchnęliśmy trochę. uzupełniłem płyny, głównie popijając kajzerkę z szynką napojem aloesowym, na który miałem wtedy fazę. Ale nie kupowałem ich u siebie w sklepie, bo nie dość, że drogo i liczą sobie, jakby to było złoto moczone w wyrobach rozrodczych żarłacza białego, to aloesu ma tyle, co kot napłakał. Wodę też miałem i nie ma co... Po tak ciężkim dniu, gdzie najpierw człowiek marzł, a potem gotował się, bo słońce było w zenicie i nieźle przypaliło, to nie ma nic lepszego, niż woda. Nie soki, nektary, smothie i pochodne produktów hipsterskich (ogólnie wtedy to chyba jeszcze nie było aż takiej fazy na gładziuchny, bo tak je czasami nazywam. W końcu smooth to gładki. Jeden na sklepie był i tyle. A teraz taki, owaki, sraki, faki, łaki maki i fony, he he, fristajlo), tylko woda. Smakująca jak najlepsza kranówa, jaką możesz dostać na świecie. Czysta, pełna minerałów. Po prostu pychotka.

No i po tym jeszcze zostało się odwodnić, co by nie goniło w trakcie jazdy, więc poszedłem do toalety. Nie wiedziałem, czy jest jakaś w biurze (Swoją drogą dziwne to takie. Z zewnątrz zabytek pełną gębą, a od środka jest taka ściana ze szkła i metalu, czyli część współczesna muzeum i zamczyska. Pasuje jak pięść do twarzy), więc zszedłem do podziemi, pod dziedziniec, czy jak to się zwie. I tutaj normalnie efekt jak z jakiegoś filmu, książki, czy gry. Normalna, zabytkowa zabudowa, ładne drzwi, nagle portal i znajdujesz się w centrum handlowym. Toaleta tak czyściutka, że te galeryjne mogą się schować. Ale wiadomo. Tutaj dresiki nie przychodzą. Społeczeństwo "Bug, chonor i ojczysna" łazęguje po innych strefach wpływu, a stare cegły ich nie interesują na szczęście. Chyba, że chcą je otagować, gangstery z Grove Street, żeby oznaczyć teren jak pies. Normalnie zacząłem się zastanawiać, czy nie dostałem udaru, nie straciłem przytomności i obudziłem się w kibelku szpitalnym, ale na szczęście wszystko było ze mną w porządku i spokojnie wróciliśmy do domów, bez żadnych większych komplikacji. Nie licząc tego, że wydech mi się odkręcił i ogólnie to postanowiłem wszystkie śruby dokręcić, tak na wszelki wypadek.

Także krótka historyjka za nami. Nie wiem, czy wstawię kolejne, ale jeżeli tak, to w praktyce się okaże, czy będą równie ciekawe, jak obecna, oraz ta poprzednia.

Folder ze zdjęciami:

https://drive.google.com/open?id=1UvCr74Ij-ak1iA1MjGEKgoZblGvFFF0N

Pozdrawiam wszystkich, lewa w górę, prawa, czy którą macie w tej chwili wolną i do usłyszenia, do zobaczenia, do poczytania.

Ahoj.

PS. Jakby ktoś szukał kuleżanki, to na zdjęciach nie ma.

PS.2. Streszczenie, coby nikt nie musiał czasu marnować.
-Dojechaliśmy do zamku, a do środka dostaliśmy się wraz z wycieczką nauczycieli, co się idealnie w nas wtopili.
-Po otrzymaniu biletu ulgowego, mimo że nie zasłużyłem na niego, poszedłem zwiedzać, wraz z ludźmi i przewodnikiem wieże, aczkolwiek nie wyrobiłem się i zacząłem zwiedzać zamek samodzielnie, co kuleżanka również uczyniła.
-Po uświadczeniu piękna w podziemnej toalecie, wróciliśmy do maszyn, nawodnieni, najedzeni i zadowoleni z wycieczki.

No to pa pa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No krótka historyjka to to nie jest.
Znowu dałeś czadu 😀

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale że tak bez burzy...deszczu...bez problemów z moto???? No tak tu juz pewnie Bandytą byles to swiat jest piekniejszy...😂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, marek napisał:

Ale że tak bez burzy...deszczu...bez problemów z moto???? No tak tu juz pewnie Bandytą byles to swiat jest piekniejszy...😂

Nie no, junaczkiem popylałem i w dziarskim tenpie 40 km/h jechałem tym razem w stronę wschodzącego słońca.

 

 

Zanim bandit będzie gotowy na dłuższą trasę według mnie, mimo że śmiga, to jeszcze trochę czasu zejdzie. Te historyjki to wycieczki junakiem, a może za jakiś miesiąc napiszę historyjkę z zakupu bandita, ziweńczając moją motocyklową kolekcję opowiadań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zamek rzeczywiscie ladny, tez mialem okazje zwiedzic z racji ze tesciowie tam miekszaja, akurat 5 minut od zamku. Tak sie prezentowal tydzien temu :) 

CASTLE.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, jacekrysiek napisał:

Tak sie prezentowal tydzien temu :) 

 

No bardzo ładny. Może jeszcze kiedyś tam zajrzę, żeby powspominać stare, dobre czasy, jak miałem czas gdzieś pojechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.