Skocz do zawartości

Sezon 2018 i pierwsza wyprawa do Czerska.


maniomen
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

"- Azaliż, weź ten słupek poliż. - Powiedział zimą chłop do swego pana, gdy ten na pole przybył" - Jakiś przychlast z krzywą gębą i długimi włosami, co w kucyk spięte są, a koloru końskiego łajna się mienią, he he.

 

Witam ponownie wszystkich. Panie i panów, chłopców i dziewczęta. A jak są jakieś gendery po drodze, to będzie dobrze, bylebyście nie podchodzili za bardzo, bo się ode mnie głupotą zarazicie, he he. Miałem jutro wypisać kolejną historię z kolejnej, dawnej już wyprawy, bo mającej miejsce prawie rok temu, ale stwierdziłem, że skoro dzisiaj już zrobiłem wszystko, z rana Junakiem się przejechałem, a wieczorem Banditem i o dziwo nie przeciekał na razie (Że się tak wyrażę, pozdro dla kumatych), to mogę zjeść kolację i napisać coś dzisiaj, żeby jutro cieszyć się wolnym dniem i planować piątek, gdzie do pracy idę i prawdopodobnie wolne będę mieć albo w przyszły weekend, albo przynajmniej za dni tyle, co palców większość z nas w jednej dłoni (lub stopie) posiada.

 

Także dzisiaj opowiem o epickiej wyprawie (Ta, jasne), pełnej emocji, dynamiki, smutku, radości i... bez połamanych kości.

 

Gdy tylko zaczął się porządnie sezon motocyklowy, postanowiłem pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem, a że w większości miejsc mnie nie było, to miałem w czym wybierać. Moim celem miały być miejsca, które raczej nie będą w ciasnych, miejskich centralach, gdzie motocyklem ciężko się przecisnąć, więc musiały to być raczej zabytki otoczone polami, albo lasami. Najbliżej niby do Warszawy, tamtejszy zamek zwiedzić, ale to miasto, tam ludzi dużo, a ludzi nie lubię. A fe. Zrobiłem sobie listę miejsc, które zamierzałem odwiedzić w tamtym roku, do września, dlatego czasu nie miałem za wiele, a że wtedy wchodziły te niedziele niehandlowe, to teoretycznie w jedną niedzielę siedzę ja w sklepie (Jak ktoś ogarnia temat, ten domyśli się, w którym sklepie może siedzieć pracownik, zamiast właściciela. Kto zgadnie, dostanie ode mnie nagrodę, w postaci... Hmm... Co by tu dać?... A kij, zaszalejmy. Zrobię zdjęcie ze sobą samym w kasku, pokazującego kciuka na znak aprobaty. A może i więcej.), mogłem mieć pozostałe dwie wolne (bo w handlową cały czas siedzę, także tego). Niestety, nadszedł z początkiem roku czas ciężki, ponieważ w rodzinie się pewna osoba pochorowała i musieliśmy się nią porządnie zaopiekować, aby jak najdłużej żyła. Niestety, przez to nasze życie obróciło się do góry nogami, dlatego tym bardziej długie wyjazdy odpadały, góra jeden dzień, żeby nie obciążać innych, również moimi obowiązkami.

A więc listę miałem sporą, ostatecznie zrealizowałem ją w połowie. Pierwszym celem był zamek w Czersku, gdzieś tam hen daleko koło Góry Kalwarii. Nie chciałem jechać tam sam, chociaż przeżyłbym to, więc pojechałem i umówiłem się na przejażdżkę z kuleżanką, z którą byłem nad zalewem i w Ciechanowie. Udało się. Spakowani, pojechaliśmy opatuleni wczesnym rankiem i pojechaliśmy i przejechaliśmy... Kilkanaście kilometrów poza Warszawą, bo dostała telefon z domu, że coś poważnego się stało, jakieś sprawy rodzinne, więc musi wracać. Także stanęliśmy na poboczu, chwilę porozmawialiśmy, kuleżanka wróciła do stolicy i zostałem sam.

 

Trasa ciągła się w nieskończoność, nie była zbyt komfortowa, zwłaszcza że Junakiem wolno się jedzie, mimo że zablokowany raczej nie jest. Ogólnie rzecz biorąc, zauważyłem, ze czas dojazdu muszę mnożyć x1.5, ponieważ prędkość jednośladu nie pokrywa się z tym, co mówią mapy Google i zauważyłem, że jak do celu dojadę w godzinę według telefonu, to fizycznie będę tam za godzinę i pół. Także na bardzo dalekie dystanse ciężko by było. No ale nic. W ciszy otoczenia, dookoła domów, lasów, miast, ulic i asfaltu, brnąłem w kierunku Czerska, wielokrotnie mijając motocyklistów. Ja w tamtej chwili nie miałem Motocykla, a tylko motorower, więc motocyklistą nie byłem, a że Junak dosyć mały jest, to tylko z daleka wygląda jak 125 ccm, a z bliska nie każdy do mnie macha na powitanie/pozdrowienie. Mnie też czasami zdarzyło się nie odmachać, ale staram się jednak machać, czasem nawet pozdrawiając skuterzystów, gdzie zauważyłem, że do witania bardziej są skorzy ci na 50 ccm, starych, do jazdy, albo tych zajechanych, niż ci na dużych, maxi skuterach, co chyba tylko parę razy przez dwa lata, jak jeżdżę, pomachali do mnie (I patrząc to i ja do nich). No ale wracając do wycieczki. Pogoda robiła się świetna, nie zapowiadało się na to, że zacznie być wujowa pogoda i będę wracać w nawałnicę. Także oby tak dalej. Dojechałem do jakiegoś parkingu bocznego, do nikogo nie należącego, ale asfaltowego, na grani skarpy. Zsiadłem ze złomka, podszedłem do krawędzi i normalnie "ŁaŁ". Dawno nie widziałem takiego ładnego krajobrazu. Pola, polany, domki. Cud miód, malina, zwłaszcza po jeżdżeniu dzień w dzień po miastach. Na horyzoncie widziałem już wieżę kościoła, który stoi obok zamku, więc wskoczyłem na kanapę i poleciałem dalej.

Przed wyjazdem napisałem do wydziału kultury w Górze Kalwarii, aby spytać się, czy jest tam bezpieczne miejsce, żeby zaparkować maszynę i nie skosili, albo nie zakosili jej. Odpowiedzieli mi, że jeżeli zamierzam nocować, to mogą nawet zapewnić mi trzymanie jednośladu na terenie dziedzińca zamkowego, także ponownie spotkałem się z miłym gestem ze strony organizatorów aspektów kulturalnych, jak i w Ciechanowie, ale podziękowałem, ponieważ miała to być wycieczka jednodniowa. Pojechać, zwiedzić, kupić pamiątkę i wrócić wieczorem. Także zaparkowałem tam, gdzie parkowali wszyscy. Kurtkę motocyklową wrzuciłem do kufra, kask przypiąłem do pryczka blokadą i poszedłem w stronę zamku. Spojrzałem na kościół, ale że trwała msza, nie przeszkadzałem parafianom, którzy stali również na zewnątrz i poszedłem bokiem do bramy. Zapłaciłem za bilet, zrobiłem zdjęcie bramy, wysłałem do domu, co by wiedzieli, że dojechałem na miejsce i nigdzie po drodze nie zginąłem, he he. Tata chętnie takie zdjęcia ogląda, także zrobiłem ich parę, żeby poczuł choć trochę esencję wycieczki, póki sam nie może ze mną jeździć. Wszedłem do środka, telefon przyczepiłem do małego statywu/trójnoga, żeby wyglądać bardziej "profesjonalnie" i połaziłem po murach, schodach, wieżach. Dostępne były tylko dwie, gdzie jedna, ta nad bramą wejściową, była częściej odwiedzana, mimo że ta druga, była bardziej klimatyczna i teoretycznie można by tam zrzucić na samo dno kogoś, kogo się nie lubi. Pewnie wszyscy by usłyszeli, że coś leci, ale może zamachowiec zdążyłby się ulotnić, zanim obstawa weszłaby na te strome jak jasny gwint schody z drewna (no może nie są aż tak strome, ale zmęczony byłem, to i słabo mi szło chodzenie). Coś tam się napiłem, coś tam wziąłem do jedzenia, na pamiątkę kupiłem drewniany kubek w kramie kupca, co odtwórcą historycznym jest i usiadłem pod daszkiem, posłuchać opowiadań odtwórców. Szkoda, że nie było mnie tam wcześniej, bo podobno tydzień wcześniej, albo później, nie pamiętam, był jakiś turniej rycerski, ale oczywiście byłem wtedy w pracy, a kierowniczka wzięła se wolne, bo ona musiała pojechać, bo to fajne i w ogóle (Powiedziała ta, co pewnie w ręku nigdy miecza nie trzymała i nie walczyła z odtwórcami. Ja walczyłem, ale że tęgie lanie dostawałem, to do żadnej grupy nie należę, bo flak jestem i decha, co walczyć nie umie. Chyba że daliby mi karabin, to z wikingiem bym wygrał, he he). No ale cóż. Ważne, że pojechałem, przynajmniej zobaczyłem kupę cegieł z dawnych czasów, w których owych zwał się zamkiem.

No i co... Posiedziałem, popatrzyłem na broń, która tam leżakowała i zauważyłem łuk. Sam osobiście mam współczesny łuk, ale że moją strzelnicę zdemolowali i asfalt tam położyli, to nie mam gdzie strzelać, żeby strzał o twardy grunt nie łamać. Wiatrówką też tam strzelałem, ale po remoncie strasznie dużo ludzi tam łazęguje, przez co nie jest to bezpieczne miejsce do strzelania. Wracając do tematu. Chciałem podejść, ale siedziałem w cieniu, żeby na mnie nie zwracali uwagi. Bo wiecie, ja, dorosły chłop, młody ale stary, wstydziłem się podejść i zagadać, he he. Ale jak powiedzieli, że idą postrzelać, potrenować, to się wciąłem i spytałem, czy turystą pozwalają na strzelanie. Powiedzieli, że tak, biorą tam chyba złotówkę od strzału i można strzelać. Myślę sobie, nu kurde dobra strzała drewniana kosztuje minimum 25 złotych, więc jak na jednej wyrobią taką normę, to będzie dobrze. No i oddałem tam kilka strzałów, nie było o dziwo źle, ale w łosia nadal nie trafiłbym, póki na dwie długości ciała by nie podszedł. Na szczęście nie ja złamałem jedną strzałę, a jeden z nich, także ulżyło mi, że nie będę obciążony, ale powiedział jeden z nich, że się nareperuje. Później za kolejne strzały chciałem jeszcze dopłacić, ale dali mi już spokój, jak zauważyli, że umiem w miarę strzelać i tak parę strzałów oddałem, a jakby coś się stało, to ustaliliśmy, że powieszą list gończy za mną, co by mnie złapali, jakbym kiedyś tam jeszcze zajechał (Swoją drogą dobrze, że łuku nikt nie złamał. Wtedy to by był już drogi interes. Musiałbym szybko biec, he he). Porozmawiałem z nimi o różnych rzeczach, jak to ja, raczej nie związanych z normalnym życiem, a fantastyką. Powiedziałem im, czym się zajmuję hobbystycznie, pokazałem im zdjęcie zbroi płytowej, którą z tatą sklepaliśmy na zimno z blachy, co z niej się rynny robi i okazało się, że waży mniej więcej tyle, co autentyczna kolczuga, także nie dużo, ale dla niedoświadczonego i tak sporo (pancerz 12 kg), rozeszliśmy się i poszedłem do Junaka (Jak ktoś będzie chciał zobaczyć zbroję, to dajcie znać, może pochwale się swoim dziełem i testem, w którym sprawdzałem, jak się biega w zbroi - boleśnie, he he).

Spakowałem się, rozpakowałem jednocześnie, akurat puściłem na moje miejsce jakiś samochód, bo jak wyjeżdżałem, to się zjechały tłumy ludzi i samochodów, nie ubierałem się tak grubo, jak rano i ruszyłem. Było fajnie, ale Czersk chyba nie chciał mnie tutaj więcej widzieć, bo jak tylko wyjeżdżałem z zabudowy, dostałem jakimś robalem po szyi, a potem drugi mi się na szybie rozmazał. W stronę zamku jechałem, to miałem polar z wysokim kołnierzem, a z powrotem jechałem z gołą szyją, bo skoro i tak nie jadę szybko, to nic mnie nie trafi. No i trafiło. Kurdesz mać. Przestało boleć i poleciałem w siną dal, lecąc z klifu w dół... A nie, nie ta bajka.

 

O dziwo tym razem nic się nie rozkręciło, choć ponownie jak przysiadłem przy nim w wolny dzień, to nie było śrubki, co bym jej nie mógł dokręcić, tak drgania silnika wpływają na tą maszynę. Do tej pory dzwoni mi coś w silniku przy obrotach 5.000, nie wiem co, nie wiem jak, ale nic się nie psuję, to nie rozkręcam, bo jak rozkręcę to zepsuje i nie będę mieć, póki nie kupię nowego silnika, a 139FMB kosztuje fabrycznie nowy koło 1.000 zł, także nie aż tak źle (z drugiej strony to 1/5 ceny salonowej jednośladu ponad).

Proszę część zdjęć z wyjazdu:

https://drive.google.com/open?id=1mfyZJgr1Svjxm5Ve5iEqpkeiozm9K_hw

No i to by było na tyle. Akurat jeść skończyłem i nic tylko napić się ciepłej herbatki (która pewno już ostygła) i iść spać.

A i o streszczeniu bym zapomniał.
- Wziąłem byłem wyjazd zaplanowałem z koleżanką do zamku Czerskiego, aczkolwiek w trasie koleżanka zawrócić musiała była, to pojechałem sam, ze smutkiem w sercu i duszy (jakbym jakąś miał, he he),
- Do zamku dojechałem i czerpałem z jego walorów, chodząc po wieżach, słuchając bajarzy i strzelając z łuku, nie psując o dziwo niczego,

- Gdy historycy wystawili za mną list gończy za długi finansowe, ruszyłem w drogę, gdzie po drodze robale nikczemne dwa zamach na mnie chciały zrobić, aczkolwiek nie powiódł się i wojownicy mojej głowy nie zdobędą, także do domu wróciłem, o dziwo, ponownie bez większych komplikacji.

To pa pa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.