W krainie pepiczków i rumcajsa

[seebst]

Wprawdzie nie jest to nie wiadomo jaka wyprawa, a tylko dwa jednodniowe wyjazdy rozłożone w czasie o tydzień, jednak do napisania tej relacji nakłoniły mnie fenomenalne drogi w Czechach i fakt, że na takie trasy skierowała mnie moja wkurwiająca nawigacja

W ubiegłym tygodniu zrobiłem z Jakuszyc, przez Harrachov i dalej drogą nr 10 po fajnych winklach aż do zamku Frydstejn, który trochę mi przypomina zamek Vlada Palownika w Rumunii, tylko w rozmiarze XXS Dojazd do niego ekstra winklami. Fakt, że nie byłem w środku, tylko zdjęcie cyknąłem z drogi, ale i tak fajnie wygląda.

I moja pierwsza przełęcz

Potem droga poprowadziła mnie na dość ciekawe wiadukty (a'la akwedukty rzymskie)

To w kilku rożnych miejscach

Następnie kolejny zameczek, tym razem taka mini Predjama w Słowenii, gdzie po zatrzymaniu się trafiłem na fajną knajpkę, gdzie mogłem się posilić"

Następnie trafiłem na jakąś wieżę widokową, skąd był taki oto widok:

Potem droga zaprowadziła mnie blisko Bramy Pravčickiej, gdzie zaczynają się wielkie głazy i kamienie

Następnie szybki wjazd do Niemiec i wzdłuż granicy do domu. To było tydzień temu, a dziś moim celem była nieczynna już skocznia narciarska, a raczej zespół skoczni w Lomnice nad Popelkou

Potem znów nawiązanie do Rumunii, czyli Zamek Bran

Oraz mini wybrzeże amalfitańskie, ze schodzącymi domami, ale nie do morze, a w dół doliny:

Przejeżdżając przez miejscowość Bozkov, w której znajdują się dość ciekawe jaskinie (jakoś nigdy nie udało mi się tam dostać, choć byłem już w tych okolicach parę razy - ale kiedyś w końcu się wybiorę), trafiłem na mega zajebiste serpentyny. Wprawdzie to nie te typowo górskie agrafki, a mega fajne szybkie "eski" na drodze nr 288 między Bozkov a Semily. Chyba z 5 razy tamtędy przejechałem się, w te i nazad

Po drodze jeszcze jeden z wielu punktów widokowych:

No i droga nr 290, czyli równoległa wzdłuż naszej granicy w górach Izerskich. Trafiłem na jakieś zawody w zjeżdżaniu na deskorolkach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ludziska zjeżdzali z wysokości ponad 900 m n.p.m. do ok. 500m po typowo górskich serpentynach! Na linii mety mieli mocne hamowanie i unosił się smród palonych kółek od deskorolek, od ich intensywnego hamowania, a wyhamowywali oni - jakby to powiedzieć - w poprzek, czyli tak jak na snowboardzie

Pogoda dopisuje, kilometry znów się nawijają, banan na gębie jest

[mariuszn2]

To jednak TomTom sie do czegoś przydaje !

I zapomniałeś chyba o nartach na skoczni ?! 🤣

[seebst]

Sporo ludzi miałem po drodze i też gdzieś narty pogubili, bo tylko kijki im zostały 😂

[mariuszn2]

A na Welikankę w Krańskiej Górze nie chciałeś wejść !

[seebst]

Za wysoko, za dużo schodów 🤪