Skocz do zawartości

Bałkany 2024


seebst
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Ten rok jak dla mnie był dość specyficzny, ponieważ do samego końca prawie nie wiedziałem dokąd i czy w ogóle gdzieś pojadę. Wiedziałem też, że jeśli w ogóle gdzieś pojadę, to z pewnością sam, a samemu tak trochę nudno, więc to wszystko wisiało pod znakiem zapytania. Początkowo nastawiłam się na Alpy z naciskiem na Szwajcarię i Matterhorn (miał to być wyjazd już w czerwcu na ten długi, przedłużony weekend, ale z racji tego, że w Zermatt było jeszcze sporo śniegu, nie wszystkie przełęcze były otwarte, więc odpuściłem i wybrałem się w podróż prawie że dookoła Polski z epizodem na Litwie). Tak więc pomyślałem, że Alpy w takim układzie zrobię w czasie urlopu. Jednak obserwowałem prognozy pogody i były dość słabe, bo ciągle w okolicach Matterhotnu padało, więc co to za przyjemność. Przeszła mi także przez myśl Norwegia, a właściwie jej południowo-zachodnia część - tak, aby zakończyć na drodze atlantyckiej i z powrotem, ale jak patrzyłem na ceny noclegów, to skutecznie mnie to zniechęciło. Bo wynajmować samemu jakiś pokój czy domek to jest to kompletnie nieopłacalne, a biwakowanie pod namiotem to nie moje klimaty. Z resztą, był to naprawdę pomysł z czapy, tak na szybko, ale z góry wiedziałem, że nierealny, Tak więc oglądając globus - za trzecim podejściem wybór padł na Bałkany, bo do zobaczenia miałem jeszcze Albanię i Macedonię, w których to krajach jeszcze nie byłem, a bardzo chciałem je zobaczyć. Ten wybór padł na dosłownie dwa tygodnie przed urlopem, więc absolutnie czysty spontan.

 

Przygotowania do wyjazdu też późno zacząłem, bo na kilka tygodni przed oddałem motocykl na serwis - wymiana opon, serwis przedniego zawieszenia i inne takie pierdoły. Pod sam koniec wymieniłem olej i wreszcie moto gotowe do wyjazdu. Zastanawiałem się jeszcze nad tym, czy pakować się w torbę (jak zawsze z resztą), czy jednak może zabrać kufry. Torba o tyle wygodna, że biorę ją ze sobą na hotel i mam w niej wszystko, natomiast z kuframi trzeba kombinować i jeszcze mieć świadomość z tylu głowy, że jest się szerszym i nie wszędzie da się wcisnąć, szczególnie w korkach. Ale tak to logistycznie rozegrałem, że na dobrą sprawę korzystałem tylko z jednego kufra, w którym miałem ciuchy, a reszta to tak przy okazji. I był to słuszny wybór, a w szczególności bezpieczny, o czym napiszę w kolejnych częściach, bo była mała nieprzyjemna sytuacja, ale nie o tym tu teraz... Tak więc, do brzegu...

 

Dzień 1

 

Sobota, 3 sierpnia 2024.

Nie spiesząc się w ogóle, wyjechałem z domu gdzieś w okolicy godziny 8:00. Było dość rześko, więc pod swoją letnią kurtkę ubrałem podpinkę (16 stopni było jak wyjeżdżałem) i na spokojnie kierowałem się na Czechy - autostrada do Pragi, potem Brno, Bratysława, aby gdzieś na Węgrzech zrobić pierwszą nockę. Jechałem czeską autostradą i po około 380 kilometrach zjechałem z niej, żeby zahaczyć do dość specyficzne miejsce, i przy okazji zatankować znacznie taniej niż bezpośrednio przy autostradzie. Miejsce to było w miejscowości Igława, gdzie na dachu jednego z budynków stoi... prawdziwy tramwaj! Jakiś fanatyk sobie wymyślił, że chce mieć u siebie tramwaj. No, przyznam, że dość odważne posunięcie, ale kto komu zabroni :D

 

1.thumb.jpg.4bec0013cbebb8932dd3375160347afd.jpg

 

2.thumb.jpg.e97814c579accc2fa6a4ddeae2dd1a98.jpg

 

Potem nic specjalnego po drodze się nie działo, typowy tranzyt. Przez Słowację też płynnie przejechałem, jednak pod koniec autostrady zjeżdżam z niej, aby na Węgry nie pchać się już na płatne jej drogi, więc resztę tego kraju przejeżdżam jego bezpłatnymi, lokalnymi drogami. I w sumie też po drodze nic specjalnie się nie dzieje, wieje nudą, a najgorsze, że ciężko było z jakimś cieniem, aby na czas odpoczynku schować się w jakimś lasku czy od innym zadaszeniem. Dojeżdżam do miejscowości Devecser, gdzie napotykam tabliczki z nazwą miejscowości napisaną w jakimś dziwnym alfabecie i to w dodatku czytanym od tyłu. Jest to starożytne pismo węgierskie nazywane rowaszem (rovásírás – pismo kute, rzeźbione), którym posługiwano się w czasach przedchrześcijańskich. Jest to pozytywne przesłanie o narodowej solidarności zarówno dla miejscowej społeczności, jak i przejeżdżających przez to miasto Węgrów.

 

3.thumb.jpg.2e7e257b50d5d21d2be1ecf4055a4134.jpg

 

Takim oto sposobem doturlałem się do miejscowości Sumeg, w którym udało się znaleźć za dość przyzwoitą cenę pierwszy nocleg w hotelu z takim dość specyficznym motywem przewodnim, jakim było polowanie i trofea na ścianie

 

5.thumb.jpg.e7920f29cf72e4c925cd8cabef788b81.jpg

 

Po ogarnięciu się zapytałem w restauracji na dole hotelu,czy jest szansa bym coś zjadł. Okazało się, że obsługa, która praktycznie ni cholery nie szprechała po angielsku, tylko w ich rodzimym języku lub po niemiecku (z resztą w ogóle na całych Węgrzech był problem z tą komunikacją) stwierdziła, że już nic nie zjem. Tak więc wyruszyłem na miasto w poszukiwaniu czegoś na ząb. Jak wychodziłem to goście sobie siedzieli i konsumowali swoje żarełka, a gdy wróciłem było ich jeszcze więcej i w dalszym ciągu pałaszowali i obsługa na bieżąco im donosiła, więc nie wiem, czemu stwierdzili, że dla mnie jedzenia u nich nie będzie? Po drodze do knajpy mijałem dość ciekawy zameczek na wzgórzu

 

4.thumb.jpg.486d917936213c743f765f9c4a15cea7.jpg

 

Jak wróciłem było dość późno i moje okna były centralnie nad ogródkiem restauracyjnym, gdzie gwar i stukot obijanych sztućców o talerze skutecznie uniemożliwiał mi zaśnięcie, więc zmuszony byłem zamknąć okna. Ale pokój był bez klimy, więc dość szybko zacząłem się gotować, ale jakoś to przeżyłem.

 

Trasa wyglądała mniej więcej tak:

 

https://www.google.com/maps/dir/Żary,+68-200/''/Rusovce/Csorna/Pápa/''/@48.7277413,15.9734964,8.17z/data=!4m38!4m37!1m5!1m1!1s0x470898b9feaeb981:0x65da64d2d4236fdc!2m2!1d15.1369992!2d51.6420121!1m5!1m1!1s0x470d1a0ecd2b80c7:0x2a94b691d30b97f4!2m2!1d15.5963515!2d49.3857693!1m5!1m1!1s0x476c7d34a51c98eb:0x21cea1dde499db68!2m2!1d17.1524002!2d48.0487884!1m5!1m1!1s0x476bf121a2ca2db1:0xd07b25bb670fc899!2m2!1d17.2462444!2d47.6103234!1m5!1m1!1s0x4769610c449a4107:0xa5062e116529d97b!2m2!1d17.4697834!2d47.3260464!1m5!1m1!1s0x476916c979b36e21:0x4b1c82e7e1be27b!2m2!1d17.2810182!2d46.9790168!3e0?authuser=0&entry=ttu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbyś dociągnął nad Balaton to byś się dogadał i głodny nie chodził !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, mariuszn2 napisał:

Jakbyś dociągnął nad Balaton to byś się dogadał i głodny nie chodził !

Był plan, aby dociągnąć nad sam Balaton, ale ceny noclegów w okolicy to był dramat -- nic poniżej 100e nie znalazłem, dlatego wybór był taki a nie inny. Z resztą, głodny nie chodziłem, bo znalazłem kilkaset metrów knajpę, w której się najadłem do syta.

 

Dzień 2

 

Po długim dojeździe budzę się nad wyraz wyspany, już przed 6:00. Chwilę jeszcze podrzemałem, a następnie się wstępnie spakowałem i poszedłem na śniadanie. Śniadanie to nie był tzw. szwedzki stół, a karta menu z której można było sobie wybrać odpowiedni wariant śniadania. Już wiedziałem, że syto nie będzie, ale co zrobić... Młoda kelnereczka przyjęła zamówienie, chociaż znów troszkę trzeba było się nagimnastykować, aby obopólnie się dogadać. Najpierw przygotowała mi wyśmienitą kawę, a potem czekałem i czekałem na resztę zamówienia (jajecznicy... taki standard). W międzyczasie pojawiło się kilku innych wygłodniałych gości, którzy także pozamawiali swoje śniadaniowe opcje i również zostali najpierw ugoszczeni kawą, a następnie czekali na przyrządzenie śniadania. Trwało to wieki - miałem nadzieję, że raz dwa się ze śniadaniem rozprawię, a skończyło się na tym, że prawie godzinę mi to zeszło - dziewczynie wyśmienicie szło podawanie kawy, ale z większymi zamówieniami zaczęła się delikatnie motać - jednak śniadanko obrobiło całą tą sytuację, ponieważ było wyśmienite. Jajecznica podana wybornie z dodatkami pomidorów, ogórków itp. i paroma kromkami chleba - myślałem, że będzie mało, ale ostatecznie dopchałem się chlebem, dopiłem jeszcze soczkiem i jakoś tam się wstępnie najadłem. Po powrocie do pokoju szybkie przebranko w uniform, pakowanko na moto i wio!

 

Plan był taki, żeby chociaż trochę tego Balatonu zobaczyć, ale żeby do niego dotrzeć to trochę drogi musiałem nadrobić, żeby zaliczyć o kilka "chujowych" miejscowości :D

 

1.thumb.jpg.e6b3f8bdd743fb3bdeef12adef65011d.jpg

 

2.thumb.jpg.0b04de781745a8b223389bbc3b85553f.jpg

 

3.thumb.jpg.b8be1066f28e6ea65dbca36625d2d328.jpg

 

Potem już był Balaton. Jakoś wielkiego wow na mnie nie zrobił, poza jedynie jego wielkością, bo faktycznie, jest to długie jezioro. Wszedłem na tzw. betonowe molo, porobiłem kilka fotek i uciekłem dalej. Trochę takim mułem zajeżdżało, ale raczej normalne w takich miejscach. Aż dziwne, że wszystkie miejsca parkingowe były nie objęte systemem płatnego parkowania w bliskości samego jeziora!

 

20240804_112115.thumb.jpg.328f704b99dd5c2a76d636eaed508759.jpg

 

20240804_112530.thumb.jpg.53bdccdf09265e76a4a0a75569d426dd.jpg

 

20240804_112326.thumb.jpg.8a01a173661c5a97a89ef2fa597c807b.jpg

 

Następnie pokierowałem się na tzw. muzyczną autostradę, gdzie na skraju prawego pasa są namalowane linie, po których przejeżdżając z odpowiednią prędkością można usłyszeć "melodię". Wystarczy jechać prawym pasem przepisową prędkością, aby usłyszeć w swoim aucie węgierską piosenkę ludową „Érik a szőlő” („Winogrona dojrzewają”). Chciałem to nagrać jadąc motocyklem, ale efektu nie było żadnego - tzn. ja, jadąc, coś tam słyszałem, ale na nagraniu nic oprócz hałasu silnika nie słychać.

 

 

Potem po drodze była kolejna "ciekawa" miejscowość :D

 

20240804_132940.thumb.jpg.f9c2a916ddc48689331b708e6920e2b1.jpg

 

Jadąc dalej rzuciła mi się w oczy nazwa jednego z jakiegoś dworku o dość ciekawej nazwie (przynajmniej dla Lubuszan) - kto się choć trochę żużlem interesuje, temu nazwa z pewnością się od razu skojarzy ;)

 

20240804_134940.thumb.jpg.19d7e6bc311319fa445d223ad4f0128e.jpg

 

Generalnie, od tego miejsca zaczęła się moja ucieczka przed chmurami deszczowymi. Na mapach wyglądało to groźnie, na niebie w oddali podobnie. Jeszcze rano będąc w hotelu obserwowałem radar pogodowy. Wskazywało z niego, że nad Balaton od zachodu wkroczą mocne komórki burzowe, z których żartów nie będzie. Tak więc uwijałem się z tematem, aby mnie to nie dopadło, by nie musieć się przebierać w przeciwdeszczówki, bo grzało nieziemsko. Na szczęście Węgry całe przejechałem suchą stopą, potem był kawałek Chorwacji, w której się na momencik zatrzymałem na małą konsumpcję i napicia się mojego ulubionego owocowego piwa Ożujsko grapefruitowego - wyśmienite! Chorwacja, jak na tradycję przystało - nie dało się kartą zapłacić, więc sięgam głęboko do portfela po parę eurasków i odjeżdżam z nadzieją, że będzie sucho. Bo w tle słyszę już jakieś grzmoty. Po drodze napotykam na taki oto sklepik:

 

20240804_154057.thumb.jpg.69c3487fc40ca8daa6b950afec37fab4.jpg

 

Kilka kropelek deszczu spadło na wizjer i na tym się chwilowo skończyło. Ale po chwili niebiosa się rozpłakały i przez około minutę nagle ściana deszczu mnie dopadła, z której szybko udało mi się wyjechać - byłem szybszy od tych chmur. Dość przyjemnie mnie zmoczyło, ale równie szybko wyschnąłem. Prawdę powiedziawszy, ta wschodnia Chorwacja taka nudna trochę - nic się nie działo i jakoś droga mi się dłużyła. Było już dość późno, bo w okolicach godziny 17:00, a ja jeszcze nie przekroczyłem granicy z Bośnią, a chciałem przynajmniej tam spędzić noc, nie mówiąc już o tym, że sądziłem, że uda mi się do Sarajewa dojechać Zaraz po przekroczeniu granicy zajechałem na CPN, aby chwilę odsapnąć i złapać jakąś rezerwację. Te cholerne chmury znów mnie doganiały, ale na szczęście mój dalszy kierunek jazdy był inny niż ich, więc zrobiło się trochę lżej. Ostatecznie wylądowałem jakieś 20 km od miejscowości Tuzla, ale ostatnie kilometry, nie wiedzieć czemu - nawigacja pokierowała mnie jakimiś bocznymi i strasznie krętymi drogami. Na sam koniec widzę znajomy mi Konzum (dosłownie 400 metrów od hotelu), więc udało mi się kupić kilka owocowych Ożujsków i tym miłym akcentem zakończyłem swój drugi dzień podróży, który wyglądał następująco:

 

https://www.google.com/maps/dir/Sümeg,+Kisfaludy+Vendégház,+Kossuth+Lajos+u.+13,+8330+Węgry/Nagykutas/Keleti+móló/''/''/Barcs/Šamac/''/@44.7989873,17.1284704,8.46z/data=!4m52!4m51!1m5!1m1!1s0x476916c979b36e21:0x4b1c82e7e1be27b!2m2!1d17.2810182!2d46.9790168!1m5!1m1!1s0x47692c1ebdea5c3f:0xbc5c15611e9488d2!2m2!1d16.8049125!2d46.92748!1m5!1m1!1s0x4768ff829ec1d5ef:0x8cbaed4208919707!2m2!1d17.3825128!2d46.7098973!1m5!1m1!1s0x476837380f54174b:0x9a4e6d33c42c53ff!2m2!1d17.8173066!2d46.5305275!1m5!1m1!1s0x4768661ef177f29b:0x400c4290c1e4670!2m2!1d17.4542123!2d46.3339075!1m5!1m1!1s0x4767e781593097fd:0x400c4290c1e15f0!2m2!1d17.4613774!2d45.9584735!1m5!1m1!1s0x475c46c500f01a63:0x342446460c404c56!2m2!1d18.4690346!2d45.0610659!1m5!1m1!1s0x475eafa51f6260a3:0x31213e54ceb64a01!2m2!1d18.52906!2d44.5370999!2m1!2b1!3e0?authuser=0&entry=ttu

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Dzień 3. Część 1.

 

Godzina 7:00, szybkie śniadanie, już w formie bufetu, ale bez szału ogólnie i 7:30 jestem już spakowany i gotowy do drogi. Pokój był naprawdę w eleganckim stanie duży i w dodatku z balkonem z widokiem na boisko, ale to mi akurat do szczęścia nie było potrzebne.

 

Szybki transfer bocznymi drogami do Sarajewa. Bośnia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo o ile jest to dość górzysty kraj, tak praktycznie całą drogę jechałem wzdłuż gęstych lasów, dających przy tym mnóstwo cienia. W międzyczasie szybkie tankowanie, chwila odpoczynku przy wodopoju i jadę dalej. Drogi całkiem dobre, bo spodziewałem się tzw. nędzy i rozpaczy, a tu bardzo pozytywnie byłem zaskoczony. Tuż przed samym Sarajewem na mapie obserwuję dość spory korek, więc nadrabiam parę kilometrów i ląduję na autostradzie, która też całkiem niczego sobie. Wjeżdżam do centrum. Jadę praktycznie dość płynnie, pomimo gęstego ruchu i cały czas jedną główną drogą przez kilka kilometrów prosto. Widzę, jak miejscami nowoczesne budownictwo zderza się ze starymi zabudowaniami - stare ogromne wieżowce na tle nowoczesnych centrach handlowych. Ni przyklej, ni przyłataj - tak to wygląda, ale no cóż... Dojeżdżam do ścisłego centrum nieopodal słynnej alei snajperów. Zostawiam motocykl na dość dużym chodniku, po czym wyruszam z buta na miasto.

 

W pierwszej kolejności ląduję przy Katedrze Serca Jezusowego, przy której znajdował się też pomnik Jana Pawła II

 

20240805_111018.thumb.jpg.c7d412463235d07a518b390c0db98d44.jpg

 

20240805_111131.thumb.jpg.f7bf03c0149a0ef09f753738e61f4a78.jpg

 

Przy samej katedrze znajdował się też jeden z wielu symboli pomordowanych, w postaci tzw. sarajewskich róż. jedne z nich uwieczniłem na zdjęciu (jeden płatek róży to kilku zabitych).

 

20240805_111056.thumb.jpg.5dc1b4b4b00e5a6e25014bdc6bc646bd.jpg

 

Katedra z drugiej strony

 

20240805_111257.thumb.jpg.5ad93a5709b16b12b3b8d4157959ee28.jpg

 

Nieopodal znajdowało się muzeum upamiętniające krwawą wojnę bałkańską (jednak do środka nie wchodziłem)

 

20240805_111312.thumb.jpg.477ed9af900409f53aa32a239b08dc45.jpg

 

20240805_111320.thumb.jpg.f87ad9e0a385c2ad06fa1a82a423932c.jpg

 

20240805_111936.thumb.jpg.a5e7ab8971a44d5f9561161146fc65c2.jpg

 

Po ulicy jakiś gościu jechał na dość ciekawym segway'u

 

20240805_112008.thumb.jpg.89db642b4328295061a41917a789f69a.jpg

 

Wspomniane wcześniej muzeum

 

20240805_112212.thumb.jpg.c490ed54e2cfee0e4780c10897854991.jpg

 

20240805_112251.thumb.jpg.2107474f4e0d9cce8f6d4aa108f4b289.jpg

 

Na budynkach wzdłuż rzeki widać jeszcze ślady po kulach

 

20240805_112559.thumb.jpg.98a9c210fb9221ea5050cf923be6504e.jpg

 

20240805_112627.thumb.jpg.005f144f00e4c54d33a9c853666b19d2.jpg

 

Palący się nieustannie znicz upamiętniający przeszłość

 

20240805_114046.thumb.jpg.6599d183d2fbcf3eade60a2d324e0726.jpg

 

A tutaj na placu, przy którym zostawiłem motocykl dziadki urządzili sobie partyjkę w szachy :D

 

20240805_114743.thumb.jpg.cb782c844d33b681a3bffaecf92b3bcc.jpg

 

Po zwiedzeniu centrum Sarajewa wyruszam w dalszą drogę kierując się dalej na południe. Standardowo, boczne lokalne drogi, dość kręte, ale biegnące lasami - docieram do tzw. piaskowych piramid. Sam dojazd nie był zbytnio oczywisty, bo co innego podpowiadał mi TomTom, a co innego wujek Google, ale ostatecznie posłuchałem się starszego i mądrzejszego wujka i po wielkich trudach dojechałem, chociaż już chciałem się wycofać, bo momentami droga stawała się co raz to bardziej kamienista i żwirowa i czułem, jak co chwilę moje opony jechały na granicy ich przyczepności. Ostatecznie już pod koniec tej trasy pojawił się w miarę normalny asfalt.

 

20240805_134145.thumb.jpg.4e5df615606f58fc6b973cd942bf1df0.jpg

 

20240805_133945.thumb.jpg.f3be9dcf4225c113239cd6c5fe8d2616.jpg

 

20240805_133830.thumb.jpg.70455e395399c7a20b1cd3fb5ddb7ed5.jpg

 

 

Edytowane przez seebst
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Dzień 3. Część 2.

 

Bandit na tle piaskowych piramid

 

20240805_134538.thumb.jpg.b58ffc31300d251c5a9440f01782e838.jpg

 

Po zasięgnięciu języka od lokalsów, czy droga prowadząca dalej będzie ok kontynuowałem drogę. Częściowo była już nawet pokryta nowiutkim i świeżutkim asfaltem, więc dużo lepiej się jechało, niż w tamtą stronę jednak, nie wiedzieć czemu, żadna z moich nawigacji nie chciała kierować tą drogą - kazała zawracać i nadrabiać kilometry. Jednak po kilkuset metrach TomTom złapał fixa i prowadził bezbłędnie. Moja dalsze droga prowadziła wzdłuż rzeki Drina i jego momentami pięknym kanionem. Niestety, niewiele było miejsc, w których można było zrobić ciekawe focie, bo skutecznie utrudniały drzewa czy inne chaszcze

 

20240805_144717.thumb.jpg.2d662a1512f972cd0d22c490a8837b52.jpg

 

20240805_143831.thumb.jpg.bf535ad04c8fafb15830654762ee7ec6.jpg

 

I w tych okolicznościach przyrody trafiłem wreszcie na przejście graniczne Bośni z Czarnogórą w miejscowości Šćepan Polje - maleńkie przejście graniczne, po środku wspomnianej rzeki, nad którą znajduje się drewniany most, a przejeżdżając przez niego miałem ciarki na plecach, żeby mi się któraś z desek nie rozjechała - ogólnie był w dość kiepskim stanie, jednak samochody po nim normalnie jeździły (ale ruch był wahadłowy). Stamtąd też można było od razu skorzystać z bystrego potoku i zaznać raftingu, co też wielu śmiałków poczyniło

 

20240805_145616.thumb.jpg.58c0fe60d7d52dfd02cff80e1e129b69.jpg

 

20240805_145433.thumb.jpg.84dffa8cec62c403a3d627c8518dd788.jpg

 

Po drugiej stronie granicy w Czarnogórze krajobraz jakby o 360 stopni - przepiękny asfalt, cudowne widoki, mnóstwo skalnych przepustów drogowych i cudowny kanion Piva. Nie mogłem nacieszyć oczu. Tam wykonałem też mnóstwo zdjęć, bo nie mogłem się skoncentrować!

 

20240805_152717.thumb.jpg.27f74b7ee2f8058fa80f3f85b9cf86ac.jpg

 

20240805_152918.thumb.jpg.a1d44ab0c7538a92271b7d31ff984153.jpg

 

W ten sposób dotarłem do skrzyżowania, na którym kieruję się do Durmitoru (po dziś dzień nie wiem jak to się stało, że będąc w tamtych okolicach w 2018 roku i wpisaniu w nawigację Durmitor nie udało mi się tam wjechać, tylko jakoś bokiem to przejechałem). Na to nieszczęście wpierdzieliło mi się dwóch Niemców w kamperach i tak snułem się za nimi przez jakieś dwa kilometry, po czym jeden łaskawie zwolnił i mnie przepuścił. Z początku droga taka zwyczajna widokowo, ale mnóstwo zakrętów - myślę sobie, że szału widokowego to tu raczej nie będzie. Więc wyłączyłem kamerę. Przejechałem tak kilka kilometrów i docieram do miejsca, w którym znajduje się kilka przybytków noclegowych i parę knajpek. Myślę sobie, że raczej zjem gdzieś indziej i wtenczas zarezerwuję sobie jakiś hotel, ale intuicja mi podpowiedziała, że to będzie dobre miejsce na zrobienie tych dwóch rzeczy tu i teraz. I tak też się stało, bo to była słuszna decyzja, gdyż wylądowałem tam praktycznie pod sam wieczór, mocno po zachodzie słońca, a chciałem przynajmniej gdzieś w środkowej części kraju się zatrzymać, żeby mieć mniej kilometrów do zrobienia nazajutrz. Mój tasiemiec wybrał zestaw półkilowych kawałków mięs grilowanych i jakąś zupę, do tego piwerko. Sądziłem, że dostanę wpierw zupę na zaspokojenie pierwszej potrzeby, ale babeczka przyniosła mi wszystko od razu. Musiałem więc wszystko jeść na raty - trochę zupy i trochę mięsa, żeby i jedno i drugie było jeszcze ciepłe. ostatecznie połowę mięsa zostawiłem - nie byłem w stanie zmieścić pół kilo, mimo że tasiemiec twierdził, że da radę. Nocleg zarezerwowany, a ja się tylko martwiłem, żeby po ciemku nie musieć jechać przez góry.

 

W takich okolicznościach przyrody sobie konsumowałem.

 

20240805_170125.thumb.jpg.1d63338a476dbef16a62a7300fc48719.jpg

 

Sądziłem, że przejadę ten Durmitor zatrzymując się jedynie na paru fotach, ale nic bardziej mylnego - jak wsiadłem na konia i ujechałem kilkaset metrów to nie sposób było się nie zatrzymać na kolejnym punkcie widokowym.

 

20240805_173434.thumb.jpg.e60a5a748219ca6f4367b67c59750a40.jpg

 

20240805_180424.thumb.jpg.f841a6e02f01da8ac04161f85066d0e9.jpg

 

20240805_180533.thumb.jpg.113ac98f7e02a8f88aa845fbe5f1ed48.jpg

 

Momentami robiło się naprawdę rześko - temperatura co chwilę spadało, a ja czułem się już lekko niekomfortowo. Na szczęście gdy zjechałem z Durmitoru szybko temperatura wzrosła i już jechało się całkiem sympatycznie.

 

Po dotarciu do hotelu okazuje się, że będzie to dość niespokojna noc, bowiem akurat w tym czasie młodzież organizowała osiemnastkę. Właścicielka poinformowała mnie, czy mi to nie będzie przeszkadzać - no a co miałem powiedzieć, że tak? Jakoś przebolałem ten fakt - było głośno, dudniło, ale dość szybko impreza się zakończyła - po 1:00 już towarzystwo się rozpłynęło i zrobiła się błoga cisza. Taki oto widok miałem z tarasu

 

20240805_201432.thumb.jpg.5ba3cfca4ed46335b003b5998453c656.jpg

 

Był tam też basen, z którego początkowo chciałem skorzystać, żeby chociaż trochę się schodzić, ale czułbym się co najmniej niekomfortowo gdzie wokół mnie pełno młodzieży - bym ich gorszył swoją osobą :D - ostatecznie zrobiłem sobie baaaardzo długi chodny prysznic, bo i warunki ku temu sprzyjały - ogromna łazienka z wielką kabiną i dużą deszczownicą spowodowały, że wręcz rozpłynąłem się pod tym prysznicem. Oczywiście wcześniej w lokalnym sklepiku zatankowałem kilka piweczek, które wchodziły jak ta woda spod prysznica. Ostatecznie po zakończonej imprezie zasnąłem znów jak dziecko.

 

A tak wyglądała trasa przejazdu z tego dnia:

 

https://www.google.com/maps/dir/Hotel+Milenium,+25.+novembar,+Lukavac,+Bośnia+i+Hercegowina/Sarajewo,+Bośnia+i+Hercegowina/''/43.5001006,18.7295578/Šćepan+Polje/''/43.0974332,19.1103646/''/@43.235628,18.32138,8.29z/data=!4m42!4m41!1m5!1m1!1s0x475eafa51f6260a3:0x31213e54ceb64a01!2m2!1d18.52906!2d44.5370999!1m5!1m1!1s0x4758cbb1ed719bd1:0x562ecda6de87b33e!2m2!1d18.4130763!2d43.8562586!1m5!1m1!1s0x47588361e45486d3:0xb7b7097cdfb69e57!2m2!1d18.6913276!2d43.5226635!1m0!1m5!1m1!1s0x134d298633693f3d:0x252dab9ce278b1f7!2m2!1d18.8422372!2d43.3467568!1m5!1m1!1s0x134d3d9cbb54baab:0x56e8fa2d5c1683ce!2m2!1d19.0503263!2d43.0984582!1m0!1m5!1m1!1s0x134da954277497c1:0xaf4d03623e2e801!2m2!1d18.9355809!2d42.799161!2m1!2b1!3e0?authuser=0&entry=ttu

 

 

Edytowane przez seebst
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie, zimny prysznic ?! 🤣 Takiego Ciebie nie znałem  !!!

Zawsze robiłeś saunę pod prysznicem !!! Chyba się starzejesz ! 🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 4. Część pierwsza.

 

Wstałem. Zszedłem do restauracji. Babeczka sprzątała po wczorajszej balandze, zauważywszy mnie, zapytała czego chcę, to mówię, że na śniadanie przyszedłem. Tylko ni w ząb po angielsku. Zapytała, czy chcę czaj czy kawę, powiedziałem, że kawę, cappuccino najlepiej. Ok, poprosiła i kilka minut. Mijają kolejne i nic się nie dziej, aż zjawia się piękne, młode i zdrowe dziewczę, z którego wręcz oczu nie można było oderwać. Zapytała mnie o to samo, w dodatku przyniosła kartę śniadań. Zamówiłem tradycyjnie już jajecznicę i po kilku kolejnych minutach dostałem takie oto coś

 

20240806_072107.thumb.jpg.7cd257cd7759bed80e932b0a19c3663b.jpg

 

Generalnie całkiem dobre, ale dowiedziałem się, że z kawy nici (nie wiem czemu, skoro z tego samego ekspresu dostałem gorącą wodę pod herbatę), no ale ok. Zjadłem, tradycyjnie już szybkie ogarnięcie się, pożegnanie z dziewczyną i jazda dalej. Na pierwszy ogień idzie Monastyr Ostrog, usytuowany wysoko na wzgórzu, do którego dojazd wije się niczym słynna kotorska P1. Dojeżdżam motocyklem maksymalnie ile się da (chociaż mógłbym praktycznie pod samo wejście podjechać, za dodatkową opłatą, dla niby niepełnosprawnych czy bardziej wygodnych, ale no bez przesady... :D ). Miałem do wyboru albo iść ulicą, po równym asfalcie, lub na skróty, lecz po kamienistych i śliskich schodach. Wybrałem ten drugi wariant, czego później żałowałem, bo o mały włos bym po tych kamieniach orła wywinął - strasznie śliskie one były. Po drodze widzę wszędzie zostawione skarpetki i jakieś ręczniki czy płótna (zapewne zostawione dla tych, co przyzli w krótkich spodenkach czy w koszulkach na ramiączkach i potrzebowali nakrycia - bo taki wymóg tam jest).

 

20240806_093724.thumb.jpg.a38ecc505bfba13fca7f6a55fb5a954a.jpg

 

20240806_093818.thumb.jpg.7819bab754b6a68d288b3adf41b44411.jpg

 

Te skarpetki niektórzy w drodze powrotnej ubierali, ale i tak mnóstwo ludzi wracało na boso.

 

Ten monastyr przypominał mi trochę ten słynny zamek Predjama w Słowenii - podobnie jest usytuowany w skale, wrażenie robi niesamowite. Miejsce jest oczywiście darmowe, zarówno parking jak i wejście do środka. Z początku tylko nie wiedziałem z jakiego powodu utworzyła się dość spora kolejka, która co prawda dość sprawnie się przemieszczała. Jak się później okazało, było to wejście do samego centrum, serca świątyni, w której w niewielkim pomieszczeniu, do którego trzeba było się schylić, aby wejść siedział pop i modlił się nad... relikwiami? Wyglądało to jak trumna, w środku obrazek i każdy to całował. Ludzie tam byli wpuszczani pojedynczo. Niestety, w środku obowiązywał zakaz robienia zdjęć, więc nie mogę nic ze środka tego miejsc pokazać, z tego konkretnego miejsca. A tak wyglądała tak kolejka

 

20240806_090959.thumb.jpg.dd79690a1b051064e8fd882e3f8a839a.jpg

 

20240806_091143.thumb.jpg.d7dfd061a85f963d0f1a6ed2d467793c.jpg

 

Pozostałe pomieszczenia świątyni można już było zwiedzać normalnie i robić zdjęcia. Wszystkie obrazy były malutkimi kolorowymi kosteczkami wykładane - robiło to niesamowite wrażenie! Z resztą, na zewnątrz to wrażenie było równie imponujące, szczególnie widok na dół i pobliskie góry

 

20240806_092918.thumb.jpg.ad53276cc1dcfd9880f00443560db010.jpg

 

20240806_093050.thumb.jpg.8453539ba5b5c870da53ed7e919e6a1b.jpg

 

20240806_093153.thumb.jpg.8d8cda929be466c4d7cdaa912cfa97e9.jpg

 

20240806_093235.thumb.jpg.248a91c3b83f660453c4bc70e29e16eb.jpg

 

20240806_093523.thumb.jpg.7099d74652a19234ccd9161f18e34c43.jpg

 

20240806_095626.thumb.jpg.e7e7e5dec86482a2621d555d1734f1d3.jpg

 

Po zejściu na parking ruszyłem powoli w dół. Ruch się zagęszczał, szczególnie przez wycieczki autokarowe i inne mini busiki. Moim kolejnym celem jest już Albania. Ale to by było zbyt proste, aby tak szybko do niej wjechać, albowiem ja mam za cel wjazd na drogę SH20, więc muszę znów na północ drzeć i robić niezły objazd, aby znaleźć się na Rrapsh Serpentine. Navi ma z tym duży problem, bo usilnie każe mi zawracać, na to ja stanowczo protestuję, ale obieram sobie punkty pośrednie, aby małymi kroczkami dojechać do tej Albanii. Dość szybko trafiam na jakiś remont drogi. Myślałem, że to będzie kawałek, ale oni rozjebali chyba z 10 kilometrów asfaltu, wysypali jakiś tłuczeń, z którego tak niemiłosiernie się kurzyło, że coś okropnego. Potem zmuszony byłem jechać kilka kilometrów za ciężarówką, której strach było wyprzedzać przez niepewny grunt pod kołami po bokach drogi. Zwolniłem, utrzymałem większy odstęp od tego kurzącego auta, ale za to inne osobówki zaczynały mnie wyprzedzać, więc zmuszony byłem nieco przyspieszyć. Po wyjechaniu z tej nędznej drogi byłem cały biały, nie mówiąc już o motocyklu. Przez kilkadziesiąt kilometrów dalej jadę piękną drogą wzdłuż rzeki Tara, następnie kieruję się na dość wąską, ale równie piękną (przynajmniej z początku, drogę M9). Pokręcona, jak jelito cienkie, ale im dalej nią jechałem, tym stawała się co raz gorsza jakościowo, by na samej przełęczy "normalny" asfalt przerodził się w taki, gdzie przypominał go tylko z nazwy - dziura poganiała dziurę, ubytki w jezdni były ogromne, wszędzie leżały jego odłamki i resztki kamyczków. Byłem mocno zjebany już tą drogą na zjeździe, kilometrów jakoś mało ubywało. Przed około 10 km od granicy z Albanią postanawiam coś wrzucić na ruszt i zatankować do pełna, wiedząc, że w Albanii jest drogie paliwo (średnio 180 leków, czyli 100 leków to 1 euro) - masakra! Tam też, w sensie na jedzeniu zaklepuję hotel na najbliższą noc. W duchu sobie myślę (mimo, że była w miarę młoda godzina jeszcze), że może oprócz drogi SH20 uda się jeszcze w ten sam dzień zaliczyć SH21, czyli drogę do Theth. Jednak w połowie SH20 moje plany biorą w łeb, bowiem droga jest tak zjawiskowa i widokowa, że już wiem, że to byłoby wręcz niemożliwe. I dobrze, że tak wyszło, gdyż następnego dnia, zamiast takich szybkich 2-3 godzin ta droga zajęła mi 3/4 dnia! Nocleg zaklepany w samej Szkodrze, więc będzie jeszcze opcja skorzystać z jeziora na wieczór. Plan był zacny, gorzej z jego realizacją. Ale do brzegu. Przejście graniczne kameralne wręcz, dość sprawnie wszystko przebiegło i po paru minutach znajduję się na albańskiej ziemi.

 

20240806_154011.thumb.jpg.341c51ef4774a8318460b405032b1b81.jpg

 

20240806_154723.thumb.jpg.8e1023aecffdbd60296f4205dbcd7816.jpg

 

Ja tak piszę i piszę, ale ciekawe, czy ktoś to w ogóle czyta...  Albańskie widoki przyprawiają o zawrót głowy

 

20240806_160418.thumb.jpg.7388d7d01e6bd646327bd5bd32140322.jpg

 

20240806_160443.thumb.jpg.b44534273f9bd610e368dcc7bfd8008e.jpg

 

20240806_160836.thumb.jpg.50a1a4717a041b63e163cbdc1181f070.jpg

 

Pod tym krzyżem spotkałem parę (w sensie parę na motocyklu) Węgrów na jakimś czoperze, którzy właśnie kończą swój trip po Bałkanach i kierują się do domu. Chwilę żeśmy porozmawiali, wymieniliśmy się pinezkami na googole maps i pojechałem dalej. Ale zbyt taleko nie ujechałem, bo podbnie jak dzień wcześniej w Durmitorze, co kawałek była szybka foto sesja :D

 

20240806_162447.thumb.jpg.6d462da55f44d7cab05ee37947d1a44c.jpg

 

20240806_162520.thumb.jpg.2894dcf6cb4a6dda1c335e71104d32e1.jpg

 

20240806_163859.thumb.jpg.b31f887655965878d648fac9f74d5ebd.jpg

 

20240806_163911.thumb.jpg.70e15d11e1228e728469266e69acc78c.jpg

 

Dojeżdżam do słynnego Rrapsh. Stamtąd rozpościera się przepiękny widok na okolicę z ładnego szklanego tarasu widokowego.

 

20240806_170654.thumb.jpg.cf07f92642e35290f4c0e3ab92016332.jpg

 

20240806_170709.thumb.jpg.2de56e5b5e2e076811a4d4c5bdebd725.jpg

 

20240806_170720.thumb.jpg.8d8db143da91c46658ab67f51d641728.jpg

 

20240806_170805.thumb.jpg.3c35f6e12588c2734208be615d5b453f.jpg

 

20240806_170851.thumb.jpg.e956b06921e89dd5e33577e81688afc0.jpg

 

20240806_171038.thumb.jpg.2ee9a3d20e0b7be88a315bf2620f5b90.jpg

 

CDN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś czyta, i mawet zdjęcia ogląda 😄 Mega widoki! Życzę sobie abym mógł sobie kiedyś pozwolić na taki wyjazd 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Dzień 4. Część druga.

 

Od tego miejsca zaczyna się już zjazd z tej drogi. Odpuszczam już te nagminne robienie zdjęć, bo nigdy bym w takim układzie nie dojechał na nocleg. No ale kilka foci i tak musiało się znaleźć...

 

20240806_172541.thumb.jpg.bbd3d32b5443c687e1872aaefc29ac87.jpg

 

20240806_172620.thumb.jpg.17009dc5f0470e82d6f629fef6f12459.jpg

 

20240806_172632.thumb.jpg.5dc526d4c5a0b9897c2cf24b114d2789.jpg

 

20240806_173057.thumb.jpg.91268d2961f260f43e2079696afed5f6.jpg

 

Dojeżdżam do hotelu.  Miejsce dość mało oczywiste, w dodatku taka szemrana okolica, wydawać by się mogło, ale dostałem wszelkie instrukcje jak dostać się do hotelu, gdzie jest klucz, jaki jest kod do otwarcia skrzynki z kluczem, gdzie jest pilot do bramy i jakie hasło do wifi. Motocykl parkuję w środku pod okiem kamery, czyli jest bezpiecznie.

 

20240806_182546.thumb.jpg.04cd082f3d6f50bafc6c38b574247e25.jpg

 

Widoki z okna nie powalają

 

20240807_063442.thumb.jpg.f9d0a089484f1fd5e5e5764edc66cae6.jpg

 

20240807_072217.thumb.jpg.26ce7c798bb6ed6ac823c538126f66ca.jpg

 

 A tak wygląda okolica na zewnątrz

 

20240806_192442.thumb.jpg.1d7fae4e33d0d0f8f7867f14a933d3a2.jpg

 

Na miejscu już okazuje się, że o ile jestem w samym centrum Szkodry, tak do jeziora szkoderskiego mam jakieś 6 kilosów, więc nawet mi się już nie chce odpalać moto i jechać - jutro to zrobię. Z resztą, po ogarnięciu się zrobiło się szybko ciemno, wiec tylko wyszedłem "na miasto" w celu zaspokojenia potrzeb żołądkowych i kupna wody do picia. Po szybkim rozeznaniu się na google znalazłem dość dobrą knajpkę, w której za 10 euro najadłem się jak świnia, za przeproszeniem. Tylko taki niesmak został, ponieważ obsługiwało ludzi sporo młodych chłopców, a już najgorszy widok to stojąący za barem i nalewający piwo czy inne alkohole, taki na oko -14-15 letni chłopaczek! Oczywiście na wejściu zapytałem, czy mogę u nich zapłacić kartą - nie było żadnego problemu. W sklepie tak samo. Najedzony, obkupiony wróciłem na hacjendę. Po ulicach dominują Mercedesy - nowsze, starsze i oczywiście otwarte szyby, a za kierownicą wypacykowany młodzieniec, zimny łokieć, muza na full i umcyk, umcyk, umcyk (w lokalnym zenku martyniuku :D )

 

Trasa wyglądała mniej więcej tak: 

 

https://maps.app.goo.gl/VsGjRhbumVxAAFyz7?g_st=ac

Edytowane przez seebst
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 5.

 

Śniadanie w tym przybytku było słabe.. Bardzo słabe. Robiła je sama właścicielka. Kuchnia, wydawać by się mogło, że ma do zaoferowania znacznie więcej, w dodatku dość fajnie urządzona, a ja otrzymałem jednego naleśnika i coś, co wyglądało na jajecznicę/omlet, z jednego jajka. Tyle tego było, że nie wiedziałem od czego zacząć. Naleśnik wciągnąłem lewą dziurką od  nosa, a ten jajecznico-podobny twór drugą... resztę dopchałem się suchym chlebem. Dobrze, że był chociaż sok. I na to całe nieszczęście "towarzyszyła" mi sama właścicielka, która nie wiem co robiła - pilnowała mnie, abym nie uciekł za wcześnie? Siedziała stolik obok i jakieś tiktoki chyba przeglądała. Nie czułem się zbytnio komfortowo w całej tej sytuacji, by każde moje przełknięcie było słychać!

 

Ale ok, zebrałem się i pierwsze swoje kilometry pokierowałem nad jezioro szkoderskie, które mnie rozczarowało. Nic tam szczególnego nie było, wszędzie syf, w wodzie mnóstwo syfu przy brzegu - żałuję, bo straciłem na to prawie 1.5 godziny. W dodatku nie wiem czemu, ale ci wszyscy południowcy mają jakąś dziwną manię  polewania ulic i chodników wodą, że aż kałuże się robią i na jednym takim odcinku z kostki granitowej mało się nie wypierdoliłem na tym mokrym syfie!

 

20240807_081620.thumb.jpg.d29adbbd7764377a192f37b5c6056211.jpg

 

20240807_081632.thumb.jpg.3587f501d58886d4a4811fb8909f7679.jpg

 

20240807_081901.thumb.jpg.3dad3605f78adad07e18cdeb4809b0db.jpg

 

Po drodze minąłem hotel o dość ciekawej nazwie

 

  

20240807_084955.thumb.jpg.421fcdb3460fa76e855ce3e00901c81b.jpg

 

Zanim skierowałem się na właściwą drogę ku Theth, poleciałem jeszcze równoległą do niej, w kierunku Prekal. Znalazłem tam dość ciekawy kamienny most, podobny do tego, który znajduje się w Mostarze w Bośni, a kawałek dalej miał być ładny kanion z rzeką. Wody w rzece nie było, bo wyschła, co widać z resztą, jaka szeroka musiała być pod tym mostem, natomiast ten "kanion" to było takie bajorko bardziej - wody trochę w nim było, natomiast parę kilometrów dalej rzeka zamieniła się w jakiś siur, by kawałek dalej wyschnąć całkowicie. Tam, gdzie stoi ciężarówka, to jest jej koryto!

 

20240807_085828.thumb.jpg.6c5953a7488e3c9caaac464684b66949.jpg

 

20240807_090004.thumb.jpg.09fbf93e14ed7694900df170fcd14b69.jpg

 

20240807_092855.thumb.jpg.03b7506aa6b47b9b067d6c108e92f3ec.jpg

 

20240807_092936.thumb.jpg.cfe1f9146307eabea2b1ce24fdcccfcd.jpg

 

Po zawróceniu i udaniu się już we właściwym kierunku mijam dość ładny biały hotelik w stylu zamkowym, który też mijałem poprzedniego dnia, jak jechałem na pierwszy nocleg w Albanii.

 

20240807_102728.thumb.jpg.f2aa087f5e65233e806803ab68f786d2.jpg

 

Nawigacja z początku puszcza mnie jakimiś skrótami, przez podwórka i inne "osiedlowe" dróżki, gdzie natrafiam na jedno z wielu weselisk,, a utworzył się przez to też niemały korek, bo auta się ze sobą wręcz pozakleszczały. Zauważyłem też sporo samochodów na belgijskich blachach czy niemieckich, ale to nie byli "Europejczycy", a lokalsi, bo ich styl jazdy daleko odbiegał od tego, jaki można zauważyć w "cywilizacji", w dodatku potrafili się zatrzymać jak Włosi, na środku drogi blokując ruch, żeby sobie chwilę pogadać i zbić pionę. Więc na Belga to z pewnością nie wyglądało. Nie wiem, o co kaman z tymi autami, że tyle tego tam jeździ. Mało tego, pełno było też "Brytyjczyków" z kierownicami po prawej stronie, ale za kierownicą lokalsi!

 

Początek drogi SH21 to nic specjalnego, bo droga prowadzi takim jakby laskiem, raczej prostymi odcinkami. Dopiero od jej połowy laski się kończą, a wtedy droga staje się co raz to bardziej kręta i widokowa.

 

20240807_112420.thumb.jpg.bd6f9f43d3bc72992e464f8cf46fffe1.jpg

 

20240807_113252.thumb.jpg.149d6e8b400a81097a027831f155cd44.jpg

 

Ciągnąc się tak po tych serpentynach dojeżdżam do tego krzyża robiąc kolejny postój na zdjęcia i chwilę odpoczynku i zaczynam się dziwić, że zaczyna się już zjazd z najwyższego jej miejsca, a do całego Theth jest jeszcze kilkanaście kilometrów! Sądziłem po prostu, że Theth znajduje się dość wysoko i że będę się tam wspinać raczej, a nie zjeżdżać... Ale od tego miejsca zaczyna się, moim zdaniem hardkor. Droga wąska, na max 1.5 samochodu, ciasne zakręty, agrafki 180 stopni bez jakiegokolwiek wyprofilowania... Stelvio, uważana za królowę górskich dróg przy tym to pikuś! Uważam, że SH21 jest bardzo niebezpieczna i trudna. W dodatku wystąpił u mnie z przednią klamką hamulca problem, że przestała mi odbijać (przez zacinającą się gumkę - ale jeszcze o tym nie wiedziałem), hamulec robił się gąbczasty, z pewnością non stop "stop" mi się świecił, bo klamka luźno latała. Przez to przez większość czasu hamowałem tylnym hamulcem, co było też trochę uciążliwe, bo sami wiemy, jaką skuteczność on ma...

 

Już w samym "centrum" Theth

 

20240807_120705.thumb.jpg.80e15b46fd92512438f65f8795a1b05b.jpg

 

20240807_120804.thumb.jpg.f4096f2bdd167954cf259cf605b5d721.jpg

 

20240807_121921.thumb.jpg.ef5ae84d625c88e5ea827f3f150c9481.jpg

 

Asfalt skończył się na tym mostku, przed którym postawiłem motocykl i w dalszą część trasy bałbym się pojechać. Kamienie były dość grząskie i łatwo było o utratę przyczepności na szosowych oponach. Woda w tym strumyczku pieruńsko zimna, ale to nie zraziło amatorów orzeźwiających kąpieli, chociaż temperatura oscylowała w okolicach 32 stopni cały czas, w Theth oczywiście. Po przejściu się po pobliskiej okolicy postanawiam ruszyć w drogę powrotną. Byłem oczywiście głodny, ale w oko mi wpadła fajna restauracja położona na wzniesieniu blisko drogi i to był super wybór, bo raz, że widok z okna był nieziemski, a dwa, że jedzenie było wyborne i najadłem się do syta. Tylko nie wiedzieć czemu żadna z moich kart, czy to fizycznie czy zbliżeniowo, ani zegarek, nie chciały współpracować z terminalem i musiałem zapłacić w euro gotówką. Jednak za zestaw taki jak na zdjęciu czyli grilowane mięsa, dodatkowo zupa dnia, piwo bezalkoholowe i przepyszne cappuccino zapłaciłem bodajże 13 euro, więc śmieszna cena jak za knajpę w takim miejscu z takim widokiem

 

20240807_125325.thumb.jpg.04c56f3673aa5623ef3ede7f890e4ee4.jpg

 

20240807_132810.thumb.jpg.f5819b89ce5a06753e859c2ac28e77c9.jpg

 

20240807_135910.thumb.jpg.f66d70c5a407b4831d7aa6b3ba71461c.jpg

 

Mógłbym tam siedzieć godzinami, ale było już dość późno, bo po 15-tej, a przede mną kolejne serpentyny, góry, a ja zakładałem, że przynajmniej do stolicy, Tirany bym chciał dojechać. Więc ze zdjęciami chciałem się już ograniczyć do minimum, ale no... nie dało się :D Tam, gdzie wspominałem, że z początku droga widokowo aż takiego szału nie robiła, tak w drodze powrotnej miałem przecudowne widoki i trochę zły byłem, że gdy udało mi się powyprzedzać kampery i inne zawalidrogi, tak gdy stanąłem na jakimś fotopunkcie, tak one mnie znów dogoniły i zaś trzeba było kombinować. W pewnym momencie zrobiło mi się bardzo gorąco, gdyż niewiele brakowało, a na jednym z zakrętów wjechałbym osiołkowi w dupę i zrobił z niej garaż - stał "zaparkowany" przy drodze, zauważyłem go dosłownie w ostatniej chwili za zakrętem... Podejrzewam, że on chyba też był lekko zaskoczony :D

 

20240807_141857.thumb.jpg.837a74c9eb005ad58b5df8b25bdb7257.jpg

 

20240807_142810(0).thumb.jpg.40aef00aaeda493048726300614e6bad.jpg

 

20240807_144137.thumb.jpg.e69db481775ae4fe32b785a77e63d88a.jpg

 

20240807_144309.thumb.jpg.98000fd3f14baf453dd8e62e2dff2884.jpg

 

Po zjechaniu z SH21 kieruję się już konkretnie do Tirany. Wpadam za jakiś czas na autostradę i okazuje się, że dla TomToma taka droga nie istnieje - był moment, że musiałem jechać na Googlu bo przynajmniej ten potrafił logicznie myśleć, aniżeli tylko zawracać. Autostrada, która już trochę czasu istnieje była kompletnie niewidoczna dla TomToma. Ale jadę tak i jadę i w pewnym momencie kilkanaście kilometrów przed Tiraną wyrastają przede mną bramki poboru opłat. Sobie myślę, jaki ciul? Przecież tam autostrady są, póki co, jeszcze bezpłatne, oprócz jakiegoś kawałka od Kosowa. No ale bramki są, szlabany otwierają się i zamykają... Okazuje się, że w budkach siedzą ludzie, którzy te szlabany otwierają i zamykają, ale opłat żadnych nie pobierają za przejazd. No, robota życia, też bym tak chciał :D Jednak kawałek wcześniej zjeżdżam na mały odpoczynek na stację i przy okazji żeby sobie hotel ogarnąć w Tiranie i obczaić, co się do cholery dzieje z moim przednim hamulcem. No ewidentnie gumka się nie cofa po wciśnięciu klamki i to powoduje luz klamki i to, że hamulec staje się mułowaty, gumiasty, no tak jakby go nie było. Początkowo już chciałem zacząć rozkręcać klamkę i się za to zabrać, ale dobrze, ze tego nie zrobiłem, bo po dojechaniu na kolejną stację, tknęło mnie, żeby powietrzem przedmuchać, bo może jakiś kurz wleciał i skutecznie blokuje tę gumkę. Zacząłem już kombinować, że może nazajutrz gdzieś w Tiranie poszukam jakiegoś serwisu i by mi to ogarnęli. Moja dalsza jazda też już wisiała pod wielkim znakiem zapytania, bo trochę chujowo się jeździ ze sprawnym jednym hamulcem... Ale po przedmuchaniu powietrzem wszystko wróciło do normy "póki co". Tak się dziwnie policjant na mnie patrzył na tej stacji, że co ja chcę hamulce pompować? :D

 

Zajechałem pod hotel, okolica też taka "se", ale dobrze, że mieli podziemny parking kawałek dalej, więc mój motocykl przespał się w bezpiecznych warunkach. Tylko ciemno jak w dupie tam było, bo wszystkie możliwe żarówki były niesprawne i wszystko musiałem sobie doświetlać telefonem. Nie pomagało to, że zostawiłem otwartą bramę, bo ona co chwilę się sama zamykała... Po ogarnięciu się wyruszyłem nieopodal na szamanie. Ruch na ulicach dość spory, ale w końcu to stolica. No i zauważalnie lepsze fury po ulicach jeździły, ale i tak palmę pierwszeństwa zdobywały Mercedesy.

 

20240807_195526.thumb.jpg.29b0d87e87daacd7a0def5ba37cfb587.jpg

 

20240807_200246.thumb.jpg.dc31374fc18e5e8c4ddd062a9a8bc46b.jpg

 

20240807_200317.thumb.jpg.657f3530b2d06f52e0c5c34bb7435ad5.jpg

 

Trasa tego dnia wyglądała następująco:

 

https://www.google.com/maps/dir/Open+Doors+Bed+%26+Breakfast,+Rruga+Smakej,+Shkodër+4001,+Albania/Zogaj/''/Koplik+i+Sipërm/Theth,+Albania/42.2250298,19.4658348/''/@42.052734,18.9978413,9.08z/data=!4m39!4m38!1m5!1m1!1s0x134e01b4a1b5ba05:0x564d32cd53599348!2m2!1d19.503654!2d42.0729718!1m5!1m1!1s0x134e063852395bd1:0x32aec1c5b86582d7!2m2!1d19.3998846!2d42.0713677!1m5!1m1!1s0x135205e659363adf:0x54b8ab0e20647b02!2m2!1d19.6738797!2d42.1599251!1m5!1m1!1s0x134dfbcccfb18943:0xf0ea4845dee831fd!2m2!1d19.4645822!2d42.2260375!1m5!1m1!1s0x13526d868e4a4745:0xf29258e09bdb48ca!2m2!1d19.7680967!2d42.4045655!1m0!1m5!1m1!1s0x135031b5b42bb691:0xb6f684c8dac265ae!2m2!1d19.7853564!2d41.3272003!3e0?authuser=0&entry=ttu&g_ep=EgoyMDI0MDgyMS4wIKXMDSoASAFQAw%3D%3D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.08.2024 o 18:57, seebst napisał:

Dzień 4. Część pierwsza.

 

Wstałem. Zszedłem do restauracji. Babeczka sprzątała po wczorajszej balandze, zauważywszy mnie, zapytała czego chcę, to mówię, że na śniadanie przyszedłem. Tylko ni w ząb po angielsku. Zapytała, czy chcę czaj czy kawę, powiedziałem, że kawę, cappuccino najlepiej. Ok, poprosiła i kilka minut. Mijają kolejne i nic się nie dziej, aż zjawia się piękne, młode i zdrowe dziewczę, z którego wręcz oczu nie można było oderwać. Zapytała mnie o to samo, w dodatku przyniosła kartę śniadań. Zamówiłem tradycyjnie już jajecznicę i po kilku kolejnych minutach dostałem takie oto coś

 

20240806_072107.thumb.jpg.7cd257cd7759bed80e932b0a19c3663b.jpg

 

Generalnie całkiem dobre, ale dowiedziałem się, że z kawy nici (nie wiem czemu, skoro z tego samego ekspresu dostałem gorącą wodę pod herbatę), no ale ok. Zjadłem, tradycyjnie już szybkie ogarnięcie się, pożegnanie z dziewczyną i jazda dalej. Na pierwszy ogień idzie Monastyr Ostrog, usytuowany wysoko na wzgórzu, do którego dojazd wije się niczym słynna kotorska P1. Dojeżdżam motocyklem maksymalnie ile się da (chociaż mógłbym praktycznie pod samo wejście podjechać, za dodatkową opłatą, dla niby niepełnosprawnych czy bardziej wygodnych, ale no bez przesady... :D ). Miałem do wyboru albo iść ulicą, po równym asfalcie, lub na skróty, lecz po kamienistych i śliskich schodach. Wybrałem ten drugi wariant, czego później żałowałem, bo o mały włos bym po tych kamieniach orła wywinął - strasznie śliskie one były. Po drodze widzę wszędzie zostawione skarpetki i jakieś ręczniki czy płótna (zapewne zostawione dla tych, co przyzli w krótkich spodenkach czy w koszulkach na ramiączkach i potrzebowali nakrycia - bo taki wymóg tam jest).

 

20240806_093724.thumb.jpg.a38ecc505bfba13fca7f6a55fb5a954a.jpg

 

20240806_093818.thumb.jpg.7819bab754b6a68d288b3adf41b44411.jpg

 

Te skarpetki niektórzy w drodze powrotnej ubierali, ale i tak mnóstwo ludzi wracało na boso.

 

Ten monastyr przypominał mi trochę ten słynny zamek Predjama w Słowenii - podobnie jest usytuowany w skale, wrażenie robi niesamowite. Miejsce jest oczywiście darmowe, zarówno parking jak i wejście do środka. Z początku tylko nie wiedziałem z jakiego powodu utworzyła się dość spora kolejka, która co prawda dość sprawnie się przemieszczała. Jak się później okazało, było to wejście do samego centrum, serca świątyni, w której w niewielkim pomieszczeniu, do którego trzeba było się schylić, aby wejść siedział pop i modlił się nad... relikwiami? Wyglądało to jak trumna, w środku obrazek i każdy to całował. Ludzie tam byli wpuszczani pojedynczo. Niestety, w środku obowiązywał zakaz robienia zdjęć, więc nie mogę nic ze środka tego miejsc pokazać, z tego konkretnego miejsca. A tak wyglądała tak kolejka

 

20240806_090959.thumb.jpg.dd79690a1b051064e8fd882e3f8a839a.jpg

 

20240806_091143.thumb.jpg.d7dfd061a85f963d0f1a6ed2d467793c.jpg

 

Pozostałe pomieszczenia świątyni można już było zwiedzać normalnie i robić zdjęcia. Wszystkie obrazy były malutkimi kolorowymi kosteczkami wykładane - robiło to niesamowite wrażenie! Z resztą, na zewnątrz to wrażenie było równie imponujące, szczególnie widok na dół i pobliskie góry

 

20240806_092918.thumb.jpg.ad53276cc1dcfd9880f00443560db010.jpg

 

20240806_093050.thumb.jpg.8453539ba5b5c870da53ed7e919e6a1b.jpg

 

20240806_093153.thumb.jpg.8d8cda929be466c4d7cdaa912cfa97e9.jpg

 

20240806_093235.thumb.jpg.248a91c3b83f660453c4bc70e29e16eb.jpg

 

20240806_093523.thumb.jpg.7099d74652a19234ccd9161f18e34c43.jpg

 

20240806_095626.thumb.jpg.e7e7e5dec86482a2621d555d1734f1d3.jpg

 

Po zejściu na parking ruszyłem powoli w dół. Ruch się zagęszczał, szczególnie przez wycieczki autokarowe i inne mini busiki. Moim kolejnym celem jest już Albania. Ale to by było zbyt proste, aby tak szybko do niej wjechać, albowiem ja mam za cel wjazd na drogę SH20, więc muszę znów na północ drzeć i robić niezły objazd, aby znaleźć się na Rrapsh Serpentine. Navi ma z tym duży problem, bo usilnie każe mi zawracać, na to ja stanowczo protestuję, ale obieram sobie punkty pośrednie, aby małymi kroczkami dojechać do tej Albanii. Dość szybko trafiam na jakiś remont drogi. Myślałem, że to będzie kawałek, ale oni rozjebali chyba z 10 kilometrów asfaltu, wysypali jakiś tłuczeń, z którego tak niemiłosiernie się kurzyło, że coś okropnego. Potem zmuszony byłem jechać kilka kilometrów za ciężarówką, której strach było wyprzedzać przez niepewny grunt pod kołami po bokach drogi. Zwolniłem, utrzymałem większy odstęp od tego kurzącego auta, ale za to inne osobówki zaczynały mnie wyprzedzać, więc zmuszony byłem nieco przyspieszyć. Po wyjechaniu z tej nędznej drogi byłem cały biały, nie mówiąc już o motocyklu. Przez kilkadziesiąt kilometrów dalej jadę piękną drogą wzdłuż rzeki Tara, następnie kieruję się na dość wąską, ale równie piękną (przynajmniej z początku, drogę M9). Pokręcona, jak jelito cienkie, ale im dalej nią jechałem, tym stawała się co raz gorsza jakościowo, by na samej przełęczy "normalny" asfalt przerodził się w taki, gdzie przypominał go tylko z nazwy - dziura poganiała dziurę, ubytki w jezdni były ogromne, wszędzie leżały jego odłamki i resztki kamyczków. Byłem mocno zjebany już tą drogą na zjeździe, kilometrów jakoś mało ubywało. Przed około 10 km od granicy z Albanią postanawiam coś wrzucić na ruszt i zatankować do pełna, wiedząc, że w Albanii jest drogie paliwo (średnio 180 leków, czyli 100 leków to 1 euro) - masakra! Tam też, w sensie na jedzeniu zaklepuję hotel na najbliższą noc. W duchu sobie myślę (mimo, że była w miarę młoda godzina jeszcze), że może oprócz drogi SH20 uda się jeszcze w ten sam dzień zaliczyć SH21, czyli drogę do Theth. Jednak w połowie SH20 moje plany biorą w łeb, bowiem droga jest tak zjawiskowa i widokowa, że już wiem, że to byłoby wręcz niemożliwe. I dobrze, że tak wyszło, gdyż następnego dnia, zamiast takich szybkich 2-3 godzin ta droga zajęła mi 3/4 dnia! Nocleg zaklepany w samej Szkodrze, więc będzie jeszcze opcja skorzystać z jeziora na wieczór. Plan był zacny, gorzej z jego realizacją. Ale do brzegu. Przejście graniczne kameralne wręcz, dość sprawnie wszystko przebiegło i po paru minutach znajduję się na albańskiej ziemi.

 

20240806_154011.thumb.jpg.341c51ef4774a8318460b405032b1b81.jpg

 

20240806_154723.thumb.jpg.8e1023aecffdbd60296f4205dbcd7816.jpg

 

Ja tak piszę i piszę, ale ciekawe, czy ktoś to w ogóle czyta...  Albańskie widoki przyprawiają o zawrót głowy

 

20240806_160418.thumb.jpg.7388d7d01e6bd646327bd5bd32140322.jpg

 

20240806_160443.thumb.jpg.b44534273f9bd610e368dcc7bfd8008e.jpg

 

20240806_160836.thumb.jpg.50a1a4717a041b63e163cbdc1181f070.jpg

 

Pod tym krzyżem spotkałem parę (w sensie parę na motocyklu) Węgrów na jakimś czoperze, którzy właśnie kończą swój trip po Bałkanach i kierują się do domu. Chwilę żeśmy porozmawiali, wymieniliśmy się pinezkami na googole maps i pojechałem dalej. Ale zbyt taleko nie ujechałem, bo podbnie jak dzień wcześniej w Durmitorze, co kawałek była szybka foto sesja :D

 

20240806_162447.thumb.jpg.6d462da55f44d7cab05ee37947d1a44c.jpg

 

20240806_162520.thumb.jpg.2894dcf6cb4a6dda1c335e71104d32e1.jpg

 

20240806_163859.thumb.jpg.b31f887655965878d648fac9f74d5ebd.jpg

 

20240806_163911.thumb.jpg.70e15d11e1228e728469266e69acc78c.jpg

 

Dojeżdżam do słynnego Rrapsh. Stamtąd rozpościera się przepiękny widok na okolicę z ładnego szklanego tarasu widokowego.

 

20240806_170654.thumb.jpg.cf07f92642e35290f4c0e3ab92016332.jpg

 

20240806_170709.thumb.jpg.2de56e5b5e2e076811a4d4c5bdebd725.jpg

 

20240806_170720.thumb.jpg.8d8db143da91c46658ab67f51d641728.jpg

 

20240806_170805.thumb.jpg.3c35f6e12588c2734208be615d5b453f.jpg

 

20240806_170851.thumb.jpg.e956b06921e89dd5e33577e81688afc0.jpg

 

20240806_171038.thumb.jpg.2ee9a3d20e0b7be88a315bf2620f5b90.jpg

 

CDN

 

Ten monastyr faktycznie jak zamek w Postojnej !

Ale ten szklany most to ...taki albański ! 🤣

A ogólnie to fajna wyprawa i widoki w Albanii !

Edytowane przez mariuszn2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, mariuszn2 napisał:

Ale ten szklany most to ...taki albański ! 🤣

Były ten dwa obok siebie, jednak ten drugi był bardziej wybrakowany - brakowało w nim kilku tafli szkła, wejście nie wzbudzało zaufania, ale jakoś nie stało się nic pod moim ciężarem 😂

 

Co do widoków, to najbardziej będę wspominać góry, szczególnie te na SH20 i SH21. Odpuściłem, z powodu braku czasu i tego, że w ogóle bym się nie posunął dalej objazd jeziora Komani - trasa miałaby liczyć prawie 300 km, a widząc jakie warunki tam panują - odpuściłem. Ale następnym razem, czemu by nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 6

 

Śniadanie w hotelu znowu takie nie w moim stylu - menu z kilkoma opcjami do wyboru, więc zaś wiem, że trzeba się będzie dopchać chlebem. Stolik obok zajęła rodzinka z Niemiec - dwie dziewczyny tak głośno się zachowywały i obnosiły ze swoim niemieckim, że wszyscy ich chyba słyszeli wokół. Ale ok, zjadłem tę lichą jak na moje możliwości jajecznicę, resztę chleb załatwił, potem szybkie pakowanko, wykwaterowanie i zanim ostatecznie wyjechałem, to musiałem zapakować swoje graty na motocykl przed hotelem, ale na zewnątrz (ponieważ parking miałem podziemny, a w nim ciemno jak w d... u murzyna). Na ulicy ciasno, co chwilę samochody jeździły, więc ciągle musiałem kufry otwierać i zamykać. Przy okazji już się zagotowałem, bo od samego rana patelnia.

 

Nie ubierałem się aż tak dokładnie, bowiem postanowiłem zrobić szybkie zwiedzenie Tirany. Akurat, pomimo sporego ruchu na drodze jechało się dość płynnie i cały czas jedną główną drogą, aczkolwiek co skrzyżowanie to wpadałem na czerwone (brak chyba tam jakiejkolwiek synchronizacji świateł czy zielonej fali...). Ale w oczy me wpadły takie sygnalizatory jakie widziałem też gdzieś w Turcji, a mianowicie oprócz sygnalizowanych świateł w danym kolorze cały słup był też oświetlony, co moim zdaniem jest super rozwiązaniem.

 

20240808_085716.thumb.jpg.8591436b0dda7e375838bf1fff491604.jpg

 

Znalazłem niewielki skrawek miejsca z cieniem na zaparkowanie motocykla. Stąd mam kilkaset metrów do "Piramidy" - ulubionego miejsca spotkań mieszkańców Tirany, a zarazem też fajnego miejsca, z którego widać świetną panoramę miasta. Jednak wejście na nią to dramat w postaci kilkuset schodów z każdej strony - przy aktualnie panujących temperaturach i ubraniu motocyklowym nie jest to dobrym pomysłem. Ale z góry można podziwiać widoki na miasto, widać też sporo budujących się miejsc, a także największy meczet

 

20240808_090529.thumb.jpg.c46587b1ea10c3c868c68b8ddb029e86.jpg

 

20240808_090716.thumb.jpg.cd4934be641f145a87a99f191d996db0.jpg

 

20240808_090724.thumb.jpg.890ea677273c8a00d69b13f753be274b.jpg

 

20240808_090914.thumb.jpg.6dbc0395083d805789ad56b9ca295210.jpg

 

O dziwo dookoła było naprawdę bardzo czysto, a wokół tej piramidy cały czas ktoś chodził z miotłą i zamiatał (chociaż ja nie widziałem, aby tam cokolwiek wymagało zamiatania). Następne swoje kroki poczyniłem w kierunku tegoż meczetu. Jest to dość świeży obiekt, niedawno co dopiero wybudowany, ale sądziłem, że jest już całkowicie oddany do użytku, jednak chyba jeszcze coś w nim robią, bo wejście do niego było z każdej strony zagrodzone. Więc zostało zrobienie zdjęć tylko z zewnątrz, co i tak nie było to dobrym pomysłem, bo najlepszy widok był na niego właśnie z tej piramidy - z zewnątrz ciężko było uchwycić

 

20240808_092051.thumb.jpg.3f38d4ccf7475c74eb7381263005359e.jpg

 

20240808_092056.thumb.jpg.4f46238ff6af3607fadba2ae7b56fc07.jpg

 

20240808_092314.thumb.jpg.2793bf08dad93cfc426a88c8d80d7410.jpg

 

W bliskości tego meczetu stał także dość spory kościół katolicki Matki Teresy, który także był bardzo zadbany i sprzątany przez tamtejsze zakonnice

 

20240808_091559.thumb.jpg.9b10804ade9599505e5b848ff2cc760f.jpg

 

20240808_093013.thumb.jpg.3e0f03887e68b8244dec64b7094fa414.jpg

 

20240808_093046.thumb.jpg.9021e774542692f0a484cf7ac2662346.jpg

 

Przechodząc przez ulicę, pomiędzy jedną stroną drogi, a drugą - znajdowała się ciekawa konstrukcja, wraz z parkiem, a wzdłuż niego płynął bystry potok. Co ciekawe, była tam dostępna darmowa sieć WiFi

 

20240808_093129.thumb.jpg.84e3e9eadb60d1a7dff6bcce8e71396c.jpg

 

Opuszczam Tiranę. Wczoraj miałem w planie udać się przed Tiraną na zamek w Krui - bardzo blisko Tirany, zupełnie po drodze, ale przez trochę zjedzone nerwy z zawieszającym się przednim hamulcem odpuściłem, ale za to teraz kieruję się na zamek w Beracie i miasto tysiąca okien. Zamek to dość wygórowane określenie, raczej jego ruiny, w sensie mury, ale zadbane, dobrze utrzymane i nastawione na turystykę, pomimo że wejście jak i parking są całkowicie darmowe, a wjechać można praktycznie pod sam "zamek". Niestety, cały podjazd jak i dalsza ścieżka zostały wyłożone dużymi, śliskimi kamieniami i w dodatku pod sporym nachyleniem - na pieszo trzeba było uważać, a co dopiero motocyklem, żeby się nie wypi3rdolić!. Po chwili namysłu zostawiam motocykl ciut niżej, na niewielkim parkingu, ale już bez kamieni , a na zwykłym piachu. Przywitał mnie "kierownik" tego parkingu, taki sympatyczny żulik, który kierował i asekurował wszystkich za "drobną" opłatą. Powiedział, że za auto 2 euro, a motor 1 euro. Wygrzebałem trochę drobnych z portfela, dałem jemu, podziękował, ale po kilku sekundach się namyślił i oddał mi je, twierdząc, że motor free. No to luz. Bardzo fajne miejsce, mnóstwo turystów, a w szczególności autobusów, tylko jak wspominałem wcześniej - kamienie tak wyślizgane i w dodatku droga prowadząca do samego zamku pod sporym nachyleniem, że trzeba się naprawdę zastanowić gdzie się stąpa, aby nie wykopyrtnąć!

 

20240808_113546.thumb.jpg.eaae12cf04ffad2aab969717922b9bd3.jpg

 

20240808_113557.thumb.jpg.626e90cf94955c0aad8038d5cbe5917a.jpg

 

20240808_113836.thumb.jpg.03e81195258096c6cad2cfe6f9493fc7.jpg

 

20240808_113916.thumb.jpg.9989a0f0106510f718293bb07d43a4e8.jpg

 

20240808_114410.thumb.jpg.c927a7775d06d102a5041ac678cbad1a.jpg

 

Dalsza moja droga to już kierunek wybrzeże. Gdzieś w okolicy Wlory zatrzymuję się na punkcie widokowym

 

20240808_141906.thumb.jpg.af878ad5cfcbd31145745c7d85e31763.jpg

 

20240808_141912.thumb.jpg.ab0bc25ce909ae11de1ea6454eff2023.jpg

 

20240808_144015.thumb.jpg.7cfd650e13e62a0fac55e80add315081.jpg

 

Niestety, jestem też zmuszony pominąć kilka punktów w południowo-centralnej Albanii, bo najzwyczajniej w świecie nie nie dałbym rady się wyrobić. Jadę, widać ze nowiutką, niedawno co chyba oddaną do użytku drogą, równoległą do SH8 - przepiękne winkle, szerokie łuki, aż docieram do rozwidlenia w kierunku Panorama Llogara, gdzie chcę wjechać, ale widzę wcześniej prosty odcinek, a dalej tunel 6-kilometrowy - również widać, że świeża sprawa, który z pewnością ułatwia  przedostanie się przez góry z pominięciem przejazdu przez serpentyny. Ja jednak za cel obrałem kontynuowanie drogi SH8 i wjeżdżam na punkt widokowy

 

20240808_150329.thumb.jpg.e5f4acd39539626a5840029269a9e382.jpg

 

20240808_150358.thumb.jpg.74ca7a01ab796b32cea22ffca3ba588a.jpg

 

20240808_150404.thumb.jpg.5f8c4f9b824784ab7e94e23eb5a92cc5.jpg

 

20240808_151413.thumb.jpg.3571b911a3594b468a8a07fa32db913f.jpg

 

20240808_151519.thumb.jpg.ef16eab0f041ad9343862e73bd9b2b2d.jpg

 

20240808_152249.thumb.jpg.5329aa50421b2d89a2c2b5fa9001b8ea.jpg

 

20240808_152300.thumb.jpg.ccd901a1752e3d7937ce702cd1e475fe.jpg

 

20240808_152350.thumb.jpg.74e5fe00140cc5fe4bef703bd45e77b4.jpg

 

Pod tym ografitowanym budynkiem zatrzymałem się, aby poszukać jakiejś miejscówki już nad samym morzem, bo w końcu trzeba było gdzieś chociaż raz nogi zamoczyć. Poszukiwania dość trochę trwały w znalezieniu czegoś w rozsądnej cenie, ale ostatecznie się udało i po kilkudziesięciu kilometrach jazdy również cudownymi winklami, których po raz kolejny TomTom nie widział wylądowałem w "hotelu" Garden Villa Naza. Dojazd do niego był trochę mało oczywisty, w większości po szutrze przez jakieś 3 kilometry, gdzie miałem chwilę zwątpienia, czy to aby właściwe miejsce, ale innej drogi tam nie było. W oddali widzę sporo samochodów, więc już od razu na sercu zrobiło się lżej, że wreszcie jestem na miejscu. Motocykl pozwolono mi zostawić praktycznie pod samym oknem, chociaż ten przybytek z hotelem niewiele miał wspólnego, bo te 3 gwiazdki to chyba wzięte z nieba były - to nic innego jak kilka komórek/pomieszczeń gospodarczych przerobionych na pokoje do spania - na zdjęciach wyglądało to naprawdę zacnie, natomiast w realu lekkie zdziwko, ale z drugiej strony to tylko aby się przekimać, a w tej cenie nic lepszego bym już nie znalazł, więc przymknąłem oko. Po zakwaterowaniu się od razu poszedłem dupcię zamoczyć, ale woda nie była jak dla mnie aż tak ciepła, jakby się mogło wydawać. Zasługa tego była pewnie taka, że obok wpływał do morza strumyk z zimną, górską wodą, który chyba skutecznie ją ochładzał. Plaża żwirowato-kamienista z dość długim betonowym molem i leżakami należącymi do mojego "hotelu", jak i innych miejsc noclegowych.

 

20240808_174544.thumb.jpg.bffeac44669fe3cce7322f9dbb3345b0.jpg

 

20240808_174550.thumb.jpg.626c1975088e61f3b7937d27cb5b812e.jpg

 

W tle widać już Grecję

 

20240808_174557.thumb.jpg.7d3cc4d875f464a25a24a1d9d98639e4.jpg

 

Po powrocie do pokoju wziąłem wreszcie prysznic, ale jego wykonanie to istny majstersztyk w zagospodarowaniu tak niewielkiej powierzchni - siedząc na kiblu można umyć zęby i się jednocześnie spłukać :D

W dodatku stała tam jedyna szafka, która trzymała się dosłownie na słowo honoru - strach było tam cokolwiek położyć, nie mówiąc już o powieszeniu kurtki!

 

20240808_185957.thumb.jpg.2d4e4343b79c68f06737d3fa2b9c751f.jpg

 

20240808_190018(0).thumb.jpg.203b4dabbb7002d9da13f4015614c909.jpg

 

Wieczorkiem poszedłem do "konkurencji" coś zjeść - duża knajpka na otwartej przestrzeni, ludzi brak, więc miałem ciszę, spokój, w tle grała fajna muza, a ja w oczekiwaniu na jedzonko raczyłem się pięknym widokiem i przepyszną kawusią. W dodatku można było zapłacić kartą, co też uważam za wielki plus.

 

20240808_194615.thumb.jpg.fda08a15ecb39643d24acfe45d2e3cfc.jpg

 

20240808_195212.thumb.jpg.01dfffca3e7881d3783d892ba2166d5e.jpg

 

Po wszystkim poszedłem na plażę, bo piękny zachód słońca się pojawił i spędziłem tam do 22:00, gdy zrobiło się już całkiem ciemno, a mi udało się pstryknąć taką fajną focię świecącego księżyca dającego jedyne światło na morze i plażę

 

20240808_223256.thumb.jpg.13af766a55a3ee6f9a3293e5172d5b12.jpg

 

Droga z tego dnia wyglądała mniej więcej tak:

 

https://www.google.com/maps/dir/''/''/''/2V4R%2B2Q+Garden+Villa+Naza,+Buneci+Beach,+Piqeras+9715,+Albania/@40.9254085,19.1805162,9.29z/data=!4m26!4m25!1m5!1m1!1s0x135031b5b42bb691:0xb6f684c8dac265ae!2m2!1d19.7853564!2d41.3272003!1m5!1m1!1s0x135aa206cb09425f:0x5bfec4096f776e8d!2m2!1d19.9456984!2d40.710307!1m5!1m1!1s0x1345531cda15310f:0x817786f7ff268d78!2m2!1d19.5994053!2d40.1882419!1m5!1m1!1s0x135b3cdaeec69519:0x56c523049c6a9da0!2m2!1d19.8919863!2d40.0051847!3e0?authuser=0&entry=ttu&g_ep=EgoyMDI0MDgyOC4wIKXMDSoASAFQAw%3D%3D

  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, seebst napisał:

20240808_195212.thumb.jpg.01dfffca3e7881d3783d892ba2166d5e.jpg

Z tego serduszka taka trochę dupcia wyszła.

 

Może to sugestia, gdzie wylądujesz po wypiciu tej kapucziny.😆

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi się z tym skojarzyło, ale nie było tak źle po jej wypiciu 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdraszczam Ci tego wypadu do Albanii, tak mocno, że być może w październiku

sam tam na moto wyskoczę ! Jeszcze chyba jesiennego wypadu na Bałkany nie było,

byle tylko tam zimy w górach już nie było !

Potwierdzam, te diodowe lampy sygnalizacyjne na całych słupach to rewelacja, 

widoczne są z daleka a nocą to już prawie choinki świąteczne są ! Myśmy je widzieli

w tym tureckim mieście nad Morzem Czarnym w którym żeśmy nocowali i tylko tam !

 Żałuję też, że ,nam z Kleberem w 2018 nie było dane a Tobie zazdroszczę, że choć trochę

zwiedziłeś Tiranę, myśmy przelecieli tylko tranzytem pomiędzy Durres a Tiraną !

Z Twojej mapy wynika, że nie jechałeś pomiędzy Vlorą a Orikum tą drogą nad samym

morzem, bo ona jest wręcz bliźniacza do Magistrali Adriatyckiej w Chorwacji, czyli jest

po prostu super ! I ciekawe czy nie zatrzymałeś się chociaż na kawkę w jednej z dwóch 

restauracji w Panorama Llogara, gdzie na terasie nad urwiskiem można podziwiać widoki ?!

A ta Grecja , którą widać z Nazy to wyspa Korfu .

I jestem bardzo ciekaw jak obecnie kształtują się ceny w Albanii? Jak my byliśmy tam w 2018

było bardzo tanio ! Ale już w 2022 w Sarandzie już tak tanio nie było, a paliwo to u nich było

zawsze drogie, szczególnie w porównaniu do albańskich zarobków 


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Albanii za 10 euro mogłem zjeść pełny 2 daniowy obiad z kawą i piwem włącznie, że czasami nawet nie byłem w stanie końcówki zmęczyć, a znasz moje możliwości!. Najwięcej, bo chyba 13 euro jak dobrze pamiętam, to zapłaciłem w górach w drodze z theth z też rewelacyjnym widokiem, zamieściłem go wcześniej w relacji. Także pod tym względem czułem się jak w raju. A paliwo, niestety najdroższe - od 172 do 185, jak pamiętam. Drogo. Te restaurację z widokiem widziałem, ale nie zajeżdżałem, bo zależało mi aby jak najszybciej znaleźć się już nad morzem i chociaż trochę zamoczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Dzień 7

 

Dzień wcześniej, podczas zakwaterowania dostałem niezbyt precyzyjną informację co do godziny podania śniadania. Niby 8.30. Ale nie mogłem się dogadać, czy chodzi o 7.30 czy 8.30. Liczyłem po cichu, że może jednak o 7.30 uda się zjeść. Rano raz jeszcze pytam - kręciła się tam jakaś dziewczyna, trochę mało ogarnięta, ale jednak niestety, 8.30. Co z resztą nawet nie żałuję, bo w tym czasie poszedłem podziwiać wschód słońca i fale, które trochę przybrały na sile, w stosunku do wczorajszego spokojnego morza podczas zachodu słońca. Tę plażę, przy której wczoraj się moczyłem i należącą do mojego hotelu, a tą, gdzie jadłem kolację i podziwiałem zachód słońca dzielił bystry potoczek z zimną górską wodą. Płytki, bo raptem woda do łydek sięgała w najgłębszym punkcie, ale żeby przejść go, trzeba było zacisnąć zęby, żeby nóg nie powykrzywiało z zimna :D Wejście do wczorajszej knajpy było zamknięte, więc aby się dostać na tę drugą część plaży musiałem przejść się naokoło - były tam też kempingi z przyczepami i namiotami i dopiero wtedy mogłem znaleźć się w tej części plaży. Ale zaraz zauważyłem, że słońce zaczyna zza gór się wyłaniać, więc szybciutko spierdzielam na swoją część plaży oraz na molo, aby porobić kilka fajnych foteczek wschodzącego słońca.

 

20240809_061704.thumb.jpg.9105f994bbadc0386f6c37d617fb77d4.jpg

 

20240809_062158.thumb.jpg.4d59abb3b8872868ccfab6d0e6c9700c.jpg

 

Powyżej widok na molo i z końca polo na plażę

 

20240809_062907.thumb.jpg.a6deb0b4e5491b8051ada9ea14d63b43.jpg

 

A tutaj ten wspomniany zimny strumyk, oddzielający dwie części plaży

 

20240809_070313.thumb.jpg.eacd383e37dd6af668ee23d3a61ddd95.jpg

 

Z początku po moczeniu nóg w morzu sobie pomyślałem, że znów trzeba będzie nogi myć po tej soli, ale zaraz sobie przypomniałem, że przecież mogę obmyć je w strumyczku. Tak też zrobiłem, jednak wchodziłem do niego na raty. Ale po chwili temperatury się wyrównały i tak sobie pobrodziłem w nim z pół godziny, aż miałem dość, bo zacynały powoli boleć stopy od tego zimna. Ale to był genialny pomysł, bo przez dość długi czas czułem w butach jakbym miał naturalną klimatyzację włączoną, nie czułem w ogóle nóg, w sensie takim, że zrobiły się one takie lekkie...

 

Śniadanie wylądowało na stole w okolicach godziny 9.00, bo zamotany "kelner" nie ogarniał sytuacji, motał się strasznie, pomylił niektórym zamówienia (chociaż może raptem kilka osób było w tym czasie na śniadaniu). Ale plus za to, że dostałem soczek świeżo wyciskany. Gość był tak zamotany, że chciał, aby taka jedna para zapłaciła za śniadanie, bo nie wiedział, że śniadanie jest u nich w cenie noclegu. Po skończonym moim śniadaniu też tak jakoś dziwnie się patrzył, ale nic nie mówił... Szybko się spakowałem, koordynaty w navi obrane, klucz od pokoju oddany, więc ostatnie spojrzenie na morze i dzida do przodu. Jeszcze ostatnie tankowanie - na pierwszej napotkanej stacji nie można było płacić kartą, ale na kolejnej już tak, ale niestety cena była niezła - 185 leków, czyli moje najdroższe a Albanii, ale wiedziałem też, że w Grecji, do której się kieruję tanio też nie będzie, więc leję pod korek.

 

Odpuszczam obrany wcześniej Zamek w Gjirokastrze, a także Blue Eye, ale jak zobaczyłem po drodze te dzikie tłumy na parkingu pod Blue Eye, to doszedłem do wniosku, że była to dobra decyzja, bo nie wiem jakbym wytrzymał w tej kolejce przy takiej temperaturze...

 

Mijam po drodze dość ciekawy kanion z pięknym widokiem na równinę pomiędzy górami i ten bezkresny widok na drogę i zabudowania w dole

 

20240809_103445.thumb.jpg.d704a13e064bdec0ac69685a941adb84.jpg

 

20240809_103557.thumb.jpg.2e79ea2dae364685ba749df7afd1d94c.jpg

 

Po zjechaniu z góry już tylko jedna prosta i granica z Grecją. Jak zawsze dotąd wszystko przebiega sprawnie. Zauważyłem, że wszystkim przede mną kazano otwierać bagażniki, ale babeczka podeszła z tyłu, zobaczyła PL na rejestracji (która była dość mocno nieczytelna - zapieprzona od oleju i kurzu), zapytała czy Polska i kazała jechać dalej. Miło, sprawnie i przyjemnie. Wypatrywałem jakiejś tabliczki czy znaku z nazwą Grecji, ale nic takiego nie znalazłem - jechałem dość długo drogą, po której nikt kompletnie nie jechał, mijałem może ze dwa-trzy samochody po drodze -- chciało mi się cholernie siku, a nie było nawet gdzie się zatrzymać, bo wszędzie otwarte patelnie, zero cienia. W końcu po kilku kilometrach znalazłem skrawek cienia, ale jak nie urok, to sraczka - akurat to miejsce było tak zasyfione, tyle śmieci walało się, jakby niedawno przyjechała śmieciarka i całą swoją zawartość wyrzuciła na pobocze - no masakra!

 

Nic ciekawego się nie dzieje, nudy jak flaki z olejem, nawet widokowo nie urywa. Tasiemiec też już daje o sobie znać, więc zatrzymuję się w lokalnej knajpce, zamówiłem jakąś gotową bułkę, która nie była zbytnio apetyczna, wziąłem też dwa zimne 0.2 browarki 0%, ale jak zobaczyłem, że gość przynosi mi litrowy dzbanek z zimną wodą, to oddałem jemu jedną puszkę. W międzyczasie wparowało do środka kilku lokalsów, narobiło jakiegoś ambarasu, potem usiedli przy stoliku, napili się po kawce i się rozeszli. Miejsce ogólnie dość ciekawe, a na tarasie ptaszki sobie zrobiły gniazdo i cały czas ćwierkały.

 

20240809_145003.thumb.jpg.e3abee29c6ccd8d3e9d66b88a8da1991.jpg

 

20240809_145007.thumb.jpg.ea3f676976dfcf611aac3dcffb3262a4.jpg

 

20240809_145017.thumb.jpg.b8616aae7aaabd89b8c948c86086311f.jpg

 

20240809_145540.thumb.jpg.4b56f6790b6921978f5ff86d54fae604.jpg

 

Kieruję się ku meteorom. Droga moja cały czas ciągnie się po górach, cały czas zakręty i zakręty, nawierzchnia taka sobie, miejscami nawet spore dziury i wyrwy w drodze i szczerze mówiąc już miałem dość tej trasy. Miałem wyłączoną opcję przejazdu autostradami, ale się wkurzyłem i wskakuję w pewnym momencie na nią i trochę sobie odpocząłem od tej męczącej górskiej drogi. Przejechałem jakieś dwie bramki może, zapłaciłem jakieś tam śmieszne pieniądze, i dzięki temu udało się dojechać do meteorów. Już z daleka wyłaniać się zaczęły ogromne głazy

 

20240809_152238.thumb.jpg.98c2e5f2bc986968f32c061d00afb863.jpg

 

20240809_152546.thumb.jpg.d719dc4e5b265a42e7d159db5c13b9af.jpg

 

20240809_153229.thumb.jpg.906d94cf5c57063accb6a1c998e64886.jpg

 

20240809_153743.thumb.jpg.0dd79359e7a48506899a8fba46c202ef.jpg

 

Zajechałem na jeden z kilku punktów widokowych po drodze

 

20240809_153752.thumb.jpg.8b3fbe6da02a9a0affbf6950dcc26914.jpg

 

20240809_154055.thumb.jpg.6eeba223245d8eb98d1b82e04ca38a88.jpg

 

20240809_154109.thumb.jpg.5d0edfd49884926a2cf37596465f8413.jpg

 

20240809_154326.thumb.jpg.aed862b54326fbf542545f6430d6d01a.jpg

 

20240809_154535.thumb.jpg.bd41a6f5284ba3027197a5d152686c9e.jpg

 

Pnąc się dalej w górę było już tylko gorzej. Gorzej, w sensie tłoku i ruchu, w szczególności tych wkurwiających mnie od samego początku wycieczek autokarowych, które to czasami skutecznie potrafiły zablokować ruch gdy dwa wielkie autokary musiały się wyminąć na wąskiej drodze czy jakimś ciasnym zakręcie. Tak było i w tym przypadku - jeden z nich się zablokował, nie było jak go wyminąć, a ja stoję za nim i ani w lewo ani w prawo - temperatura podchodzi już pod 40 stopni, a tę dodatkowo potęguje wydmuch gorącego powietrza z silnika. Ja już płytę, telefon mi się też gotuje - odmawia posłuszeństwa, ekran się przyciemnił, że nic widać na nim nie było, zdjęć robić też nie można było, no masakra...

 

Jeszcze kilka fotek z samej góry. Zwracam uwagę na wagonik, którym do tej pory do mnichów transportowane są wszystkie rzeczy - od jedzenia aż po materiały budowlane.

 

20240809_155843.thumb.jpg.d0c4dee36dfafe6a3eaab6789206d9c6.jpg

 

20240809_160207.thumb.jpg.989f337d4795b0ba3e164d2ee9e33845.jpg

 

20240809_161749.thumb.jpg.9ba56d3857008b8ce1b0404d2fed5f7c.jpg

 

20240809_162021.thumb.jpg.7b046bb0e26b194de661f9c709102642.jpg

 

20240809_162310.thumb.jpg.349321fc8fe479285ca664a36ac29c61.jpg

 

Udało mi się zjechać. Poszukałem skrawka cienia, aby się trochę ochłodzić, wypić pół butelki wody na raz i ogarnąć jakiś nocleg. Nie uwierzycie, ale cały czas mi telefon nie mógł się połączyć od momentu przekroczenia granicy z LTE czy 5G przynajmniej - cały czas tylko Edge, z jakimiś małymi przerwami na LTE. Było to na tyle uciążliwe, że nawet apka z bookingu nie chciała prawidłowo funkcjonować. Ale po kilku próbach włącz-wyłącz telefon jakoś się udaje i swój nocleg zarezerwowałem nad jeziorem Orestiada w miejscowości Kastoria. Hotel podobno przyjazny dla motocyklistów - tak było napisane. Ale parking to już nie bardzo, bo hotel znajdował się przy drodze, ale na sporym wzniesieniu, wobec czego sam parking był pod sporym nachyleniem, więc trochę się namęczyłem, aby w jakiś sensowny sposób postawić motocykl, aby ten nie zjechał czy upadł. Wydawało mi się, że jestem w środku, dość dużej jakby nie było - miejscowości, ale w rzeczywistości do jakiś restauracji czy jeziora było z dobre 2 kilometry jak nie więcej, mimo że jezioro z okna wydawało się na wyciągnięcie ręki. Więc po prysznicu zamiast na pieszo znów wsiadam na bajka i ruszam na miasto coś zjeść. Jakie było moje zdziwienie, jak większość, o ile nawet nie wszystkie knajpy były pozamykane, te które na mapie były widoczne były na 4 spusty zamknięte, a niektórych w ogóle nie było fizycznie. Funkcjonowały tylko jakieś puby czy bary, ale mi to nie odpowiadało. Ale rzutem na taśmę widzę Lidla, więc kolacja była wiadomo jaka. Tutaj też się wkurwiłem trochę, bo wybrałem sobie jakieś tam bułeczki, a te france były cały czas podgrzewane, więc prawie że się poparzyłem biorąc je w łapę, a kolejny wkurw był taki, że były cholernie tłuste i tych tłustych rąk nie było nawet w co wytrzeć, bo nawet żadnej chusteczki przy sobie nie miałem. Ale za to była woda gazowana no i browarek. Wychodzę ze sklepu a tu ciemno się zrobiło, nawet nie wiadomo było kiedy!. No to jeszcze krótkie tankowanko, ale nie za dużo, tak aby do Macedonii dojechać, bo przynajmniej tam będzie można tanio się zatankować. No i na tej stacji kolejny wkurw, bo nie dość, że była mała, to jeszcze jakiś idiota tak stanął swoim potężnym Dodge Ramem, że całą ją zablokował i sobie uskuteczniał gadkę w sklepie przy kasie, a ludzie czekają... Dojechałem do hotelu, jedną bułkę zmęczyłem, drugiej tylko nadgryzłem - była niedobra - wyglądały obie na bardzo apetyczne, a okazały się niezjadliwe, nie na moje kubki smakowe. Opiłem się browarkami i poszedłem spać. I tak się zakończył ten dzień.

 

https://www.google.com/maps/dir/2V4R%2B2Q+Garden+Villa+Naza,+Buneci+Beach,+Piqeras+9715,+Albania/Kakavië/39.6845054,20.8336204/''/''/@40.0818841,21.1322425,8.5z/data=!4m27!4m26!1m5!1m1!1s0x135b3cdaeec69519:0x56c523049c6a9da0!2m2!1d19.8919863!2d40.0051847!1m5!1m1!1s0x135ba7bed8485a4b:0x11c2ed4e20e2dc2f!2m2!1d20.3591807!2d39.9089648!1m0!1m5!1m1!1s0x13590faee8327f39:0x7127add4d8bc32ff!2m2!1d21.6305896!2d39.7217044!1m5!1m1!1s0x1359fce171dd4845:0x427092aa17b8eb7b!2m2!1d21.2668287!2d40.4985824!3e0?authuser=0&entry=ttu&g_ep=EgoyMDI0MDgyOC4wIKXMDSoASAFQAw%3D%3D

 

Dodam tylko, że moim celem w Grecji tego dnia nie były wcale Meteory, a Lefkada, czyli grecka wyspa połączona ze stałym lądem mostem. A dlatego Lefkada, bo znajdują się tam jedne z najpiękniejszych plaż w Grecji z wyjątkowym kolorem wody. Jednak ceny noclegów w bliskiej czy dalszej okolicy od tego miejsca były tak absurdalnie drogie, że coś okropnego. Nic taniej jak w okolicach 1000 zł nie znalazłem, i to nawet nie blisko samego morza! Te ceny jeszcze obserwowałem w Albanii przed samym wyjazdem, z nadzieją, że może jednak coś się by trafiło. A nawet nie chciałem w ciemno jechać i ryzykować pytając na miejscu, bez rezerwacji na Bookingu, czy coś taniej by się tam znalazło, bo gdyby nic z tego nie wyszło, to przyszłoby mi spać pod chmurką chyba, bo z pewnością już bym nie miał najmniejszych szans dojechać na nocleg tam, gdzie tego dnia dojechałem.

 

A taki widok miałem z okna, już następnego dnia o wschodzie słońca

 

Screenshot_20240902_182716_Gallery.jpg

Edytowane przez seebst
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dostałem na maila powiadomienie o mojej aktywności za miesiąc sierpień, czyli za cały swój okres urlopowy. Tak to więc wygląda: 

 

Screenshot_20240903_174641_Gmail.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Halo , jest tam ktoś ?! Seba, nie skończyłeś relacji ! 🤣

Przejrzałem jeszcze raz Twoją relację (tak już mam ! ) i taka naszła mnie konkluzja,

że Ty w jakimś innym Dormitorze byłeś 🤣 , albo przeleciałeś go opłotkami !!!

A na góry w Albanii się podjarałem jeszcze bardziej, bo ja głównie jednak na 

albańskim wybrzeżu się kręciłem .

A północna Grecja taka jest , jak Grecja kategorii B , małe zaludnienie, góry i lasy

co doopy nie urywają ! 🤣 Dużo ciekawiej i więcej się dzieje na wybrzeżu !

Edytowane przez mariuszn2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, mariuszn2 napisał:

Ty w jakimś innym Dormitorze byłeś

Nie wiem, o jakim innym Durmitorze masz na myśli, ale w tym, w którym byłem, droga była tylko jedna. Z całego wyjazdu mam chyba ze 3000 zdjęć, więc ciężko byłoby wszystkie wstawić tutaj. 

A poniżej dokładna mapa, którędy jechałem. 

 

Screenshot_20241028_153934_Geo Tracker.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak popatrzyłem na Twoją mapkę i sprawdziłem, gdzie my byliśmy z Kleberem w 2018,

to wychodzi, że faktycznie byliśmy w różnych częściach Durmitoru. Ty byłeś w północno-zachodniej

części, głównie w gminie Plużine a my w południowo-wschodniej części głównie w gminie Żabljak !!!

Dlatego nie rozpoznawałem miejsc z Twoich fotek, ale to raczej my wygraliśmy widokowo ! 😁

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, że w pewnym miejscu było jakieś odgałęzienie, ale gdy potem popatrzyłem na mapie, to ta droga pokryła by się potem z moją obecna - po prostu małe kółko by się zrobiło. 

 

No trudno, wy może wygraliście, ale ja za to wygrałem góry przeklęte 😊

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.