Skocz do zawartości

[Motorower] Junak 902 50ccm i wszelkie maszyny z silnikiem 139FMB. 7 lat i 10000 kilometrów przebiegu. Recenzja chińskiego motoroweru.


maniomen
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Wstęp:

 

Junak 902, Barton Volcano, Romet Soft Chopper, Zipp VZ50 I jeszcze jakiś Toros Torq. Wszystkie te maszyny łączy klika rzeczy. Chińskie pochodzenie, prawdopodobnie ta sama fabryka, a także w większości przypadków ten sam silnik, a mianowicie 139FMB. Motorowery te, a także motocykle w wersjach silnikowych 125 w pewnym momencie zalały polski rynek. Część „producentów” zrezygnowała ze sprowadzania tego modelu z kraju kwitnącej chińszczyzny, na rzecz innych modeli, które są bardziej unikatowe i rzadziej spotykane u konkurencji. Zamysł ten spowodowany był prawdopodobnie próbą przekonania klienta, że jednak są to pojazdy rzeczywiście zaprojektowane przez najznamienitszych polskich projektantów. A to, że ci projektanci mają dosyć skośne oczy i mieszkają w Zongshen, to już inna kwestia. Niemniej jednak są to, a raczej były, jednoślady które w środkowym zakresie cenowym oferowały środkowy poziom jakości. Czyli były modele, które psuły się zaraz po zakupie, a były takie, które zostały dobrze skręcone i psują się po przejechaniu kilkunastu tysięcy kilometrów. Nawet między markami można dostrzec różnicę cenową w tym samym modelu pojazdu, a co za tym idzie, jakość wykończenia. Pamiętam jak po roku posiadania Junaka poszedłem do sklepu z artykułami RTV i AGD, gdzie sprzedawali Zipp’a. Był troszkę bardziej plastikowy, niż mój. Ale jak poszedłem do innego elektromarketu, gdzie sprzedawali Torosa Torq, to może i motorower był tańszy o jakiegoś tysiaka, ale wszystko co dało się założyć tańsze, było tańsze.

 

Kupiłem ten motorower w 2016 roku, w październiku, więc niedługo jednoślad ten będzie ze mną 7 lat, w czasie których ja, razem z tatą pokonaliśmy 10 tys. kilometrów, a przy przebiegu 8 tys. kilometrów umarł silnik, którego podstawowy remont wykonaliśmy jakiś czas temu, co możecie zobaczyć w filmiku z przed paru tygodni. Od tej pory minęło trochę czasu i doedukowałem się trochę, jeśli chodzi o gaźniki, niemniej jednak ten pojazd nadal skrywa tajemnice, których nawet najwięksi mędrcy z szaolin nie są w stanie wyjaśnić.

 

Dawno temu zrobiłem prymitywną recenzję tego jednośladu. Teraz czas na taką bardziej profesjonalną, pokazującą ten jednoślad z perspektywy czasu. Czyli jak się nim jeździ i co się w nim może zepsuć.

 

Wygląd:

 

Ze wszystkich motorowerów, które w tamtym czasie były oferowane, ten wydawał się najatrakcyjniejszy wizualnie. Wyglądał w miarę klasycznie, niesportowo. Był stonowany, a jednocześnie swoim kształtem trochę nawiązywał do chopperów, stąd też pewnie nazwa Soft Chopper w stajni Rometa. Z tą różnicą, że nie jest ani długi, ani niski, ani nie ma silnika widlastego, czy wysoko ustawionej kierownicy. Po prostu jest, a jego wygląd był na tyle atrakcyjny, że w porównaniu do swojego niższego modelowo brata, Junaka 901, trzeba było bodajże dopłacić koło tysiąc złotych, więc nie mało. Ale z drugiej strony HEJ!. Chciałem kupić Suzuki Katanę, która kosztuje prawie 70 tys. złotych nowa, mimo że Suzuki GSX-S1000, mimo tego samego silnika, jest o jakieś 10 tys. tańszy.

 

Metalowy bak, plastikowe boczki, błotniki i daszek zegarów. Analogowe zegary z prędkościomierzem, obrotomierzem i wskaźnikiem paliwa, który działa dziwnie, ponieważ przez większość czasu jeździmy na pełnym baku, a w pewnym momencie nagle wskazówka zaczyna lecieć na łeb na szyję i paliwo się kończy. W miarę przyzwoita kanapa, prawdopodobnie z winylu, który wytrzymał bezawaryjnie te 7 lat, jednak mimo początkowych fascynacji okazuje się, że na długi dystans średnio się nadaje przy moim kościstym tyłku. 100 kilometrów w jedną stronę i potem dwa tygodnie trzeba leczyć odciski na tyłku, jak nie dłużej.

 

Przednia lampa na klasyczną żarówkę, która zapala się automatycznie po odpaleniu silnika, żarnikowe kierunkowskazy na gumowych ramionach (jeden kierunkowskaz po 6 latach odkręcił się od wibracji i wisiał na kabelkach), ledowa tylna lampa stopu, oddzielne oświetlenie tablicy rejestracyjnej. O dziwo, przez 7 lat istnienia tego pojazdu, poza śniedziejącymi wtykami klaksonu i automatu stopu przedniego, nigdy nie było problemu z elektryką i nadal jeżdżę na oryginalnych żarówkach. Wszystkich. Niesamowite.

 

Motorower ten jest wyposażony fabrycznie w bagażniczek, dzięki czemu można do niego założyć dowolny kufer, który w zestawie posiada uniwersalną płytę montażową. Innych miejsc składowania bagaży jednoślad ten nie ma, ponieważ kanapa nawet jest skręcona na sztywno, a pod nią jest tylko błotnik, a bliżej baku pusta przestrzeń, w której chowa się akumulator, do którego dostęp jest od prawej strony, moduł zapłonowy, przekaźnik rozrusznika i przerywacz kierunkowskazów. Wszystko to było zamontowane w gumowych uchwytach, jednak od jeżdżenia po dziurach i kilku zimach, mocowania te sparciały i wszystko teraz wisi na kablach, żeby się nie obijało. Jeśli interesuje kogoś, gdzie znajduje się regulator napięcia, to jest on schowany pod bakiem i aby uzyskać do niego komfortowy dostęp, należy zdjąć zbiornik. W tym okresie raz wymieniłem przerywacz kierunkowskazów, wiele razy akumulator.

 

W przypadku akumulatora, należy mieć na uwadze jego rozmiary i polaryzację. Ja teraz założyłem akumulator, który kupiłem przez internet, który miał na odwrót klemy, przez co muszę akumulator wsadzać odwrotnie, co może przysporzyć problemów, jeżeli będę jeździć w deszczu, ponieważ tak usytuowany akumulator ma klemę w takim miejscu, na które może akurat spływać woda, pełzająca między bakiem i siedziskiem. U mnie to skończyło się tylko zardzewieniem oczek na kablach, ale to była tylko kwestia zarobienia nowych i dalszej jazdy.

 

Jednoślady te występowały z dwoma rodzajami felg. Dwunastoramiennymi, jak moje, oraz trzyramiennymi, które są częściej spotykane. Według mnie osobiście ładniejsze są te, które ja mam, aczkolwiek w hurtowniach zazwyczaj, jeżeli w ogóle są, to są dostępne te trzyramienne.

 

Jednoślad ten posiada również dwa zamki dodatkowe. Jeden jest pod kanapą i służy teoretycznie do wieszania kasku, jednak jego jakość i stabilność sprawia, że prędzej bym to połamał przy montażu kasku, niż zdążyłby to zrobić złodziej. Drugi jest blokadą kierownicy, który notorycznie się odkręcał, co utrudniało zablokowanie owej. Pewnego razu to dziadostwo odkręciłem, nawaliłem kleju do gwintów, skręciłem i… Po kilku tygodniach lekko się rozkręciło i ponownie lata, ale już odkręcanie się nie postępuje.

 

Z rzeczy akcesoryjnych, których ta maszyna nie posiadała fabrycznie, są gmole. Do tych jednośladów Gmole występowały tylko do sztuk z silnikami 125, które miały dodatkową poprzeczkę trzymającą silnik od przodu. Ja kupiłem właśnie takie gmole, natłukłem je młotkiem, aby ominąć rurę wydechową, przez co złamałem rączkę od nawalania, następnie to polakierowałem, i przykręciłem to, na dole stosując blaszki meblowe. Efektem tego są gmole, które zmniejszają szansę na złamanie dźwigni hamulca i zmiany biegów. Zmniejszają, ponieważ przy wywrotce wyginają się, obracają na mocowaniach, jednocześnie nie zagrażając geometrii ramy. Świetnie to przemyślałem. Inżynier.

 

Multimedia:

 

Motorower multimediów nie ma, ale ma dwie ciekawe funkcje, które nie działają. Pierwszą jest przełącznik świateł. W sensie działa, ale dziwnie, ponieważ światło mijania włącza się automatycznie po odpaleniu silnika, a tym przełącznikiem możemy jedynie włączyć oświetlenie zegarów i żarówkę pozycyjną, co w takiej konfiguracji nie ma sensu. Drugą rzeczą, która jest bezużyteczna, to trzypozycyjna stacyjka, która oczywiście nie działa w pozycji trzeciej, która zazwyczaj służy temu, żeby zostawić włączone światła, bez konieczności zostawiania kluczyka. Podejrzewam że jest tutaj po prostu zamontowana uniwersalna stacyjka, montowana do większych maszyn, w których ta funkcja już działa.

 

No i ciekawostka związana z tą stacyjką. Przy wywrotce, siły działające na kierownicę i okalający ją sprzęt są takie, że wszystko się ściska i rozwala obudowę stacyjki, która nie występuje w zamienniku. Żeby ją wymienić, należy kupić nową, kompletną stacyjkę i przełożyć górną pokrywkę. Geniusz.

 

Zawieszenie i prowadzenie:

 

Jednoślad ten fabrycznie waży bodajże 114 kilogramów i czuć to podczas jazdy. Jest zwrotny, jest lekki, jest prosty w manewrowaniu. Jest na tyle fajny pod tym kątem, że latanie po dziurach i szutrach jest przyjemne, do czasu aż zaleje się gaźnik. Zawieszenie działa jako tako i nie oczekujmy od tej maszyny nie wiadomo czego, jednak nie mogę nie wspomnieć o tym, że zawieszenie w tym jednośladzie nigdy nie było ruszane i nadal nie cieknie, uszczelniacze są całe, nie przepuszczają nic. Aczkolwiek nie łudźcie się. Uszczelniaczy do lag nie znajdziecie. Taniej i szybciej będzie kupić dwie nowe, kompletne lagi i je po prostu wymienić.

 

Prowadzenie jest komicznie proste, dzięki w miarę uniwersalnej pozycji. Przy moim wzroście jest on ewidentnie za mały, ale dzięki temu prowadzi się go w pewnym sensie jak rower i w razie czego bardzo łatwo i szybko można go podnieść. Wiem, bo parę razy leżał, czasami kładłem go specjalnie na boku, żeby czegoś poszukać. Raz miałem okazję pojeździć nim na placu manewrowym, spotykanym na kursach na prawo jazdy. Przejście takiego egzaminu to pikuś, jednak po tak agresywnej gymkhanie, trzeba się ponownie przestawić na tryb jazdy kwadratowej, ponieważ na ulicy strasznie łatwo było zblokować tylny hamulec.

 

A skoro już była mowa o hamowaniu, to przez większość czasu tylny hamulec bębnowy, hamował skuteczniej, niż przedni tarczowy. Działo się to do momentu, gdy tylne szczęki zaczęły tak piszczeć, że wymieniłem je na nowe. Po 6 latach poszedł też do wymiany zacisk, razem z pompą i przewodem z przodu, ponieważ hamulec miał tendencję do losowego zapadania się. Prawdopodobnie albo padła pompa, albo ciśnienie szło w przewód, a jak robiło się chłodniej, przewód sztywniał i siła szła w zacisk, w którym tłoczki skorodowały i krzywo prowadziły klocek po tarczy. No i nie zgadniecie! Części typu uszczelki do zacisku, tłoczki, czy zestaw naprawczy do pompy hamulcowej raczej nie istnieje, ale spokojnie, za jakieś 100 zł można kupić cały komplet, o ile wiecie gdzie szukać. Po wymianie przedniego układu zaczął hamować dobrze, nawet bardzo dobrze, jednak gdyby była to wersja z silnikiem 125 ccm, to te hamulce prawdopodobnie byłyby niewystarczające, aby szybko i skutecznie wytracić prędkość 90 km/h.

 

I jeszcze jedna ciekawostka na koniec. Opony były wymienione mniej więcej po 5 latach, po przebiegu koło 8 tys. kilometrów. Nowe były śliskie i plastikowe, jednak przy zmianie opon nie były wymieniane łożyska. Są nadal założone fabryczne łożyska, z którymi nic się nie dzieje.

 

Silnik:

 

Ten motorower, jak i 90% tego co jest na rynku chińskim, jest wyposażone w silnik 139FMB, który teoretycznie był udoskonalany rok rocznie, niemniej jednak w praktyce to oznacza, że coraz mniej części do niego pasuje, bo czasami zmienią coś tak minimalnie, że na pierwszy rzut oka tego nie zobaczymy, ale po zamówieniu części, nic nie będzie pasować.

 

Bodajże 4 konie mocy, teoretycznie dopuszczalna prędkość maksymalna to 45 kilometrów na godzinę, jednak ja miałem od początku wersję odblokowaną, a dzięki temu, że dobrze dotarłem silnik, albo jak kto woli, zatarłem go, był on w stanie przy dobrych wiatrach rozpędzić się do prędkości przelotowej 70 km/h. Dwa razy nawet rozpędziłem się do prędkości mniej więcej 100 km/h. Mniej więcej 100, ponieważ licznik zamyka się na 80, a wskazówka w pewnym momencie dyndała pionowo w dół. Dobrze przełożenie, pusty bak, brak bocznych sakw i chwilowa jazda z górki. Dwa razy w dokładnie tym samym miejscu.

 

Silnik ten ma kilka bolączek, których nie unikniemy i są to wady, które będą nas nawiedzać od czasu do czasu.

 

Pierwszą z nich jest fabryczny łańcuch napędowy, który trzeba bardzo często naciągać, ponieważ rozciąga się, jakby był z gumy. Ale wiemy o tym fakcie, ponieważ po wjechaniu w lekki dołek, zaczyna grzechotać o ramę. Regulacja naciągu jest upierdliwa, ale do ogarnięcia.

 

Drugim jest łańcuch rozrządu, który po około 4 tys. kilometrów, przy intensywnym użytkowaniu, zaczyna grzechotać po komorze prowadzącej i trzeba go wymienić, najlepiej z całym zestawem napinającym. Wymaga to sporej cierpliwości, ponieważ elementy wewnętrzne silnika są zazwyczaj skręcone na śruby z główką krzyżakową, która rozpada się przy pierwszym kontakcie ze śrubokrętem.

 

Trzecim jest sprzęgło, a raczej problemy ze zmienianiem biegów. Linka praktycznie nie ulega rozciągnięciu, jednak większość motorowerów, wychodzących z fabryki, ma problem z prawidłowym wrzucaniem biegów, a najciężej jest w takich maszynach znaleźć luz. Przyczyną jest regulacja luzu, znajdująca się w silniku, jednak nikt nie wie, jak to zrobić prawidłowo. Ja dopiero w tym sezonie to przestawiłem, ponieważ sprzęgło prawdopodobnie zaczęło się kończyć i zostałem zmuszony dotknąć tego badziewia przy silniku, ponieważ regulacja linki przy klamce nic już nie dawała. Nie wiem, czy jest dobrze, czy tak powinno być, niemniej jednak po zabawie w regulację, luz wchodzi lepiej. Nie idealnie, ale lepiej. I tak zazwyczaj nie wrzucimy go z jedynki, a najczęściej z trójki, ale chyba już taka charakterystyka tego silnika. Najlepsze jest to, że każda osoba, która wsiadała na niego pierwszy raz, miała problem z wrzuceniem drugiego biegu podczas jazdy. Ja również z tym miałem problem, ale wyuczyłem się silnika i robię to z automatu. Tata też to ogarnął, aczkolwiek nie tak dobrze, jak ja, przez co czasami ma zwiechę przy silniku i słychać, jak zamiast dwójki, teraz akurat wskoczył luz.

 

Czwartym jest uszczelniacz wałka od dźwigni zmiany biegów. Uszczelniacz z czasem staje się tak sztywny, że wyciera metalowe ramie, przez co nawet wymiana na uszczelnienia na nowe nie rozwiąże problemu cieknącego silnika.

 

Piątym, najbardziej problematycznym, jest gaźnik. Różne epopeje o tym urządzeniu ludzie pisali, każdy ma do niego inne podejście, a on i tak jest w stanie się rozkrzaczyć z dnia na dzień, mimo że jest eksploatowany prawidłowo i nie robi się z nim dziwnych rzeczy. Dodatkowo puszka filtra powietrza nie posiada kanału odpływowego, w którym mógłby się zbierać bród, cofający się z układu dolotowego, przez co brud ten wycieka sobie bokiem, kapiąc na silnik. Ja to rozwiązałem, zmieniając fabryczną poprzeczkę na metalowy pręt gwintowany. Jest to teraz tak dokręcone, że nic nie ucieknie spod uszczelek. Minusem jest to, że trzeba go raz na jakiś czas otworzyć i wytrzeć wszystko, co tam pływa.

 

Wracając do gaźnika. Na gwarancji wymieniali mi go 3 razy. Za każdym razem silnik działał coraz gorzej, więc jak tylko skończyła się gwarancja, zacząłem w nim majstrować samodzielnie. Z większymi i mniejszymi sukcesami, ale byłem w stanie regulować go przez 6 kolejnych lat, aż dotrwał silnik do remontu silnika przy 8 tys. kilometrów i stanu obecnego, czyli koło 10 tys. kilometrów.

 

Czuć, że silnik ponownie się po tym okresie robi słaby i podejrzewam, że nie zdubluję wyniku fabrycznego silnika, zwłaszcza że silnik dzwoni na korbowodzie. Po zagrzaniu dzwoni korbowód na wale, a wymiana tego wiąże się z wyjęciem silnika i rozłożeniem go na części, czego prawdopodobnie albo nie przeżyje, albo nie będę w stanie do niego zdobyć odpowiednich części, aby całość złożyć do kupy i ponownie nim jeździć.

 

Podsumowując:

 

Podsumowanie to będzie się tyczyć tego motoroweru i innych pochodnych, które różnią się tylko znaczkiem na baku i kilkoma detalami, a także ogólnie chińskiej motoryzacji, czy to nowej, czy używanej.

 

Czy warto taką maszynę kupować? Jeżeli zastanawiamy się nad nówką z salonu, prawdziwego salonu, a nie elektromarketu, który to sprzedaje, ale serwisu nie prowadzi i jeździcie sobie po małym mieście, w którym nie ma wielkich dróg krajowych i dróg ekspresowych, to prawdopodobnie nie będzie to zły wybór, ponieważ nie jest to już tania marketówka za 2 tys. zł, którą można było kupić w TESCO. Jednak musimy się liczyć z tym, że będziemy musieli o taką maszynę dbać. Pilnować interwałów serwisowych, zmieniać olej często, nawet co tysiąc kilometrów, a nie co półtora, jak jest zalecane u mnie, zakrywać go pokrowcem w czasie deszczu. Często sprawdzać stan świecy, skład mieszanki, luzy zaworowe i przede wszystkim nie piłować silnika do czerwonego pola. Wiem, że inaczej się tym nie da jeździć, ponieważ rozpędza się tak wolno, że do mierzenia czasu do setki należy brać kalendarz, ale im wyżej go będziemy trzymali na obrotach, tym szybciej pożegnamy się z silnikiem. Optymalne obroty to około 5, góra 6 tys. na minutę. W przedziale koło 3,5 do 4 tys. silnik wpada w wibrację, więc należy tego zakresu obrotowego unikać, chyba że chcemy co chwilę sprawdzać dokręcenie śrub.

 

Jeżeli mieszkacie w większym mieście i dojeżdżacie do pracy dalej, zapomnijcie o pojemności 50 ccm. Jest to dobra maszyna dla młodocianych i dla ludzi, którzy się nie spieszą. A w dużych miastach wszyscy się spieszą, przez co czasami próba szybkiej i bezpiecznej zmiany pasa, będąc otoczonym przez rozsierdzonych kierowców samochodów, może zakrawać o cud. W takich sytuacjach motocykl o pojemności 125 będzie zdecydowanie lepszym i bezpieczniejszym wyborem, zwłaszcza że pojedzie szybciej, nie waży wiele więcej, a i silnik odwdzięczy się, ponieważ będzie rzadziej trzymany w wyższych zakresach obrotowych.

 

Najważniejszą kwestię jednak zostawię na koniec. Wszystkie marki chińskie, albo pochodne, powinni według mnie kupować wyłącznie ludzie, którzy mieli chociaż minimalną styczność z takimi pojazdami i nie boją się zakasać rękawy, aby popracować przy nim samodzielnie. Większość serwisów motocyklowych nie podejmuje się naprawiania chińskich jednośladów, a nawet jeśli chcą to zrobić, koszt usługi będzie kilkukrotnie przerastać wartość części, które będą do maszyny założone.

 

Nie ma też co wierzyć w to, że sklep, który otworzył się w okolicznym mieście, który zarzeka się, że będzie jedynym i najlepszym serwisem danej chińskiej marki w okolicy, przetrwa długo i będzie serwisować waszą maszynę do końca świata i jeden dzień dłużej. Salon Junaka w Pruszkowie wytrzymał chyba 2 lata i nie był to spacer po parku, ponieważ nie dość, że oni sami mieli problem z dostępnością do części, to dodatkowo ich podejście do klienta stało się tak negatywne, że człowiekowi w pewnym momencie odechciewało się tam zaglądać. W pewnym momencie każdy okoliczny serwis wyrzeknie się chińskich jednośladów, a moment ten zazwyczaj nadchodzi, gdy okazuje się, że do danego modelu nie da się sprowadzić konkretnych części.

 

Także moja prośba przed zakupieniem jakiegokolwiek chińskiego jednośladu. Nie ważne, czy to będzie Romet, Junak, Zipp, Batron, Toros, czyli te najmocniej rozpowszechnione w Polsce, czy Zontes, Bajaj, Benelli i inne pochodne, które uchodzą już za pełnowartościowe maszyny, zanim go kupicie, sprawdźcie, ile serwisów danej marki znajduje się w waszej najbliższej okolicy, sprawdźcie, czy jesteście znaleźć jakieś instrukcje obsługi i książki serwisowe, ułatwiające serwisowanie tych maszyn, oraz sprawdźcie, czy jesteście w stanie samodzielnie uzyskać dostęp do części zamiennych, chociaż do silnika, bez pośrednika w postaci serwisu. Bez przeprowadzenia analizy rynku nie pchajcie się w ten rynek, ponieważ wejść w zagłębie chińskiej motoryzacji jest łatwo, ale ciężej jest wyjść, ponieważ coraz mniej osób jest chętnych do kupienia takich maszyn, zwłaszcza jako używek.

 

Czy kupiłbym sobie drugi raz taki motorower? Zdecydowanie nie. Mam do niego sentyment, czasami miałem wahania i chciałem go sprzedać, jednak byłoby to nieopłacalne. Po prostu ta maszyna zostanie ze mną do końca swoich dni, bo była ze mną na dobre i na złe. Jak kiedyś ludzie mieli Komarki i do nich wzdychali, tak ja zacząłem swoją przygodę z chińskim Junakiem i nie żałuje tego, ponieważ dzięki tej maszynie zdobyłem podstawową wiedzę mechaniczną, która popchnęła mnie do przodu. Gdyby nie junak, prawdopodobnie nie brnąłbym w motocyklizm, albo poszedłbym w inną stronę. Nigdy nie kupił Bandziora. Kupiłbym inną maszynę, która by się psuła a ja nie byłbym w stanie nic w niej zrobić, bo obawiałbym się, że coś rozwalę. Ale drugiej pięćdziesiątki bym nie kupił. Jeżeli musiałbym kupić coś, co służyłoby jako awaryjny środek transportu, który nie będzie mnie mocno angażował finansowo, gdy na przykład zawiedzie auto, to kupiłbym sobie motocykl 125 ccm. Spalanie podobne, bo na poziomie 3 litrów, a zdecydowanie bardziej dynamiczna i komfortowa jazda.

 

Tyle. Taką fazę miałem, żeby to napisać w wolnej chwili, a poniżej oczywiście filmik, w którym mówię mniej więcej to samo, ale można popatrzeć na złomka. 😁

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem wstęp i wygląd. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tak tak tylko te dwa słowa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem i jest mała nieścisłość.

 

Bajaj to producent z Indii. Dodatkowo jest to 4 największy producent jednośladów, który ma niemałe udziały w KTM czy Husqvarna.

Dodatkowo te 7 lat to zmiany duże na rynku.

BMW współpracuje z Loncin, Piaggio i Fantic z Zongshen, Suzuki z Haojue, Peugeot z Qingqi, Yamaha z Jianshe, Honda z Jialing i MV Agusta z Qianjiang, właścicielem Benelli.

 

Świat idzie do przodu, a Chińczycy uczą się na błędach.( W przeciwieństwie do Europy).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 lat i 10 tys. km ? Ja zrobiłem 10500 km w 3 tygodnie !

 

Czy ktoś na forum mógłby robić streszczenia postów Maniomena,

tak jak lektury w szkole ? :takaemotka: Wtedy bym chętnie poczytał !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tomek napisał:

Bajaj to producent z Indii. Dodatkowo jest to 4 największy producent jednośladów, który ma niemałe udziały w KTM czy Husqvarna.

 

A widzisz, dlatego KTM'y i Husqvarny się tak psują.🤣

 

1 godzinę temu, Tomek napisał:

Dodatkowo te 7 lat to zmiany duże na rynku.

 

Zgadza się. Parę lat temu podobno w tych Junakach był montowany gaźnik elektroniczny, łączący wady gaźnika i wtrysku. Może się zapchać i zabrudzić jak gaźnik i może przestać działać, jak padnie elektronika. Obecnie wersja 50ccm, jak i 125ccm mają już oczywiście włożony wtrysk.
 

Aczkolwiek cena też jest adekwatnie wyższa. W tej chwili Junak 902 kosztuje 7000 zł, a Junak 121, czyli wersja z silnikiem 125ccm, kosztuje 9000 zł.

 

1 godzinę temu, Tomek napisał:

Świat idzie do przodu, a Chińczycy uczą się na błędach.( W przeciwieństwie do Europy).

 

Również się to zgadza. Najpierw Europejczycy i Japończycy pakowali tam technologię i stawiali tam fabryki, bo było taniej, a potem Chińczycy zaczęli to wykorzystywać, aby robić coś jakościowego dla siebie.

Jednak nadal największą wadą chińskiej motoryzacji jest to, że ich produkty nie są w żaden ogólnodostępny sposób skatalogowany. Nie ma schematów, z ponumerowanymi częściami, jak w motocyklach markowych, przez co szukanie do nich części często jest problematyczne, zwłaszcza że wiele hurtowni, które handlują tym towarem, nawet nie starają się jakoś tego sprzedać. Nie ma parametrów, wymiarów. Tylko lista jednośladów, do których to teoretycznie pasuje. Dzięki temu połowa gratów, które mam w pudle z częściami do Junaka, kompletnie do niego nie pasuje, mimo że powinna. Czyli czytaj "Chińczyk założył do maszyny akurat to, co miał pod ręką".

Markowe, albo "półmarkowe" jednoślady z różnych krain egzotycznych też mają problem z dostępnością do części. Jak w Bajaj'u coś ci się rozkrzaczy, to szukaj wiatru w polu, kto handluje do tego częściami i jak je zdobyć. Praktycznie cała motoryzacja włoska, między innymi przez niskie nakłady produkcyjne i egzotyczność na naszym rynku, też utrudnia to zdobycie do nich części. Husqvarna? Do motocykli enduro znajdziesz wszystko, ale to takiego Vitpilen/Svartpilen czy Norde, będzie ciężko, bo to niszowe motocykle. O hyarley'u nie ma co wspominać. Nawet do Triumpha czasami brakuje w ASO oryginalnych części, które są elementami eksploatacyjnymi i powinny być zawsze dostępne.
 

55 minut temu, mariuszn2 napisał:

7 lat i 10 tys. km ? Ja zrobiłem 10500 km w 3 tygodnie !

 

Paaanie! Jakbym tyle zrobił w 3 tygodnie, to bym musiał co tydzień remont silnika robić. 😆 Jeden w Hiszpanii, Drugi po przejażdżce w Maroku, trzeci po dojechaniu do domu. Niestety niska pojemność silnika wymusza trzymanie go na większych obrotach, aby w ogóle się rozpędzał, a im dłużej silnik trzymany jest przy czerwonym polu, tym szybciej umrze. Dlatego jak Junakiem robiłem dziennie ponad 200 kilometrów, to kończyło się to dokręcaniem wszystkich śrub i wymianą przewodów gumowych, go od temperatury silnika, puszczały wężyki i niejednokrotnie miałem przez to zarzygane paliwem z gaźnika spodnie.

 

 

Tutaj macie przykład sprzed wieeeelu lat, gdzie gość na Junaku 901, posiadającym dokładnie ten sam silnik, co mój Junak 902, zrobił 136 tys. kilometrów i nie doszło do żadnych poważnych awarii. I to jest sztuka jedna na milion, gdzie po pierwsze, pewnie był serwisowany na bieżąco, po drugie, był eksploatowany normalnie, bez zbędnego piłowania.

Mój postanowił zakończyć swój pierwszy żywot po 8 tys. kilometrów, ale był eksploatowany na zasadzie "Kupiłem cały obrotomierz, to będę korzystać z pełni jego zakresu".🤣

A jakby do mnie kiedyś przyszli panowie w garniturach i zaproponowali nowego Junaka, zamiast mojego starego, to bym podziękował. Wolałbym zostać przy swoim złomku, który jest częścią mojej historii, a nie nowego ulepa, którego musiałbym się uczyć od nowa, he he.

Poza tym kiedyś sobie z tego filmu żartowali, że zabrali mu dobrego, bezawaryjnego pierdziawka, żeby przeanalizować, gdzie popełnili błąd, że to tak długo jeździ, a dali mu nowego, który już tak długo nie pojeździ i przyspieszy zmuszenie go do kupienia kolejnego.

Edytowane przez maniomen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyśleć że na swoim motorowerze zrobiłem 60-70 tys km :)

Dobrze wspominałem peugeota

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, obieżyświat napisał:

Pomyśleć że na swoim motorowerze zrobiłem 60-70 tys km :)

Dobrze wspominałem peugeota

A Romecika jak wspominasz 🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak chińszczyznę, jednak nie był motorowerem.

12 godzin temu, maniomen napisał:

Niemniej jednak są to, a raczej były, jednoślady które w środkowym zakresie cenowym oferowały środkowy poziom jakości. Czyli były modele, które psuły się zaraz po zakupie, a były takie, które zostały dobrze skręcone i psują się po przejechaniu kilkunastu tysięcy kilometrów. Nawet między markami można dostrzec różnicę cenową w tym samym modelu pojazdu, a co za tym idzie, jakość wykończenia.

Romet nigdy nie należał wg mnie do środkowej półki.  Totalnie źle skręcone, głównie czymś co można określi bardziej jako blachowkręty. Śruby z gównolitu, bo jak wytłumaczyć pękniecie śruby mocującej wahacz, to powinna być najlepsza śruba, to przecież trzyma tylne koło z resztą ramy... Śmierć na dwóch kołach, to jak jeżdżenie z linką na szyi.

Division miał tylko jedną zaletę - wygląd. Nieraz budził na spotkaniach czy gdzieś koło Hard Rock Cafe większe zainteresowanie niż inne dużo lepsze maszyny. Kilka razy byłem zatrzymywany w trasie przez innych motocyklistów bo chcieli się mu przyjrzeć.

W sumie miał też drugą, przy spalaniu 2,5 bak 20 litrów robił niesamowitą robotę - do czasu aż nie zacząć przeciekać i można było wlać max 7 :D

 

Za to teraz wiem że 250ccm ważące ok 120kg jest niesamowite na miasto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hahahahaha. Pamietam go. Kiedyś jak do Ciebie jeszcze b6,5 przyjechałem to na nim wyjechałeś po mnie. 
 

 

a ja jakiś zboczony jestem. Przeczytałem wszystko 😳😳😳🤢

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, obieżyświat napisał:

Romet nigdy nie należał wg mnie do środkowej półki.  Totalnie źle skręcone, głównie czymś co można określi bardziej jako blachowkręty. Śruby z gównolitu, bo jak wytłumaczyć pękniecie śruby mocującej wahacz, to powinna być najlepsza śruba, to przecież trzyma tylne koło z resztą ramy... Śmierć na dwóch kołach, to jak jeżdżenie z linką na szyi.

No to jak właśnie ten gość, o którym wspominałem w filmie. Romet Router WS 50. Zanim go rozwalił, miałem okazję nim kilkaset metrów przejechać.

Najpierw problemy z przepalaniem się bezpiecznika, bo woda lała się na akumulator w czasie deszczu. Potem przetarta wiązka na główce ramy. Nie wspominając o zatarciu silnika w pierwszym miesiącu jeżdżenia (Tutaj pewnie też dochodziła niewiedza, że w grudniu, jak jest 5 stopni na plusie, to ni piłuje się go od razu do odcięcia). Ostatecznie miał jedną glebę z mocnym szlifem, potem drugą i jednoślad poszedł... Gdzieś. Nie powiedział gdzie, a potem kupił jakąś hondę ścigacza 50ccm (Którego też od niego zabrałem. Taki malutki, że jak siedziałem na nim, to głowę miałem przed lusterkami😆), a jak się na niej wywalił, to okazało się po zdjęciu plastików, że była spawana.

Wracając do Rometa i chińczyków. Niestety takie już są, często nieprzemyślane, jakby były projektowane dla Hindusa na zasadzie "jak się zepsuje, to wrzucę w krzaki i wezmę drugiego z tych krzaków wyciągnę". Da się na nich dużo kilometrów zrobić, ale są tak wrażliwe na różne losowe czynniki, że ciężko stwierdzić, co kiedy odpadnie i się zepsuje.

U mnie ta śruba od amortyzatora na poxipolu trzyma się dobrze. Ale jak kiedyś mi odwali i ją odkręcę, albo sama odpadnie, to będę musiał znaleźć kogoś, kto mi ładnie wspawa nową śrubę. O ile ten jednoślad do tego czasu nie zostanie kupką rdzy i plastiku.

Edytowane przez maniomen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, maniomen napisał:

Da się na nich dużo kilometrów zrobić

Obiektywnie rzecz mówiąc, nie nie da się. Właśnie przykładem był Peugeot 50ccm, nie wiem czy istnieje jakiś Chińczyk który zrobił bezawaryjnie jego 20% przebiegu. Jego pierwsza usterka uniemożliwiająca jazdę to było ok właśnie 60-70 tys km. Nie jestem w stanie powiedzieć ile dokładnie, jeździłem nim 6 lat, w połowie po 3 latach (40tys) popsuło się zliczanie przebiegu (jedyna usterka zanim pierścień pękł). I pewnie kilometry by dalej leciały gdyby nie fakt że go popsutego ostatecznie ukradli :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, obieżyświat napisał:

Właśnie przykładem był Peugeot 50ccm, nie wiem czy istnieje jakiś Chińczyk który zrobił bezawaryjnie jego 20% przebiegu.

Zazwyczaj mówią, że jak Chińczyk dobrze złożył takiego Rometa/Junaka/Zippa/Bartona, to podobno jest w stanie bez "większych awarii" dociągnąć na jednym silniku do 25 tys. kilometrów.

Mój silnik dowodem na to, że eksploatowany do granic możliwości, tyle nie jest w stanie przejechać.

Co do Peugeota, to jedno można przyznać, że swojego czasu bardzo dużo tego jeździło po Polsce, wręcz było ich od zarąbania, mimo że były zdecydowanie droższe od konkurencji, cenowo zbliżając się do Japończyków. Problem tylko nastał wtedy, gdy te skutery zaczęły mieć po kilka/kilkanaście lat, a niestety z francuskimi pojazdami, nawet autami jest tak, że ciężej jest zdobyć części, czy to z oryginału, czy to zamienne. Czyli póki były nowe, to jeździły, działały, ale jak są już w trzecich, czwartych rękach, to marna jest szansa, że uda się go doprowadzić do w miarę akceptowalnego stanu. Czyli Peugeot po jakiś 10 latach ma problem z dostępnością do części, tak jak chińczyk zaraz po wyjechaniu z salonu.😆

Prędzej silnik 125ccm jest w stanie normalne przebiegi osiągnąć bez awarii. Większa pojemność, mniejsza konieczność piłowania do czerwonego, odwdzięcza się większą żywotnością jednostki silnikowej. A to, że plastiki nadal mogą być skręcone blachowkrętami, to już inna kwestia.🙃

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.