Skocz do zawartości

Wpadki Garażowe


MetalBeast
 Share

Rekomendowane odpowiedzi

Tydzień temu postanowiłem zmienić koła w samochodzie na letnie (wiem, że trochę wcześnie ale co tam), zmieniłem jedno koło, odkręcając drugi połamałem klucz. No nic, firmowy - wszyscy mówią, że jednorazówka a ja już z 6 razy komplet dałem radę zmienić, więc myślę nie ma tragedii. Telefon do kolegi i przywiózł swój. 2,3 i 4 koło poszło już elegancko, po dokręceniu 4 zdjąłem samochód z lewarka i przy dokręcaniu tego ostatniego koła, ostatniej śruby urwałem śrubę. Na razie jeżdżę na 3 a 4 siedzi w piaście. W tym tygodniu mechanik ma się tym zająć. Normalnie porażka. W motongach na szczęście (odpukać) jeszcze nie narozrabiałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie skasować 2/3 samochodu we własnym garażu z prędkością 1,2km/h ?

 

Normalnie jak bym tam był ;)

Choć u mnie było nieco inaczej.

 

Pierwsze 4 kółka, też 126p i oczywiście syndrom "wszystko zrobię sam"

 

Doszedłem do wniosku, że trzeba zmienić olej. W malcu nie jest to skomplikowane więc początkującemu się powinno udać. Postawiłem autko w garażu u Ojczulka i dalej do roboty. Wszytko nawet poszło gładko no to mówię sobie trzeba zrobić rundę testową. Wsiadam, odpalam wszystko działa. Szalone dwa cylindry 650 centymetrowego silnika wyrywają się do galopu :P Niestety zapomniałem, podniecony sukcesem że zamknięcie drzwi kierowcy wymagało pewnej "techniki" i najzwyczajniej nimi trzasnąłem i się nie zamknęły a tylko przymknęły. Zacząłem cofać, jednocześnie prostując koła i zahaczyłem łokciem o boczną szybę.

 

Efekt był taki że drzwi otworzył się dokładnie w idealnym momencie by zahaczyć o futrynę drzwi od garażu. Niestety zaraz po wyjeździe z garażu jest spadek i malec dosłownie zawisł na własnych drzwiach zakleszczony dokumentnie.

 

Koniec tej przygody był taki że drzwi cofnęły się o dobre 4cm, pogiął się zamek oraz słupek w drzwiach. Na szczęście z pomocą Ojczulka przy piwku wszystko wyklepaliśmy ;)

 

Ps. Za to olej przejeździł bez dolewania do następnej wymiany :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jako nowicjusz napisze cos od siebie.

Kupiłem Bandziora z zagiętym bakiem, więc trzeba go jakos wyprostować. Jako że mam jako takie zdolności + jako taki sprzęt uznałem że zrobię to sam. A więc zalałem bak wodą, przyspawałem podkładkę, drugą, trzecią no i wyciągam wgniecenia. Za którymś razem podkładka wyrwała się robiąc dziurkę, więc sobie odpuściłem. Następnego dnia chciałem zaspawać dziurkę (pomimo przestróg olałem bezpieczeństwo), przyłożyłem rękojeść migomatu do otworu, nacisąłem przycisk, ....i jak nie jebnie...zobaczyłem tylko ogień z wlewu paliwa, cały garaż się zatrząsł.

A więc przestrzegam przed spawaniem baku w nieumiejętny sposób, ja po tej historii zalutowałem dziurkę i jest git.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze za czasów młodości składałem silnik od rometa. Poszedł jeden tryb od skrzyni. Silnik cały rozpołowiony, zacząłem wszystko ładnie składać później włożyłem w ramę, odpalam, wrzucam bieg, puszczam sprzęgło a tu nie jedzie. Po dłuższej chwili przyszedłem do garażu, patrzę a tam nowy tryb który miałem włożyć na stole został. Lekki wk**, no nic rozpoławiam od nowa. Tym razem wszystko złożone tak jak być powinno, znowu wkładanie w ramę, odpalam, wrzucam bieg, puszczam sprzęgło a romet jedzie do tyłu :blink: Wrzucam drugi bieg, też jedzie do tyłu, znowu wk** , myślę sobie odwrotnie włożyłem tryb? :D (co i tak było bez różnicy). Ponowne rozpoławiane po którym okazało się że wszystko jest jak być powinno a co się okazało później, zerwało mi klin na wale, przestawiło się koło zamachowe i silnik momentalnie łapał lewe obroty :lol:

Drugi przypadek to robiłem coś w garażu przy 126P. Po skończeniu roboty myślę sobie wypchnę auto z garażu, zanim pomyślałem zacząłem to czynić zapominając że pode mną jest kanał i ułożone są tylko początkowe deski a reszta była wyciągnięta. O tym fakcie przypomniał mi ból jaki odczułem wpadając do kanału i to jeszcze na najniższe schodki :( Leżałem tak z 10 minut zanim mogłem się ruszyć, na szczęście tylko się poobijałem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj przy zakładaniu nowego wydechu ukręciłem śrubę na opasce przy kolektorze :D ale nie było źle :) dwie nakrętki kontra i jakoś poszło, chociaż bez imadła nikomu tego nie życzę :D

 

Kiedyś w swoim motorowerze wymieniałem simmeringi na pompie wody:D Tak byłem zaferowany ze już nie będzie ciekło że wlewałem płyn, a pompa była odkręcona, możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie "ile tego płynu tam wchodzi...."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu ja! Moja wczorajsza wpadka.

Próbowałem odkręcić ośkę, bo krzywo trochę siedzi:

post-1413-0-37973200-1300617395_thumb.jpg

Najpierw poszło oczko. Nie używałem żadnych rurek do przedłużania. No To pomyślałem, że musiało być już wcześniej pęknięte bo jak to tak w rękach się rozpadło?! Odwróciłem na płaski, stanąłem na kluczu, z całej pary podskoczyłem i stało się jak na zdjęciu, a ja wywaliłem pięknego orła na plecy.Dobrze, że nie pociągnąłem na siebie bandyty. Super. Po prostu super.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu ja! Moja wczorajsza wpadka.

Próbowałem odkręcić ośkę, bo krzywo trochę siedzi:

post-1413-0-37973200-1300617395_thumb.jpg

Najpierw poszło oczko. Nie używałem żadnych rurek do przedłużania. No To pomyślałem, że musiało być już wcześniej pęknięte bo jak to tak w rękach się rozpadło?! Odwróciłem na płaski, stanąłem na kluczu, z całej pary podskoczyłem i stało się jak na zdjęciu, a ja wywaliłem pięknego orła na plecy.Dobrze, że nie pociągnąłem na siebie bandyty. Super. Po prostu super.

 

 

no to uważaj bo możliwe że masz ją już przeciągniętą .. i żeby Ci się nie stało tak jak u mnie.... efekt szukanie ośki - a niewiele ich jest... w serwisie czas oczekiwania 5 tygodni....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda nie moja historia , ale też śmieszna . Znajomemu mechanik ustawiał zawory w bandziorze i połamał mu przedni błotnik : ))))) Nie wiem jak to się mogło zdarzyć :D

Edytowane przez artur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj połamałem prawy set kierowcy przy wymianie płynu hamulcowego, to trzeba mieć pecha :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kolego ekspert19 to kara za prace w niedziele,

ja natomiast wczoraj malowalem ciezarki z kierownicy bo byly troche odrapane (chce miec wszstko igielka) postawilem je na nakretkach zeby ladnie od dolu pomalowac, ok pamalowalem, poszedlem do drugiego pomieszczenia w piewnicy zabieram sie za prysniecie lusterek bezbarwnym i slysze łupppp, pomyslalem o nie ciezarek spadl, wchodze do kotlowni i patrze jak ciezarek uturlal sie w wiorkach itp. zmylem wszystko rozpuchem i znowu pomalowalem, ale zeby tego malo bylo to pozniej ojciec przyszedl i chcial przesunac skrzynke na ktorej lezaly ciezarki i zgadnijcie co sie stalo... tak dobrze myslicie znowu sie uturlaly w syfie z podlogi, malowalem je w sumie 3 razy bo niefortunnie po paru piwach chcialem je przeniesc zeby schly w pokoju i znowu upadly, wrrr ale teraz jest git pomalowane i dosychaja w bezpiecznym miejscu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam 2 jedna moja drugą znajomego.

 

1. Postanowiłem sobie wyczyścić przepustnice w moim fiaciku. Że wieczór już był i chłodno się zrobiło to myślę wyciągnę z auta i zrobię w domu , rano wstanę wcześniej założę i hajda.

Rano nieco zaspałem więc zrywam się na szybko obmywam twarz i na łeb na szyje do auta, kluczyk w stacyjkę silnik kręci ale nie odpala, tylko prycha co jakiś czas. Wkur**ony rzucam bluzgami na lewo i prawo, lecę do domu żeby wziąć auto ojca a przez głowę milion myśli, że coś się zechlało i kupa kasy pójdzie, wpadam do mieszkania a na stoliku leży i uśmiecha się do mnie przepustnica...

 

2.Razem z kumplem spożywając piwsony i gaworząc rozkosznie zmienialiśmy olej w jego motongu. Zlaliśmy olej, zmieniliśmy filtr i już mamy brać się z nalewanie nowego ale babcia woła nas na obiadek, że w brzuszkach burczało to stwierdziliśmy że niech sobie spokojnie zleci do końca a my zjemy i wrócimy zalać. W czasie kiedy my jedliśmy wrócił nieletni jeszcze brat se swoimi koleżankami no i chciał przyszpanować, przegazować kilka razy coby laską po nogach po ciekło.

 

No wiec on sobie odpala a my na dźwięk rozrusznika jak na sygnał pędem do drzwi i z rykiem na podwórze. Niestety zdążył już pociągnąć za manetę ale zamiast ładnego basu był tylko bolesny zgrzyt biednego silnika. Pierwszy dopadłem grata zgasiłem w locie. Jakimś cudem moto chodzi do tej pory i ma się dobrze.

 

Nie zostawiajcie kluczyków w motongach niegotowych do odpalenia :P.

 

A tak btw. To nigdy nie widziałem żeby ktoś potrafił spierniczać ta szybko jak młody goniony przez kumpla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to i ja przedstawię swoje przygody:

 

1. wymianiałem filtr oleju w B600. Nie miałem klucza, nic innego mi nie przyszło do głowy, więc podumałem, żeby wziąć skórzany pasek od spodni, okręciłem pasek, i ciagne z jednej strony, a stary z drugiej mi napina. Jak już filtr ruszył z miejsca, to pasek trafił szlag, ja na plecy, stary na plecy, olej na podłogę, na twarz i na ubrania :) ehhh, ile potem sprzątania było.

 

2. Zdejmowalem lagi do wymiany uszczelniaczy. Nie miałem skąd zapodać podnośnika, więc podłożyłem opony i zaczynam go delikatnie kłaść. Położyłem na lewym boczku, biorę już klucz do łapy, ale coś mi zaczyna paliwkiem śmierdzieć. Pierwsza myśl: pewnie gdzieś ciutke pociekło, nic wielkiego. Dobrze, że żadne radyjko nie grało, bo usłyszałem delikatny chlupot w pobliżu baku paliwka. Jeszcze nikt w historii tak prędko nie podnosił motoru jak ja wtedy. A ile mięsa się posypało, ehhh :D okazało się, że nie trzymała już uszczelka w baku, choć wcześniej nigdy mi nie ciekło, gdy go delikatnie kładłem :) Druga sprawa z odkręcaniem oski w kole. Nie mogłem odkręcić zwykłym kluczem, wziąłem oczkowy, potem dołożyłem do niego dłuższe ramię i nic. zgiąłem nawet francuza (tego dużego i to w osi) i nic. dopiero potem spostrzegłem, że za lekko poluzowałem zaciski od lag. a godzina mocowania się z problemem upłynęła :D

 

3. po pierwszym zimowaniu odpalałem sprzęta. Picowanie prawdziwie wiosenne, czyszczenie świec, gaźników, pełen bak, świeży aku, z przygotowaniami zeszło mi do późnej nocy. Gdy dochodzi do odpalania, moto zakaszlało raz i drugi i... cisza. Zbliża się 1 w nocy, więc myślę sobie, jutro podziałam, podładuje jeszcze aku i spróbuję raz jeszcze. Niestety, wpadłem na genialna myśl, aby jeszcze z kabli odpalić. więc wyprowadzam moto przed dom, podłączam kabelki, potem zapłon i... po dwóch sekundach 2 mega głośne strzały z tłumika. Myśle: KU&%$ zaraz mnie sąsiedzi będą z kosami ganiać. No i nie pomyliłem się. Jak w filmach, zapalają się kolejno światła w całym 3 piętrowym budynku, z okien siarczyste KU&$#%y i ch&$%e, a ja w napadzie gorączki warsztatowej, nie daje za wygraną, włączam rozrusznik po raz drugi i moto zapala. Pech chciał, że na ssaniu zaraz obroty poszły w górę, oczywiścoie razem z decybelami, i już miarka się przebrała :D nawet ta spokojniejsza część sąsiadów/znajomych okazała swoją prawdziwą twarz :D Przez następne 2 tygodnie, jak jeździłem z rana o 6 na praktyki, to odpalałem silnik dopiero 30 m od domu :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że akcja z zalewaniem płynów przy odkręconych korkach jest dość częsta. Inne akcje też macie mega... nie ma co! Uśmiałem się.

 

No ale dziś mi już tak wesoło nie było bo temat zapieczonej nakrętki na ośce tylnej męczy mnie okrutnie. Wykombinowałem, że nasadka 24 i grzechotka załatwi sprawę. Cały zadowolony polazłem do bandziora i heja! Ale coś mnie tknęło, że skoro klucz płaski (wyżej pokazany) poleciał w mak, to grzechotka zrobi to samo. A szkoda by było. No to wziąłem przedłużkę od klucza do kół.

Nauczony ostatnim lądowaniem na plecach tym razem założyłem na klucz rurę i wieszam się na niej z całej mocy, nagle JEB @(&*!~ ! Poleciałem, ale jakoś ustałem na nogach i zgadnijcie co!?

Nasadka w 2 częściach. Noszk**w@*&%$!%&* co ja się nawkurzałem! Tyle moczyłem sonaxem. Poczułem się jak Wojtecki przy śrubie oleju - normalnie się z Tobą zjednoczyłem myślami!

W tym czasie ojciec nadjechał i wyciągnął 'żabę' - mówie mu "co ty, szkoda klucza, zepsujemy itd". Ale stwierdził, że to dobry klucz. Zakręcił żabę, stanął na tym, nawet się nie wysilił i poszło. Tym razem nie klucz a śrubka jak by nigdy zapieczona nie była sobie wesoło odkręca się. No jaja jakieś. Jeszcze ojciec ze mnie zaczął się nabijać :[

Najważniejsze, że dało radę i to bez strat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi zapieczonymi śrubami, to czasem lepiej jest odkręcać pukając w klucz młotkiem, zamiast przykładać nie wiem jaką dźwignię.

 

Ja miałem taki przypadek, że przyjeżdżam do kumpla on coś tam kończył robić w garażu. Skończył i mówi żebym go wypchnął, ręce na maskę wypycham, ale nie widziałem, że z części kanału były powyjmowane deski. Jeb, wpadłem do kanału i koniec kawału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z cyklu prosze mnie nie nasladowac, ja jestem profesjonalistą..

 

Zona miala taka czarna strzalke, znaczy Cinquecento, a ze zima rok temu sroga byla, aku zaczelo zdychac. Co tam gest mam, niech sie Zonka cieszy, kupilem nowe aku i zabralem sie do wymieniania, bedzie nie gorsze niz Porshe :D

 

Jako, że staram sie robic wszystko porzadnie i dokladnie, zapamietalem ulozenie starego aku, no zeby klem nie pomylic, i zdemontowalem.

 

Biore nowe aku, idealnie weszlo w to samo miejsce, mimo, że mniejsza pojemnosc, to aku takie samo.

Przypialem zgodnie z zsadami najpierw klema "+", biorę za "-" dotykam do aku..SNOP ISKIER !!

Mysle sobie ok spokojnie, to tylko luk elektryczny, za bardzo sie cackasz, klemy brudne, spróbujmy szybko, zdecydowanie i na sile.

Podejscie drugie..SNOP ISKIER !! Co tam, zaraz przestanie mysle sobie..

 

Jak sie pokazal dymek gdzies z podstawy aku, zajarzylem ze cos jest jednak nie tak..

 

Zacmienia ciag dalszy:

 

Dzwonie do sklepu, w ktorym kupilem aku i !@#$%%^& ich, ze mi uszkodzony sprzedali w sobote rano i musze sie jeszcze raz do nich wracac !!

 

Facet po drugiej stronie niewzruszony.. - A polaczyl Pan "+" z "+" i "-" z "-" ..?

- A co Pan sobie mysli, że glupi jestem i bym pomylil.. I w tym momencie slowa mi uwiezly w gardle, bo zauwazylem, że mimo iż aku prawie identyczne, to miało odwrotnie potencjaly... :S

 

Po tej historii stwierdziłem, że musze schować na samo dno najciemniejszej szuflady w piwnicy mój DYPLOM Technika Elektryka :D :D :D

 

O dziwo aku do samej sprzedazy auta chodziło bez zarzutu :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aku są prawe i lewe, trzeba pilnować które kupujesz, to nie będziesz musiał się męczyć z wyciąganiem kabli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed wczoraj miał bym ogromną wpadkę... o mały włos, jednak mogę uznać to za porażkę i przestrzec Was.

Robiłem coś przy moto, ogólnie było porozkręcane, także w celu oddławienia. Dorwałem nowe przepustnice, pobiegłem do garażu jak tylko mogłem, cała operacja długo nie trwała i obyło się bez komplikacji. Byłem zaraz po choróbsku paskudnym i nie miałem zamiaru jezdzić, ale jak już odpaliłem moto pomyślałem sobie, że przejadę się tak o jak stoję po uliczce przy garażach :vroom: Siadłem już miałem ruszyć ale coś sobie przypomniałem. Nawet nie wiem co konkretnie, ale wróciłem się do półki a pod nogami nakrętka i część z podziałką sobie lata :blink: Mało tego. Z przodu nie dokręciłem osi a te dwie śruby sobie leżały elegancko na szmatce pod kołem.

Zostawiłem to wszystko tak na widoku, żeby czasem tak nie odjechać :blink: powiem tyle M A S A K R A. Odechciało mi się testów. A na przyszłość to chyba sobie jakąś kartkę przykleję, albo łańcuchem koła zwiążę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pospiech przydaje sie glownie przy lapaniu pchel - napewno nie przy mechanice motocyklowej gdzie nasze zycie lub zdrowie zalezy od wlasciwego zrobienia wszystkiego.

Jednak bedac w waszym wieku bylem oczywiscie bardzo do was podobny - tez liczylo sie jak najszybsze uruchomienie motocykla bez jednej mysli o konsekwencjach jakiejs niedokladnosci. W zwiazku z tym roznych wpadek mialem po kilka rocznie przez moze pierwsze 20 lat mego jezdzenia i mechanikowania przy roznych motocyklach.

Jedna z ciekawszych byl remont mego Sokola 1000 po pierwszej dluzszej podrozy ( Wwa - Ustka ).

Byl to moj pierwszy motocykl, a jako mechanik bylem zielony jak ruta wiosna :)

 

Mialem klopot z koszem sprzegla, ktory luzowal sie na walku glownym skrzyni co rozwiazalem bardzo prosto przez znalezienie i wlozenie starego "klina" do wpustu na stozku walka i jak najmocniejszym dokreceniu tego nakretka. Sily mi zdecydowanie wowczas nie brakowalo, wiec bylem pewien ze sprawa jest zalatwiona. Wcale mnie nie zastanowilo ze kosz, nawet przy najglebszym wsadzeniu go na stozek dalej sie na nim bez przeszkod obracal.

Zalozylem swiezo zakupiona do Sokola oryginalna lampe Bosha, tyle ze niestety jej zrobione z mosieznej blachy styczniki majace w zalozeniu dotykac zarowki jakos do niej nie siegaly ( nieoryginalny wklad lampy ), wiec po prostu wycialem 2 kawalki drewna o wlasciwej dlugosci i wlozylem je tak ze jednym koncem opieraly sie o tyl lampy a drugim dociskaly wygiety w S stycznik do zarowki.

Wlozylem rowniez swiezo kupiona pradnice Bosha na miejsce poprzedniej, junakowskiej ktora calkowicie rozkraczyla sie podczas wyprawy do Ustki i bardzo zadowolony z efektow moich napraw zasiadlem do poznego obiadu z kolegami.

Cala naprawa odbywala sie w Jozefowie, ja mialem tego samego wieczoru dotrzec na Zoliborz do domu, a nastepnego dnia wyruszyc na moto do Poznania gdzie bylem umowiony ze swoja owczesna dziewczyna.

Obiad oczywiscie sie przeciagnal, opowiesciom dziwnej tresci konca nie bylo, tak ze na Sokola wsiadlem moze kolo wpol do dziewiatej, gdy zmrok juz zapadal.

Nie przejmujac sie odpalilem, zapalilem swiatla i pojechalem.

Ruch wowzas o tej godzinie byl b. niewielki ale droga dosc waska i kreta a swiatla oswietlaly moze tak 20m drogi przede mna wiec jechalem jakies 50 km/h. Po jakims czasie zobaczylem dziwny dymek unoszacy sie z przedniej lampy, a wkrotce potem lampa zajasniala zywym plomieniem.

 

Mocna przerazony zatrzymalem sie na poboczu wyszarpnalem wklad i wyrzucilem palace sie kawalki drewna z lampy.

Pozar zostal ugaszony, ale stracilem rowniez swiatla !

Zanim wszystko poskladalem minelo znowu pol godziny wiec jazde zaczalem w kompletnych ciemnosciach tylko z dzialajacym swiatlem pozycyjnym. Doczlapalem sie jakos do Saskiej Kepy, ale na Rondzie Waszyngtona przed wjazdem na most jak zwykle w nocy stala milicja.

No - mysle sobie - na pewno mnie zatrzymaja za brak swiatel.

Tyle ze 20m przed nimi nagle obroty silnika polecialy ostro w gore, a ja poczulem ze stracilem naped.

Moja "naprawa" kosza sprzeglowego dala wlasnie d..py.

Niewiele myslac zeskoczylem z motocykla i zaczalem go pchac a milicjanci tylko obejrzeli mnie z duzym zdziwieniem, ale sie nie czepiali.

Wepchnalem grata pod gore na Most Poniatowskiego i przez most, a malo dran nie wazyl i z ulga zjechalem rampa na Wislostrade, gdzie jednak dalej musialem pchac az na Zoliborz.

Dotarlem tam o 4 rano.

Przespalem sie jeszcze do 9 tej a potem poplecialem do znajomego warsztatu zeby dorobic klin z "czegos mocnego" :)

Facio dorobil go ze stali chromowo niklowej i ten juz nigdy sie nie scial, ale i tak do Poznania na moto nie pojechalem.

Okazalo sie ze pospieszny byl wcale nie tak drogi i pewniejszy, tak ze z dziewczyna spotkalem sie na poznanskim dworcu nastepnej nocy o 24 tej zgodnie z planem.

Potem, po nocy spedzonej w jakims domu studenckim zamienionym na tani hotel pojechalismy razm na pierwszy miedzynarodowy zlot HD w Wolsztynie.

Byl rok 1973.

 

JanaSokolekoloSkierniewiczHDCWwa.jpg

Edytowane przez Adam M
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super historia i ciekawie opisałeś. Chyba każdy ma takie akcje (może to dobry początek na nowy temat?). Właśnie przez takie różne akcje staram się rozkładać i składać rzeczy powoli, bo łatwo w pośpiechu coś przeoczyć. Nawet jak się robi coś powoli można się zamotać.

Przykładem tego jest sprężyna w przepustnicy podciśnieniowej, której mało co nie zapomniałbym założyć... Ciekawe co bym pierwsze zaczął odkręcać, jak by mi moto zaczęło wariować :blink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Share

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając ze strony akceptujesz regulamin oraz politykę prywatności.Regulamin Polityka prywatnościUmieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.