Skocz do zawartości

TET Bałkany Zachodnie 2024 Solo by Conorian


Conorian
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wariaty! 

Kilka osób napomniało, żeby napisać coś o mojej najświeższej wyprawie więc to też czynię. Słaby ze mnie pisarz, nie wiem czy będzie długo, mam nadzieję, że nie będzie nudno :)

 

Pomysł na podróż zaczyna się w tym temacie, jest mapa itp proszę się zaznajomić:

 

Ku mojemu zadowoleniu pojawił się pierwszy od dawna chętny towarzysz podróży w postaci @Zakrześ :)

Termin wyjazdu zbliżał się wielkimi krokami a chwilę przed planowaną datą startu towarzysz się rozmyślił :P Czyli standardowo, jedziemy sami. 

 

Nastał dzień wyjazdu, wszystko spakowane, pogoda ma być wyśmienita. Motocykl spakowany na przyczepkę a cały majdan w bagażniku. 

Na grupie ogólnoświatowej na FB znalazłem gościa(motocyklista TET'owicz), który zdecydował się udostępnić swoje podwórko jako parking dla mojego samochodu na czas mojej podróży ścieżkami Trans Euro Trail. Super. W ramach podziękowań za taki gest otrzymał ode mnie skromnego:

Ballantine's Finest / 40% / 0,7l | Dom Whisky

 

Posesja wspomnianego wyżej Pana znajdowała się przy granicy Słowenii i Chorwacji około 10 km od trasy TET. No lepiej być nie może :)

Podróż zaczynam w niedzielę o godzinie 1:00 i jadę po Pana TET'owicza około 16 godzin. 

Jechałem drogami darmowymi, czasu miałem sporo a na autostradach nie ma co drażnić małych, 8' kółek przyczepki. Postanowiłem, że tak będzie lepiej. Może trochę dłużej ale lepiej. 

 

Dzień 1 Tranzyt

 

Dojeżdżam na działkę Pana TET'owicza motocyklisty... dobra, Pan miał na imię Slavko, chyba Sławek po naszemu więc tak o nim mówmy, będzie mi się szybciej pisało :P

Sławek okazał się duszą towarzystwa, opowiedział mi o sobie wszystko, pokazał chałupę, miejsca, które zwiedził motocyklem, motocykl itd. Dobrze się z nim gadało ale niestety nie mogłem zbyt długo konwersować gdyż miałem w planie następnego dnia o 4:00 zacząć swoją wyprawę na motocyklu. 

Zacząłem pakować wszystko na Tenerkę tak aby jutro praktycznie ubrać się, odpalić i odjechać. Tak też zrobiłem, Sławek towarzyszył mi cały czas podziwiając na przemian składaną przyczepkę i motocykl zachwycając się tym, że mam wszystko tak dobrze przygotowane (nowe opony, gmole, osłona silnika). Mówił, że gościł wielu motocyklistów, których maszyny po prostu nie są w stanie technicznie objechać TET'a chorwackiego a co mówić dalej. 

 

Około godziny 20 motocykl był już ogarnięty, przyczepka schowana do bagażnika a Sławek dawał mi jeszcze kilka instrukcji odnośnie TET. Jeśli dobrze zrozumiałem to objechał te wszystkie kraje. 

Jedna, najważniejsza rada od Sławka: "Trzymaj się drogi, jeśli widzisz znak uwaga na miny to uwierz mi, tam są miny i to gęsto". 

Spoko, nie musiał mi tego powtarzać, słyszałem o tym i przyjąłem mocno do wiadomości :)

Stwierdził również, że powinienem robić do 350 km dziennie jeśli mam dobą kondycję więc pierwszy nocleg powinien być jeszcze w Chorwacji. No zobaczymy :P

 

Sławek życzył mi powodzenia gdybyśmy się nie zobaczyli następnego dnia i udanej podróży. Udostępnił numer telefonu i kazał dzwonić gdybym potrzebował pomocy. Ja podziękowałem i wskoczyłem na tylną kanapę swojego samochodu zasypiając dość szybko. Przypominam, że budzik ustawiony ambitnie na 4:00 :D

 

Tak zakończył się mój pierwszy dzień wyprawy, który tak naprawdę wyprawą jeszcze nie był :P

Kolejny dzień niebawem :)

 

448865507_774430688212924_2402972911508224999_n.thumb.jpg.a48bfb22397a20d9d3bc2ff0a58e8d1f.jpg

 

447886574_391653557235740_5210885319568130631_n.thumb.jpg.fbbe1f7cefd4d763e19c7c622d27b605.jpg

 

 

  • Like 1
  • Upvote 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale, że co, sam z siebie wstawać o 4 rano ?!

A ja myślałem , ze to Seebst jest rannym ptaszkiem ! 🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale żeby w samochodzie spać. Toż to człowiek traci klimat.

Namiot byś se rozbił, a nie, takie luksusy.😁

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy przesiadka z 990 na T7 to był dobry wybór, patrząc przez pryzmat TET?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę Ci tego wyjazdu, nawet nie wiesz jak bardzo.  Zajebiste jest to, że w ludziach jest jeszcze tyle pozytywnych zachowań, a Twoje doświadczenia tylko to potwierdzają.  

Chętnie dowiem się co było dalej, tylko nie każ tyle czekać.  Porzuć swoje obowiązki i bierz się do pisania relacji! <--- to taki  żarcik :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdrośników jest tutaj conajmniej dwóch 😁 Ja marzę o wyrwaniu się chociaż na 2-3 dni zdala od codzienności i od ludzi. 

 

Czekam z niecierpliwością na kolejną relację 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze tylko takie sprostowanie.

Miejsce, w którym nocowałem nazywa się Šatorsko Lake. 

Naprawdę piękne, ciche i malownicze. Dosłownie jak nasze Morskie Oko, zdjęcia proszę zobaczyć w Google.

 

image.jpeg.c7e338f051c146d63751921a15c6b11b.jpeg

 

Ronioci očisitli Šatorsko jezero | Info | Društvo

 

Niestety w związku z lokalizacją pomiędzy szczytami gór, słońce wcześnie zachodzi i późno wstaje. 

Droga do tego miejsca jest kamienista ale osobówka powinna sobie spokojnie poradzić.

 

Dodatkowo zauważyłem jedną małą niedogodność i nie wiem czy jest to związane z porą roku czy jest tam tak przez cały czas. Muchy... 

No je*ane muchy, było ich tam tak dużo, że kolację musiałem jeść wewnątrz namiotu bo do mordy by mi wleciały.

Dym z grilla Czechów nawet nie pomagał. Jak ustawiłem garnek na zagotowanie się wody to myślałem, że z nim odlecą tak do ciepła lgnęły...

Szkoda, że nie miałem jakiejś pochodni, miałbym dobry ubaw jak wlatują w płomień :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Conorian napisał:

Dodatkowo zauważyłem jedną małą niedogodność i nie wiem czy jest to związane z porą roku czy jest tam tak przez cały czas. Muchy... 

 

To przez te konserwy, muchy przyciaga ten atrakcyjny zapach ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Conorian napisał:

...

Dodatkowo zauważyłem jedną małą niedogodność i nie wiem czy jest to związane z porą roku czy jest tam tak przez cały czas. Muchy...

Nie miałeś przypadkiem naklejki czy naszywki PBC :takaemotka:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)
10 godzin temu, Tomek napisał:

Nie miałeś przypadkiem naklejki czy naszywki PBC :takaemotka:

Please :D

image.thumb.png.e4422740d02ef5c2d086fb9c07c11ba1.png

 

My Heart GIFs - Find & Share on GIPHY

 

W dniu 27.06.2024 o 14:42, Kondzio napisał:

Czy przesiadka z 990 na T7 to był dobry wybór, patrząc przez pryzmat TET?

Odpowiem Ci na to pytanie w podsumowaniu bo mam w planie porównać T7 do 990.

 

 

Lecimy dalej bo jakąś wenę złapałem :P

 

Jeszcze delikatne uzupełnienie zanim przejdę do dnia trzeciego. Pod koniec drugiego dnia (czyli pierwszego na motocyklu) przejechałem cały chorwacki TET i jestem w Bośni I Hercegowinie kawałek od granicy. TET Chorwacki miał kilka trudnych jak dla mnie odcinków ale to było dosłownie może 2-3% całości. Mimo wszystko był on o wiele trudniejszy i wymagający kondycji w porównaniu do Polskiego TET'a.  Sprawdzam teraz nagrania, żeby sobie lepiej to przypomnieć, był jeden nieprzyjemny podjazd pod bardzo stromą górkę z kamieniami ułożonymi tak jakbyś wjeżdżał po schodach pod górę. 

Co do widoków spodziewałem się czegoś więcej po tym kraju. TET biegnie głównie północną częścią Chorwacji. Może gdyby był poprowadzony południem byłoby lepiej... No cóż, jest jak jest. Jedziesz cały czas przed siebie walcząc z czasem i trasą, liczysz na fajne widoki, nie wiesz co czeka na Ciebie przed następnym zakrętem. Może kolejny las a może zapierające dech w piersi szczyty.

Tak jak wspomniałem wcześniej, Chorwacja była dobrą rozgrzewką bo to co zaczęło dziać się w dniach kolejnych przerosło moje oczekiwania. Tyczy się to widoków i krajobrazów ale niestety dla mnie również trudności trasy. 

Jeśli lubisz czytać jak dostaję porządny wpie**ol to zapraszam do dalszego czytania :D

 

 

 

Dzień 3 Bośnia i Hercegowina

 

 

Jestem w namiocie nad jeziorem Šatorsko. Nad ranem kilkukrotnie budzę się z zimna pomimo założonych najcieplejszych ubrań jakie miałem. W komnaty namiotu leżała jeszcze kurtka namiotu ale na myśl jak zimna mogła być, odechciało mi się jej zakładać. Budzik miałem nastawiony chyba na 6:00 ale z zimna obudziłem się najpierw o 4:00 a później chwilę po 5:00 mając nadzieję, że to już czas wstawać. Jakoś udało się dodrzemać do szóstej, otwieram oczy:

 

image.thumb.png.f3b2866c7dbb9fda4e26a2cee48c2f37.png

 

Na szczyty zaczęło już delikatnie padać słońce. Niestety zanim ja zobaczę pierwsze promyki musi minąć jeszcze kilka godzin. Nie czekam, wychodzę z namiotu. Jest zimno, jakieś 8 lub 9 stopni. Wszystko pokrywa zimna rosa. Nienawidzę pakować mokrego namiotu i reszty majdanu telepiąc się z zimna. Jest jeden plus tej sytuacji, nie ma tych upierdliwych much :D Może w pi**u zamarzły.

 

Szybka toaleta i śniadanie a następnie składam całe obozowisko najciszej jak to możliwe tak aby nikogo nie obudzić. 

Koło godziny 7:30 byłem w pełni gotowy do odpalenia motocykla i odjechania. Postanowiłem jednak odepchnąć go kawałek i dopiero tam odpalić, żeby nikogo nie obudzić. W tym momencie z namiotu wyłonił się jeden z właścicieli HD, pomachaliśmy sobie i zniknąłem za zakrętem. Dopiero tam uruchomiłem Tereskę i zacząłem jechać. 

Cały sztywny od niskiej temperatury powoli zaczynam się rozgrzewać. Im niżej zjechałem tym więcej promienie do mnie docierało. Do tego stopnia, że na samym dole musiałem już rozpinać kurtkę pod szyją. Szok :P

 

Trasa na początku taka jak w Chorwacji, trochę lasów i kilka ciężarówek transportujących drewno ze zrywek. Chyba dwa razy spotkałem ciągnik leśny a jeden z nich zablokował mi przejazd na czas tankowania :P

 

image.thumb.png.ba488a4ee2a993fc699c8c1bc6303139.png

 

Niewiarygodne pod jakie nachylenia terenu są w stanie wyjechać te maszyny i jeszcze tam pracować. Miło się patrzyło na te sprzęty w akcji. 

 

Lasy zaczynają się robić rzadsze z każdym przejechanym kilometrem a widoki coraz mocniej przyciągają moją uwagę. Powoli zaczyna robić się tak jak tego oczekiwałem. 

 

image.thumb.png.b502c903906aff40f6065f9b6422f168.png

 

image.thumb.png.d0a1f0483e54e461865cb100698dcc0b.png

 

W pewnym momencie droga zaczyna robić się nieprzyjemna. Luźne kamienie przynajmniej wielkości pięści i cały czas pod górę. Czasami jakiś zakręt ale cały czas pod górę. Jadę i jadę i jadę. W sumie wyszło na to, że pod górę jechałem prawie godzinę. Było to już dzisiaj któryś z kolei podjazd ale żaden jeszcze nie był tak długi. Zacząłem czuć delikatny dyskomfort w stawach łączących palce z nadgarstkami oraz mrowienie w tylnej części stopy (nad piętą) od ciągłego zapierania się o wnętrze buta. Dodam tylko, że temperatura w tym miejscu sięga aż 30 stopni a jak się okazało później "tylko" 30 stopni. Godzina 9:30 :D

 

W tym momencie zaczyna dokuczać ciężki tył i lekki przód motocykla. Najgorzej na zakrętach z luźnymi kamieniami (rozmiar cały czas około wielkości pięści). Zakręt jak serpentyny alpejskie tylko ciaśniej i w kamieniach. Chcąc skręcić musisz mocno wytracić prędkość ale na tyle żeby utrzymać się na motocyklu bez podparcia nogą. Skręcasz kierownicą, dodajesz lekko gazu i albo tył zaczyna się zakopywać albo przednie koło zamiast skręcać to jest pchane do przodu i topi się w kamieniach. Jakoś się udaje ale uwierzcie mi, jeszcze się przez to porządnie napocę :D

 

Wpatrzony w drogę przede mną w ogóle nie patrzę na GPS, po prostu jadę. Nagle dojeżdżam na szczyt, jakiś domek, patrzę na Garmina, koniec trasy. WTF?!

Zatrzymuję się, oddalam interaktywną mapę i widzę, że miejsce w którym się znajduję jest odnogą trasy z punktem widokowym. Gdybym zauważył to rozwidlenie wcześniej jest duża szansa, że chcąc zaoszczędzić czas nie jechałbym w to miejsce. Cieszę się, że tak się nie stało i wjechałem na sam szczyt:

 

image.thumb.png.a5b4532618e662b9fb0f49f606edd8fb.png

 

image.thumb.png.1febb978c3eeb6dd6ca332496b8e0e4f.png

 

Miejsce nazywa się Stari heliodrom (Vidikovac). Zdjęcia ogarnijcie na Google bo mi tutaj miejsca w poście zabraknie, żeby wszystkie wrzucić. Jest fajnie, jest ładnie i jest wysoko. 

Szybki wodopój, kilka fotek, sprawdzenie kilku jaskiń, bagażu czy nic nie odpada i można wracać na trasę. Do rozwidlenia wracam tą samą drogą, którą wjeżdżałem. W zbiorniku paliwa rezerwa paliwa więc korzystając z tak sporego nachylenia terenu wyłączam silnik i w ten sposób wracam na sam dół. 

 

Po tym znowu kawałek lasu i odpoczynku (dla odmiany zaczynają boleć nadgarstki od zapierania się o kierownicę i koniuszki dużych palców u stóp) aż koło godziny 12 dojeżdżam do odcinka który nazwałem "Pierwszy Horror" :D

 

"Pierwszy Horror" to kawałek trasy w okolicy miasta Scit. Zaczyna się niewinnie, kilka głębokich i wąskich kolein z błotem i wodą aż w punkcie kulminacyjnym jedziesz błotnistym buszem węższym niż kierownica motocykla, musisz karczować gałęzie rękoma, które przy próbie łamania się wyginają zamiast poddać i złamać.

Odcinek nie był długi ale wg, mnie powstał dla motocykli typu cross a nie ciężkich ponad 250 kilogramowych krówek jak Tenerka w tej sytuacji z jeźdźcem o zawrotnych 170 centymetrach wzrostu i krótkimi nogami :D

Przejazd przez cały odcinek mam nagrany więc pojawi się w filmie ale podpowiem, że moje morale spadły już na samym początku jak jadąc szczytami kilku kolein wypełnionych wodą i błotem przejeżdżam obok drzewa i niestety zahaczam o nie prawą tylną sakwą :P Nie przewracam się ale od tego momentu jest tylko gorzej. 

Cały czas pod górę, po błocie, miejscami koleiny są trzykrotnie głębsze niż zakładałem a na dnie jeszcze jakiś duży wyślizgany kamień. 

 

Wcześniej (przed "Pierwszym Horrorem") myślałem sobie: "Kurcze, mogłem wziąć trochę bardziej szosową oponę z grubszą kostką. Może te kamienie by jej tak szybko nie wykończyły i więcej by wytrzymała". 

Gdybym tak zrobił nie przejechałbym tego odcinka i prawdopodobnie szukałbym pomocy u jakiegoś lokalnego rolnika żeby wyciągnął mnie traktorem o ile zdołałby tam dojechać :D

 

W miejscu najtrudniejszym Pierwszego Horruru gdybym trafił na kogoś jadącego z naprzeciwka nie było możliwości wyminięcia się. Jeden z nas musiałby położyć motocykl a drugi musiałby po nim przejechać. Na szczęście nikt o zdrowych zmysłach się tam nie pchał :D

 

Udaje się pokonać Pierwszy Horror. Chwila oddechu ale nawet nie zdaję sobie sprawy, że zbliżam się do kolejnego :P

Dojeżdżam do punktu widokowego na Ramsko Jezero. Na blacie cały czas 30 stopni. Trasa prowadzi w stronę urwiska w kierunku miejscowości (lub wyspy) Scit (nie widać dokładnie gdzie). Stoję już przednim kołem na drodze w dół. Nagle od tyłu podjeżdża jakaś parka nastolatków na skuterku (dojazd do punktu widokowego jest też drogą asfaltową) ja w tym momencie odpalam silnik, staję na podnóżkach i zaczynaj mechać. Słyszę krzyknięcie z tyłu. Hamuję. Odwracam się. Gostek (kierowca skutera) puka się w głowę i mówi "No, bad road". Macham ręką, odpalam silnik i ruszam tak jak postanowiłem a raczej tak jak postanowił szlak TET. Ojj, mogłem go wtedy posłuchać :D

 

image.thumb.png.9b443159cf3f4130d4b18083e515fcd7.png

 

Punkt widokowy jest na szczycie góry zaznaczonej czerwoną strzałką a zjazd jest widocznym zboczem do drogi na której stoi ludek google :D 

Po chwili ponownie zgasiłem silnik, nie był potrzebny :D zastanawiałem się, czy hamulce się nie gotują. Było kilka słabych momentów, na szczęście się nie przewróciłem. Podnoszenie motocykla w tym miejscu byłoby prawdziwym wyczynem. Oczywiście jak zacząłem zjeżdżać, nie było już odwrotu. To kolejne miejsce, które wg. mnie motocyklem taki jak moja Tenerka w tej chwili (ładunek itd.) nie jest się w stanie wyjechać pod górę. Było już kilka takich zjazdów gdzie dziękowałem, że jadę w dół a nie wspinam się pod górę.

Musicie jednak wiedzieć, że moja szczęśliwa passa się skończy co niestety sam też czułem, że aż tak różowo być nie może. Czekałem tylko kiedy... :D

 

Dojechałem do jeziora Ramsko. Fajna, czysta, lazurowa woda. Miałem w planie się trochę zmoczyć ale nie znalazłem dogodnego miejsca a szkoda mi było czasu na szukanie. Kilka nagrywek i ruszam dalej. 

 

Po chwili dojeżdżam do jeziora Blidinje. Równie piękne co Ramsko. Przez chwilę miałem chęć rozbić namiot przy brzegu. Na nagraniach widzę, że była godzina ~16 więc jeszcze trochę za wcześnie na obóz. Jadę dalej.  

 

Robię postój na picie i zdjęcie w górach niedaleko miejscowości Mostar:

 

image.thumb.png.847a5f2af81349c27035ed7842750818.png

 

Bardzo piękna okolica. 

 

Chowam wodę i nagle słyszę warczenie silników. Widzę, że w moim kierunku jadą dwa motocykle. To pierwsi motocykliści, których widzę na tych szlakach i jak się okazuje również TETowicze:


image.thumb.png.905b1f11a84b02b034eae88593496335.png

 

Jeden na nowym GS 1300 (pomyślałem: kur*a, na bogato), drugi na 1200LC. Odruchem bezwarunkowym od razu spojrzałem na opony chłopaków:

 

SCORPION™ Rally - opona motocyklowa | Pirelli

To samo co montują w Tenerce na wyjazd z fabryki (Pirelli Scorpion Rally)...Po tym co przed chwilą przejechałem pomyślałem sobie: "Ku*wa, gdzie, do ch*ja, ludzie, ku*wa" :D No ale nie będę pi**dolił, to nie opony robią z człowieka zawodnika itd. Nie znam ludzi, może zajebiście jeżdżą. Życia nie będę nikomu układał. 

 

Chłopaki z Niemiec zapytali o drogę, czy trudna itd. Powiedziałem im wszystko, zaleciłem objazd dłuższą drogą (również TET) odcinki, którymi ja zjeżdżałem. Ja również podpytałem ich co czeka mnie. Powiedzieli, że ruszyli dzisiaj z miejscowości Mostar i do tej miejscowości droga nie jest trudna.

Zaraz, zaraz... Jest godzina 16, wy ruszyliście z Mostar czyli do naszej aktualnej pozycji przejechane jakieś max 40 km. To do ch*ja, o której wy ruszyliście?! :D

Pogadaliśmy jeszcze chwilę o motocyklach, na szybkensa opowiedziałem im historyjkę z moim wałem w GS 1250 i się rozjechaliśmy. 

Podobało mi się, że goście mieli ze sobą wyłącznie plecaki z wodą i nic więcej. Ja natomiast walczyłem w tym upale z całym swoim majdanem niczym żółw skazany na swoją ciężką skorupę. Ehh.

 

Po około godzinie dojeżdżam do miejscowości Mostar. Temperatura 35 stopni Celsjusza. Sprawnie przejeżdżam przez tą wyspę ciepła i jadę w stronę gór otaczających miasto. Po niecałej godzinie drogi od miasta dojeżdżam do wioski położonej na szczycie gór do której prowadzi wąska asfaltowa dróżka na szerokość jednego samochodu. Wioska liczy może z 7 domków, wszyscy nastawieni na hodowlę kozoowiec (dosłownie zwierzęta wyglądały jak nasze kozy, normalne wymiona do dojenia mleka ale miały sierść prawie jak owce, nie wiem co to za odmiana). 

 

Parkuję motocykl między elektrownią wiatrową a wspomnianą wioską. Delikatne zagłębienie terenu w szczytach gór. Uznałem, że to idealne miejsce. Rozkładam swój obóz i mokry namiot. Było tak ciepło, że wszystko wyschło w 30 minut. 

W trakcie mojej kolacji pastwiska owiec zostały zaganiane z powrotem do wioski. Przyszedł do mnie pies pasterski, usiadł i dotrzymywał mi towarzystwa przez jakieś 20 minut. Nie odzywaliśmy się do siebie. Kilka razy spojrzeliśmy sobie w oczy bez większego uczucia :D Nie chciał spróbować makaronu z zupki chińskiej (czy to jest aż takie gówno?). 

 

image.thumb.png.4917b3e3922c3ee67f7d42c4dff17631.png

 

image.thumb.png.038ba68a92314fddfed09c6d70b2ea10.png

 

O godzinie 21 leżę już w namiocie cierpliwie czekając na sen, który zgodnie z oczekiwaniami przyszedł bardzo szybko. 

Jest cicho jak w drogich słuchawkach nausznych. Aż dziwnie. Nie wiem czy tak po prostu jest czy to efekt ciągłej zmiany wysokości. Chwilami bębenki bolały do tego stopnia jakby ktoś wbijał w nie igły (tak również nigdy w życiu nie miałem).

W ten sposób kończę dzień trzeci wyprawy, który był o wiele bogatszy w widoki ale i o wiele bardziej wymagający. 

Po mojej głowie błąka się tylko pytanie "Ciekawe czy jutro dostanę w pi**ę jeszcze bardziej?".

Ja już znam odpowiedź na to pytanie, Wy musicie niestety jeszcze chwilę poczekać :heej:

 

Edytowane przez Conorian
  • Upvote 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękna przygoda! 

Niemcy nie mieli ekwipunku bo pewnie całość jedzie w busie do punktu kontrolnego, takie to podróżowanie w wydaniu niemieckim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mega przygoda, zajebiście się to czyta! Czytając to czuję się, jakbym sam w ten przygodzie też uczestniczył. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń 😊

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Conorian ja się pytam gdzie jest kolejna część?!? Mapa już odpalona 2 nocleg oznaczony, trzeba ruszać dalej! 

Hop, hop, hop, hop! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Haloo. Bo zapomnisz co się działo na tym wyjeździe :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Dzień 4 Czarnogóra "To piekło jest piękne!" cz.2

 

Konsumuję obiad ale nie spieszy mi się, żeby jechać dalej. Oczy nie mogą się nacieszyć otaczającymi widokami a ciało nie chce ruszać dalej. Usiadłem na kamieniu, który widać na powyższym zdjęciu i jeszcze chwilę odpocząłem. 

 

Ostatnie kilometry dobrej (ujeżdżonej) drogi, widoki i skonsumowany obiad trochę mnie rozleniwiły. Położył by się na drzemkę. Dobra Rafał, nie pie**ol, jedziemy dalej. Tak pomyślałem i już po chwili siedziałem na motocyklu. 

Wybrałem bardzo dobre miejsce na obiad bo już po kilkudziesięciu kilometrach droga znowu zaczęła się psuć. Górki coraz bardziej strome, zakręty coraz ostrzejsze a kamienie na drodze coraz większe i luźniejsze. Kilka razy plecki mi się spociły, miałem już leżeć ale jakoś udało się wyratować. Wyjeżdżałem pod dosyć wymagający podjazd kilkadziesiąt minut, po drodze na nim stało kilku tetowiczów. Rozpędzony pytałem z daleka czy wszystko ok i czy potrzebują pomocy. W duchu prosiłem, żeby nie kazali się zatrzymywać. Za dobrze mi szło. Dobra prędkość, mobilizacja, wszystko jak trzeba. Na szczęście nikt nie potrzebował pomocy.

Pomyślałem sobie, że dzisiaj już chyba nic nie będzie w stanie mnie położyć. Minęło dosłownie kilka sekund i stało się:

 

 

Moja druga gleba tej wycieczki i tego motocykla. Pierwsza uwieczniona :P

Warunki niezbyt sprzyjające. Z tego co widzę na filmie to 29 lub 30 stopni ciepełka. Motocykl leży na boku na pochylonym zakręcie (koła są wyżej niż kierownica) w dużych i głębokich kamieniach, pod górę :D No qrwa, dziwne, że jeszcze do kompletu deszcz nie padał i niedźwiedzie nie biegły :D Film niestety nie oddaje nachylenia terenu.

Wiedziałem, że nie będzie lekko więc od razu zdejmuję kask i kurtkę. Chwilę się zastanawiałem jak podnieść dobrze, żeby tego nie powtarzać. Nakładłem kilka większych kamieni pod tylne koło, na szczęście bieg został zapięty więc nie obawiałem się że poleci do tyłu. Przypomniało mi się z jakiegoś filmu na youtube podnoszenie motocykla nogami (stajesz plecami do moto i podnosisz). Spróbowałem i od razo wiedziałem, że w tym wypadku to nie zadziała. Odwracam się twarzą do motocykla, mam dobry chwyt lewą ręką za kierownicę, niestety nie mam niczego sztywnego pod prawą dłonią. Szukam, macam, no nic nie ma. Jedyne co to paski od torby ale wiem, że mogą się przesuwać jak zacznę podnosić moto i tylko stracę energię. Nie mam wyjścia, prawa ręka za torbę centralną. 

Dźwigam motocykl, stanąłem z nim wyprostowany, ręce proste a on jest dopiero w poziomie :D Qrwa :D 

Nie wiem czy wtedy nie piernąłem ale chyba wszystkie siły + kolanko poszło żeby przełamać go do pionu. Kamienie cały czas uciekały spod butów.... To było tak, że miałem dosłownie tyle siły, żeby podnieść ten motocykl w tych warunkach. Gdyby ważył o 1 gram więcej lub usiadła na nim mucha pewnie nie dałbym rady i musiałbym odpinać torby. Na szczęście się udało. 

Cały mokry, jak mysz kościelna uświadomiłem sobie, że kolejna przewrotka w takim miejscu w niedługim odstępie czasu będzie problematyczna :D

Zacząłem więc jechać trochę wolniej i ostrożniej :) 

 

Trasa była już mniej wymagająca jednak równie piękna i atrakcyjna. W trakcie któregoś wodopoju zarezerwowałem nocleg w hotelu w miejscowości Podgorica. Kilka kilometrów przed stacją paliw a kilkadziesiąt przed Podgoricą zabrakło mi paliwa :D 

 

You Fool Always Sunny GIF by It's Always Sunny in Philadelphia

 

Nie wiem co mi się uje**ło w głowie ale byłem święcie przekonany, że zbiornik paliwa Tenerki ma 17 litrów. Jak zaczęła przygasać pod jedną ze stromych gór uświadomiłem sobie, że chyba coś mi się pomyliło. Oczywiście pojemność baku to 16 litrów :D 8 kilometrów przed stacją paliw odpląbowałem pierwszą zapasową butelkę benzyny :D

 

 

 

Wjeżdżam do Podgoricy i widzę, że ludzie jakoś tak chu*owo jeżdżą. Taka delikatna partyzantka jeśli chodzi o pierwszeństwo przejazdu i zachowanie się na skrzyżowaniach. Olałem, nie było jakiegoś dużego ruchu a do hotelu prowadziła w większości główna droga. Na miejsce zajechałem jakoś na godzinę 19. Szybki prysznic, przepakowanie i ruszam zjeść coś w mieście. Odpalam google i widzę, że obok jest bar z najwyższą średnią ocen w całym mieście, jakieś 500 metrów ode mnie. Idziem tam! Nie będę się szlajał po mieście bo jutro rano pobudka wczesnym rankiem i ogień na tłoki do Albanii. Ustawiam klimatyzację pokojową na 21 stopni (na zewnątrz jest jakieś 34 :D).

 

Dochodzę do baru (za chu*a nie mogę go teraz znaleźć), był przy dosyć ruchliwym skrzyżowaniu. Wyglądał jak taki zajebisty garaż bez ścian a obok wiata. 

Biorę menu, oczywiście nie mam pojęcia co tam jest napisane, z pomocą przychodzi tłumacz google. Zamawiam najdroższe danie, chyba nazywało się kebab:

 

IMG_20240619_213139.thumb.jpg.8c94c27d9019c1025fd9db7b14d9af25.jpg

 

Takie wałki z mięsa mielonego z cebulą, frytki i ostry sos. To wszystko było dobre i było tego dużo. Nie mogło się to jednak równać z tym własnej roboty chlebkiem. No qrwa, jakie to było zajebiste. Do tego jeszcze jakiś kefirek Krasnystaw, miód. Za wszystko zapłaciłem 5 euro  więc wydaje mi się ok. Fajny klimat panował w tym barze. Jakby wszyscy się znali. Przyjemnie się tam siedziało. 

Na powrocie wstąpiłem do sklepu spożywczego, kupiłem co nieco na lepszy sen i dwie butelki wody 1,5 litra:

 

IMG_20240619_215437.thumb.jpg.975e24b2da17dd7156c8f78a0e50df73.jpg

 

Taki jestem zniewieściały :D

"Browarki" wypite, woda wleciała do zamrażarki i do spania. Klimatyzacja pokojowa w tryb silent/sleep i usnąłem dosłownie po kilku sekundach z myślą "Ciekawe co się jutro w Albanii odje**e" :D

 

Ciąg dalszy nastąpi :)

  • Like 2
  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Koniec opierdalania! - Memy.pl

 

Dzień 5 Albania "Ale jak to?"

 

 

Budzę się koło 6:00 w Czarnogórskim hotelu w Podgoricy. W pokoju dzięki klimatyzacji jest bardzo przyjemnie. Szybkie śniadanie, prysznic i zaczynam się pakować. Pierwsze wyjście z pakunkami na zewnątrz to zderzenie z niewidzialną ścianą gorąca. W pokoju miałem 21 stopni natomiast o tej godzinie na zewnątrz było już około 28 stopni... Będzie przeje**ne...

 

Dosyć szybko udało się spakować, było trochę biegania po klatkach schodowych. Na wierzch toreb bocznych wkładam dwie butelki wody z zamarzniętą wodą. Wskakuję na motocykl i ruszam. Do przejścia granicznego z Albanią mam około 30 km. 

 

Do granicy trasa asfaltowa nic ciekawego. Na szczęście im bliżej granicy tym widoki coraz piękniejsze:

image.thumb.png.9463d1330e4e03dd20dad0743912cedc.png

 

Mam nadzieję, że będzie dobrze chociaż Czarnogóra postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Według mnie ciężko będzie to przebić. 

 

Dojeżdżam do przejścia granicznego, odprawa to proforma, skanowanie dowodu rejestracyjnego i osobistego i wypad dalej. Zaraz za przejściem granicznym moją drogę przecinał w poprzek przeciął żółw stepowy. Ominąłem go, szedł żwawo, za mną i przede mną nic nie jechało więc bez problemu i bezpiecznie powinien przejść na drugą stronę ulicy.

Jeszcze trochę asfaltu i zjeżdżam na drogę offroadową.  Jadę, jadę i jadę. Widoki fajne, tak jak na powyższym zdjęciu ale cały czas gdzieś tam daleko. Czułem się jakbym siedział przed kompem i oglądał jak ktoś jeździ. Niby jesteś ale Cię tam nie ma. W Czarnogórze byłem częścią tego krajobrazu, wjeżdżałem na te góry, szczyty, zbocza. Tutaj, cały czas czułem się jak obserwator a nie uczestnik tego pięknego krajobrazu. 

 

Jestem na wysokości Tirany, cały czas czekam na ten punkt kulminacyjny, który jakoś nie może nastąpić... Postanawiam zjechać z trasy i zatankować właśnie w Tiranie, stolicy Albanii. Dużo słyszałem o tym kraju, byłem tu pierwszy raz w życiu, sporo moich znajomych już tutaj się wakacjowało. Chcę zobaczyć jak się tutaj żyje. To co zastałem to istny szok...

 

Tirana wygląda jak miasta w Polsce z lat 70-80. Są budynki, są ulice a na chodnikach niekończące się bazary, stoiska targowe i rozpi**dol. Sprzedaj się tam dosłownie wszystko i nic. Najbardziej jednak zostałem zaszokowany brakiem kultury i nieprzestrzeganiem jakiegokolwiek minimum przepisów ruchu drogowego... Kur*wa, to co oni robią na drogach to jest istny rozpi**dol... Prawo dżungli. Przejechać przez skrzyżowanie i nie dać się komuś rozjebać. Sygnalizacja? A co to takiego po co to komu? 

Mam taką sytuację: Jadę główną ulicą, dwa pasy w przeciwległym kierunku. Gość przede mną zatrzymuje się nagle na wysokości sklepu z gajerkami, włącza awaryjne, wychodzi z samochodu i idzie do sklepu. Samochód stoi na środku pasa. Dobra, przecież można go ominąć, nie ma problemu. Sęk w tym, że koleś, który jechał drugim pasem (w przeciwnym kierunku) postanowił również wykonać ten sam manewr co kolega na jego wysokości :D Chłopaki tym sposobem zablokowali ruch na kilka/kilkanaście minut na całej ulicy :D Na szczęście motocykle się mieściły więc pojechałem dalej. 

Aaaaa, bym zapomniał... Całą sytuację widział też policjant, zaczął mówić do tego drugiego gościa który całkiem zablokował ruch jednak tamten coś mu odpyskował, pomachał rękami i poszedł dalej w swoją stronę. A policjant? No ch*j, trudno. Starał się :D Masakra. Nigdy nie polecam nikomu jechać tam prywatnym samochodem. Serio.

Ciekawostka, co drugi samochód to Mercedes a najbardziej pierd**nięci kierowcy jeżdżą Vw Golfami :P

 

Tankuję do pełna, płacę kartą, gość na stacji wydaje mi resztę w monetach...
Get Me Out GIFs | Tenor

 

Wypie**alam stamtąd. Wyjeżdżając z Tiriany na południe jest droga ekspresowa kilkadziesiąt kilometrów pod górę. Dwa pasy i bardzo szeroki pas awaryjny. Zastanawiałem się po co taki szeroki pas awaryjny. Po kilku kilometrach się dowiedziałem. Jak samochody zaczynają się gotować to zatrzymują się tam, otwierają maski i wietrzą :D pomyślałem sobie "Macie za swoje za ten rozpierdol, smażyć się tam." Ja przejechałem tenerką jak król bez zatrzymywania patrząc na nich z pogardą. 

 

Jestem znowu na trasie TET. Droga asfaltowa, serpentyny, jadę dosyć szybko. Nagle przede mną garb na asfalcie (jak u nas te szerokie do spowalniania kierowców na przejściach, ja jadę jakieś 90) a za nim wzdłużne pęknięcia asfaltu, głębokie, że nie widziałem dna na szerokość około 20-30 cm. Na szczęście trafiam kołem pomiędzy pęknięcia. W sensie nie było tu czasu na reakcję, po prostu miałem farta. Gdybym trafił kołem w pęknięcie to lot przez kierownicę zapewniony przy 90 km/h. Oczywiście zero oznakowania o jakimkolwiek niebezpieczeństwie. 

Zaraz za tym serpentynka 180 stopni i na wysokości poprzedniego pęknięcia jest kolejne. Po prostu grunt się osunął na zboczu i asfalt się rozwarstwił. Tym razem nagrałem to:
image.thumb.png.a4d39ae907abb279a77b1cbf5d72e5e7.png

 

Zjeżdżam kolejne pięterko niżej i są drogowcy. Łatają takie pęknięcie... ziemią. No kurwa nie wytrzymałem. Dookoła, nawet w poboczu od chu*a gruzu a oni ciężarówkami ziemię wożą ch*j wie skąd i asfalt łatają. W k**we je**ne. Wkurwiłem się wtedy na maksa na to społeczeństwo. Jak małpy z granatami. Chciałem uciekać jak najdalej, żeby się nie konfrontować z ichniejszymi pomysłami na życie. Im mniej, tym lepiej. 

 

Po chwili natknąłem się jeszcze na korek. Gostek koparką wjechał na prawie pionowe zbocze i młotem kuł luźne kamienie, które spadały sobie na drogę, przetaczały się po niej i leciały dalej w urwisko :D Przestawał na chwilę kuć a drogowcy wznawiali dalej ruch, żeby rozładować zator. BHP - bezpieczeństwo hamuje pracę :D

 

image.thumb.png.0b37b0ddd4a5165c293f5c3412770443.png

 

Jest chyba koło 12:00 (nie wiem bo godziny nie mogę rozczytać z nagrań) i temperatura 42 stopnie :P

Drogi cały czas takie nudnawe. Z jednej strony fajnie bo się nie namęczy człowiek w takiej temperaturze ale z drugiej strony wqrwiam się bo coraz dalej od domu a tu coraz ch*jowiej.

Tutaj już filmiki praktycznie zerowe bo miejsca na karcie nic. 

 

Widoki niby były fajne ale cały czas gdzieś dalej. Widać, że nie da się tam dojechać bo i dojść tam by było ciężko ale cały czas czuję jakiś taki żal. Niczyja to wina, że takie ukształtowanie terenu ale w Czarnogórze się dało :D

 

image.thumb.png.d98c87bd9a73ae7bc9fa6cca148fa8c5.png

 

image.thumb.png.00f18679e82ea1129cf03e1b466f938f.png

 

image.thumb.png.0769949d5e391651a8c02e3c04910d75.png

 

image.thumb.png.97cbef9de576f79f094826d43104054c.png

 

image.thumb.png.0702f81a8d49fc09889b25fccd76b76e.png

 

image.thumb.png.3899891ab06dd4bd1710a82899f73a43.png

 

Dojeżdżam do fajnej przeprawy przez rzekę koło miejscowości Kokel. Pamiętam z filmików, że jest dosyć szeroka. Poniżej zdjęcie tego co zastałem :D

image.thumb.png.6512dc117399a5800167dec37a38feff.png

 

Ledwo opony się zanurzyły. Obok niej ktoś przywiązał osła. Widok podobny trochę do przywiązanego psa w lesie na stracenie...

 

W tym miejscu pomyślałem "Mam dość". Nie będę za wszelką cenę cisnął do granicy z Grecją tylko po to żeby się odbić. Przejechałem większą połowę Albanii, dupy nie urywa, dalej nie mam zamiaru.

Wracam do najbliższej miejscowości, rozkładam kuchenkę i zjadam kolację (jest koło godziny 17:00). Przepakowuję się, zdejmuję buty motocyklowe i spodnie na rzecz lekkich adidasków i jeansów i obieram kurs na Chorwację w kierunku pozostawionego samochodu. Zrobione niecałe 1800 km, wystarczy.

 

Kilka kilometrów przed przejściem granicznym widzę coś na środku drogi pomiędzy pasami. To żółw którego wcześniej ominąłem. Leżał biedaczek do góry kołami na środku drogi. Nie zatrzymywałem się bo czułem, że na asfalcie w ponad 40 stopniach raczej już się tam ugotował. Szkoda.

 

Koło 22:00 dojeżdżam na drugą kolację do przydrożnego baru w Czarnogórze w którym stołowałem się dnia poprzedniego. Opowiadam kilka sytuacji z Albanii gościowi (właścicielowi) za barem i mówię o tamtejszych kierowcach. Potwierdza moje spostrzeżenia i puentuje, że Albańczycy jeżdżą jak zwierzęta. Dostaję zimną Pepsi w puszce na koszt firmy! :)

Nie zatrzymuję się na sen i postanawiam nie tracić czasu tylko jechać dalej w kierunku samochodu. 

 

O godzinie 23:30 jestem w Chorwacji przed wjazdem na autostradę. Długie wzniesienie, zjeżdżam w dół, asfalt ma takie jakby szerokie poprzeczne stopnie. Jakbyś zjeżdżał po schodach ale z bardzo małą częstotliwością. Nagle słyszę trzask i buczenie z tylnego koła. Ocieranie i wycie i lekkie wyhamowywanie. Myślę sobie "Na bank sprężyna jebła albo amorek pękł i koło zaczęło szorować po wypełnieniu zadupka. 

Schodzę z motocykla, zaglądam:

IMG_20240620_233217.thumb.jpg.3d474e04daf299eca967878813cdf602.jpg

 

YARN | Oh, fuck, no. | Ray Donovan (2013) - S02E10 | Video gifs by quotes |  90f96818 | 紗

 

Na tych garbach, but się wypiął i wciągnęło go między wahacz a oponę. Kur*a, prawie nówki Sidi Adventure...

Kilka dobrych minut próbowałem go wyciągnąć :D

@Zakrześ Pytałeś na zlocie dlaczego opona jest z jednego boku przytarta. Właśnie dlatego :D

Zbliża się północ a ja ani myślę zejść z motocykla zanim nie dojadę do miejsca, w którym zacząłem :)

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na buta bym nie wpadł 🤣🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Conorian napisał:

Na tych garbach, but się wypiął i wciągnęło go między wahacz a oponę. Kur*a, prawie nówki Sidi Adventure...

Kilka dobrych minut próbowałem go wyciągnąć :D

Podobną sytuację miała Yummy, tyle że jej całą rolka wpadła między zadupek a koło i skutecznie zablokowała koło, że opona była od razu do wymiany...

 

18 godzin temu, Conorian napisał:

Mam taką sytuację: Jadę główną ulicą, dwa pasy w przeciwległym kierunku. Gość przede mną zatrzymuje się nagle na wysokości sklepu z gajerkami, włącza awaryjne, wychodzi z samochodu i idzie do sklepu. Samochód stoi na środku pasa. Dobra, przecież można go ominąć, nie ma problemu. Sęk w tym, że koleś, który jechał drugim pasem (w przeciwnym kierunku) postanowił również wykonać ten sam manewr co kolega na jego wysokości :D Chłopaki tym sposobem zablokowali ruch na kilka/kilkanaście minut na całej ulicy :D Na szczęście motocykle się mieściły więc pojechałem dalej. 

Miałem to samo... Droga wąska, a dwa samochody i to w dodatku jeszcze na belgijskich blachach (ale to na pewno lokalsi było) sobie zaczęli chyba wspominać stare dzieje, skutecznie blokując ruch w każdym kierunku. Najpierw kilka przegazówek z mojej strony, potem kilka razy klakson poszedł w ruch - zero reakcji. Dopiero jak kilka aut za mną zrobiło ten sam manewr, to wówczas łaskawie panowie się rozjechali...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ok, do brzegu bo trzeba się za film z wycieczki brać :P

 

Dzień 6 i 7 "Nie spać, wracać!"

 

 

Moja kolejna doba zaczyna się w siodle motocykla, chyba gdzieś na autostradzie w Chorwacji. Bez przerwy wracam do miejsca, w którym zostawiłem samochód. Tutaj po prostu tranzyt, nic ciekawego. Jadę i jadę, oczy same się zamykają ale nie poddaję się. 

 

O godzinie 6:00 dojeżdżam do posesji (muszę sprawdzić imię z pierwszego dnia bo już nie pamiętam) Sławka. Parkuję szybko motocykl, rozbieram się, myję zęby i wskakuję na tylną kanapę Corolli zasypiając w ćwierć sekundy. 

 

Budzę się cały spocony, jest godzina 12:00  samochód wyeksponowany na promienie słońca. Dopiero po południu drzewa obok których stałem dawały cień. Szkoda, czuję że jeszcze bym pospał ale wiem, że już nie zasnę tak łatwo. 

Ogarniam się, chowam wszystko z tenerki do samochodu, pakuję moto na przyczepkę i ustawiam nawigację na Warszawę ale przez Topornię :D Nie byłbym sobą gdybym się z Wami nie spotkał :) Wyruszam koło godziny 14:30.

Sławka nie ma więc piszę mu wiadomość z podziękowaniem i odjeżdżam. Wybrałem drogi lokalne zamiast autostrady/ekspresówki (drugi raz bym tak nie zrobił) i kołatam się z powrotem. 

 

Gdzieś wieczorem w Czechach (już niedaleko polskiej granicy) jestem delikatnie podmęczony jadę sobie przez jakąś miejscowość. Słyszę, jak Garmin pika, że niedaleko jest fotoradar (jadę sobie jakieś 70-75 km/h. Nawigacja leżała na fotelu pasażera. Spoglądam na nią i widzę, że jestem praktycznie przed fotoradarem! Podnoszę głowę, patrzę przed siebie i widzę fotoradar. Zaje**łem po heblach (mocno ale nie to, że hamowanie awaryjne, nikt za mną nie jechał) zwolniłem do 20-30 km/h przejeżdżam koło fotoradaru (trwa to jakieś 2 sekundy) a fotoradar:

 

Pin page

 

WTF!? Przy 20 km/h?! Miałem zawrócić bo nie przypominam sobie ograniczenia prędkości niższego niż 50 km/h przez teren zabudowany. Ostatecznie odpuszczam, zapisuję lokalizację, sprawdzę w necie jak wrócę do domu. 

Dalsza droga już bez większych niespodzianek. 

Do polski wjeżdżam jakoś nad ranem. Koło Częstochowy robię 3 godzinną drzemkę bo już nie dawałem rady a nie miałem zapałek żeby powieki podeprzeć :D

Chyba koło 9:00 - 10:00 byłem na zlocie w Toporni, przywitać się z Wami na dosłownie 30 minut i spierniczyłem do chałupy.

Na miejscu mycie motocykla, ekwipunku, rozpakowanie, segregacja i dopiero samoogarnięcie i odsypianie.

 

 

Tak kończę tą wyprawę. 

 

 

 

Podsumowanie

 

 

Motocykl - Tenere 700, nie zawiodła mnie nawet na chwilę. Dwukrotnie leżała, raz na prawej stronie i raz na lewej. Starałem się nie przemęczać motocykla a raczej nie przegrzewać, szybko osiągałem jakąś prędkość tak żeby jak najlepiej pomóc układowi chłodzenia. Jednak pozytywnie zaskoczyło mnie to, że nawet gdy mi się nie udawało mimo wysokiej temperatury otoczenia (najwięcej to 44 stopnie) wentylator po włączeniu i schłodzeniu silnika potrafił się wyłączyć na kilkanaście sekund. Gdybym wybrał się tu na KTM 990 to raczej gaśnica poszłaby w ruch :D

Serio, nie ma się do czego przyczepić, Yamaha zrobił kawał dobrej roboty, nic się nie urwało, nie obluzowało, nie odkręciło, niczego nie zgubiłem. 

Spalanie w takich warunkach (chodzi mi tylko o jazdę w terenie) oscylowało w okolicy 4,3 l/100 km. 

Jedyne co zapamiętałem to masa motocykla. Podnoszenie 205 kilogramowego motocykla + masa całego wyposażenia w takich warunkach była trochę utrudniona.

Chciałbym powtórzyć ten wyjazd na czymś lżejszym, chociażby na KTM 690, który waży 150 kg.

Opona przednia Motoz Rallz - dobra ale chyba już więcej jej nie założę. Jest kostka ale momentami wydaje mi się, że mimo wszystko za płaska. Takie same wrażenie odnosiłem w KTM 990. Niby kostka ale jeszcze czego śbrakuje.

Opona tylna Motoz Desert - mistrz. Nic dodać, nic ująć. Najlepsza w swojej klasie. Wyciągnęła z każdej kałuży, wypchnęła pod każdą górę i pozwoliła się zamknąć na serpentynach.  Jutro wstawię zdjęcie jak wygląda nowa w porównaniu do starej po 2600 km z czego 1800 w kamienistym offroadzie. 

 

Trasa - Warunki były naprawdę ciężkie (przynajmniej dla mnie), dużo nagrywałem ale jak teraz oglądam te urywki to widzę, że obiektyw nie oddaje tego jak trudno było czasami wjechać lub zjechać. Nie widać tych stromych podjazdów i zjazdów. Szarpanie kierownicą, które akurat dobrze się uwieczniło będzie wyznacznikiem :D Widoki przepiękne, bliskość natury, fajnie i to mi się podoba. To, że nie jesteś oddzielony barierą, płotkiem, murkiem tylko stajesz się częścią tego wszystkiego i możesz dojechać tam gdzie inni nie byli. 

Przejechałem 4 kraje. Który był najpiękniejszy? Zdecydowanie i jednogłośnie, bez zastanowienia: Czarnogóra. Chorwacja, Bośnia i Albania razem wzięte nie są w stanie przebić Czarnogóry. Takie jest moje odczucie. 

Gdybym mógł cofnąć czas, pojechałbym na tydzień do Czarnogóry, lżejszym motocyklem w cieńszych ubraniach.

 

Straty - Krzywa kierownica, która tak naprawdę okazała się prosta a to półki na lagach się przestawiły (5 minutowa naprawa), obtarty but, który wpadł mi w wahacz w drodze powrotnej. 

Szkoda buta bo kupiłem go na początku zeszłego sezonu ale w planie mam i tak zakup czegoś bardziej offroadowego. Niemniej postaram się go zregenerować w zimie i posłuży jeszcze długo :)

 

Koszty - Poszło coś koło 1700 zł jeśli dobrze pamiętam. Głównym kosztem było oczywiście paliwo. Cena benzyny to okolice 1,3 euro za litr. Była jedna noc w hotelu za jakieś ~200 zł. Pozostałe to jedzenie, woda. Chyba tyle. 

 

 

Dzięki, że dotrwaliście do końca mojej opowieści. Mam nadzieję, że dobrze się czytało. Jeśli nie to przepraszam ale żaden pisarz ze mnie nie jest :D Braki postaram się nadrobić materiałem filmowym.

Do następnego!

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Conorian napisał:

patrzę przed siebie i widzę fotoradar. Zaje**łem po heblach (mocno ale nie to, że hamowanie awaryjne, nikt za mną nie jechał) zwolniłem do 20-30 km/h przejeżdżam koło fotoradaru (trwa to jakieś 2 sekundy) a fotoradar:

Była kiedyś taka historia człowieka, któremu po przejechaniu przepisową prędkością fotoradar zrobił zdjęcie. Zdziwiony tym faktem, zawrócił i zwolnił do 40 - to samo. Zrobił to też jeszcze przy 20 - kolejny błysk. Nie wiedział o co chodzi, więc pojechał dalej, a po kilkunastu dniach do domu przyszły trzy mandaty na jazdę... bez pasów bezpieczeństwa 😁

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, seebst napisał:

Była kiedyś taka historia człowieka, któremu po przejechaniu przepisową prędkością fotoradar zrobił zdjęcie. Zdziwiony tym faktem, zawrócił i zwolnił do 40 - to samo. Zrobił to też jeszcze przy 20 - kolejny błysk. Nie wiedział o co chodzi, więc pojechał dalej, a po kilkunastu dniach do domu przyszły trzy mandaty na jazdę... bez pasów bezpieczeństwa 😁

Tutaj wszystko było zapięte. Od tego czasu minęło 3 miesiące, jeszcze nic nie przyszło :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak nie masz moto w leasingu, to już raczej po ptakach !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.